Wyszliśmy i pojechaliśmy do akademika.

B: Nie masz prawa jazdy?

J: Mam. wyprzedzając następne pytanie, mój samochód utopił się w rzece podczas misji w Rosji.

B: Oł... no to szkoda. Jesteśmy na miejscu. -stanęliśmy przed dużym budynkiem: O i jeszcze jedno. Ten dyrektor  ma dwóch synów, chodzą tu do szkoły.

Bez słowa wysiadłem i wszedłem do budynku. Zgłosiłem się u dyrektora że jestem. On mi wytłumaczył parę rzeczy. Potem poszedłem do pokoju nauczycielskiego gdzie zrobiłem sobie kawę i poszedłem do klasy ,która od teraz miała być moja. Wszedłem do niej i się rozejrzałem. Zwykła klasa. Usiadłem przy swoim biurku i włączyłem komputer. Po jakimś czasie zadzwonił dzwonek. Swoja pierwszą lekcje miałem mieć z klasą, do której chodzi dwóch synów dyrektora. Gabriel i Rafael. Uczniowie weszli do klasy i usiedli na swoje miejsca. Wstałem od biurka i stanąłem przy tablicy.

J: Witam was wszystkich. Nazywam się Jaklin Moliere. Od dzisiaj będę waszą nową nauczycielką francuskiego. Mam nadzieję ze będzie nam się dobrze współpracowało.- usiadłem do biurka i sprawdziłem obecność.

Gabriel miał białe włosy i czerwone oczy, siedział w pierwszej ławce sam i miał na głowie szarą czapkę. Rafael miał czarne włosy i jasne oczy, siedział z tyłu klasy z kolegą. Zacząłem prowadzić lekcję. Szło całkiem normalnie. Lekcja jak lekcja. Do momentu. Nagle Rafael zaczął się śmiać.

J: Proszę o ciszę.

R(Rafael): Nie.

J: Co powiedziałeś?- podszedłem do jego ławki.

R: Powiedziałem nie. Ma pani problem ze słuchem?- z nerwów drgnęła mi brew: A może ma pani ochotę się ze mną umówić? Da mi pani swój numer?- powiedział z uśmiechem a jego koledzy się śmiali.

J: Nie pyskuj gówniarzu i lepiej odpowiedz na pytanie ,które nie dawno zadałam.

R: Nie słuchałem pani. Zagapiłem się trochę- zlustrował mnie wzrokiem.

Westchnąłem załamany i odszedłem od ich ławki. Już wiedziałem że nie będzie tak łatwo jak mi się wydawało. Później lekcje się skończyły. Wyszedłem ze szkoły i od razu zauważyłem Bena który stał opierając się o samochód i paląc papierosa. Podszedłem do niego  i zabrałem mu papierosa po czym wziąłem pucha.

J: Palenie jest niezdrowe.- powiedziałem z uśmiechem.

B: Aż tak się o mnie martwisz?

J: Wręcz przeciwnie.- rzuciłem papierosa na ziemię i go przydeptałem.

Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do mieszkania. Zdjąłem to wszystko z siebie i dzień się skończył. Rano ogarnąłem się sam. Nawet makijaż zrobiłem. Pomógł mi internet. To nie takie trudne jak mogło by sie wydawać. Wyszedłem z łazienki i Ben popatrzył na mnie zdziwiony.

J: No co?

B: Zrobiłeś sobie makijaż sam? I przyczepiłeś włosy?

J: Tak. To nie jest trudne. Idziemy? Musze być w szkole.- podniosłem teczkę z podłogi i nałożyłem buty.

B: Już już. -ogarną się szybko i pojechaliśmy. 

Stanęliśmy przed szkołą i wysiadłem.

B: Hej hej czekaj. A może jakiś buziaczek na pożegnanie?

J: Jesteś głupszy niż myślałem.- powiedziałem rozbawiony.

B: Myślałam- poprawił mnie i wysiadł z samochodu.

J: Bardzo śmieszne.

B: Nie  z a p o m n i a ł a ś    o czymś?

J: Nie będę cie całować debilu.- odsunąłem się od niego o krok.

B: Nie o tym mówię.- wyciągnął z kieszeni mój telefon i nim pomachał.

J: Dzięki.- wziąłem telefon a on złapał mnie za rękę.

B: Ale masz małe dłonie.- zabrałem rękę.

J: Odkryłeś Amerykę.- zauważyłem Rafaele z kolegami.

Rafael ewidentnie się patrzył na mnie i Bena.

B: Jak będziesz chciała to ci przywiozę drugie śniadanie.

J: Nie musisz.- odszedłem od niego i wszedłem do szkoły.

Po zrobieniu sobie kawy w pokoju nauczycielskim poszedłem do swojej klasy i zaczęły sie lekcje. Gdy zadzwonił dzwonek na drugą lekcje zadzwonił to gdy dyrektor wyszedł ze swojego gabinetu to wemknąłem się tam i wszystko przeszukałem. Nic nie znalazłem więc poszedłem na lekcję. Oczywiste że nie trzymał by czegoś na temat zbrodni ,w szkole. Później gdy druga lekcja się skończyła to miałem dyżur na piętrze swojej klasy. Trzecia lekcja miała być z klasą Gabriela i Rafaela czyli klasą B. Klasa B siedziała na ławkach i sobie gadali. Rafael z kumplami a Gabriel siedział sam. Przechadzałem się po korytarzu i nagle toś złapał mnie za rękę. Odruchowo się odwróciłem i chciałem tego kogoś uderzyć w twarz ,ale to był Ben więc opuściłem rękę.

J: Co ty tu robisz?

B: Przyniosłem ci drugie śniadanie.- pokazał papierową torbę.

J: Mówiłam że nie musisz.- wziąłem torbę i zaglądnąłem do środka: Jogurt... łał jakbym nie mogła go sobie kupić w sklepiku szkolnym.- powiedziałem ironicznie.

B: Chciałem być miły. Co sie mówi?

J: Dzięki.- powiedziałem krótko

B: A może dostane całuska?- nastawił do mnie policzek.

J: Weź idź.- odsunąłem go za twarz: Robisz mi siarę. Wszyscy sie gapią.- powiedziałem zażenowany gdy widziałem ze wszyscy uczniowie na nas spoglądali i szeptali pomiędzy sobą.

A zwłaszcza przyglądał nam się Rafael.

B: Ale jesteś.- powiedział rozbawiony.

J: Bardzo śmieszne.- wyciągnąłem jogurt i plastikowa łyżeczkę po czym zacząłem jeść.

B: no widzisz. Co byś beze mnie  zrobiła?

J: Ale masz zaciesz. A teraz na serio idź już sobie.

B: No dobrze. Do zobaczenia.- klepnął mnie w tyłem i odszedł.

J: Nosz co za debil.- powiedziałem zażenowany.

ImpossibleWhere stories live. Discover now