You're not alone - fragment

3.9K 67 4
                                    

Z dudniącym sercem wszedł od celi. Nie miał pewności, czy to ona. Mógł się przecież pomylić, albo jego mózg znów zaczął płatać mu figle.

Stanął przed wejściem, przyglądając się dziewczynie. Dumnie patrzyła się przed siebie, choć była tam tylko biała ściana. Musiała pokazać, że się nie boi, że nie jest tym, za kogo ją uważa, pomimo, że była to prawda.

- Przypomniałem sobie. - Mruknął na, co dziewczyna wzdrygnęła się lekko. Jego głos był cichy i bez wyrazu. - Byłaś osobą, która odegrała ważną rolę w czasie, kiedy jeszcze należałem do HYDRY.

- Nadal do niej należysz. - Przerwała mu zachrypniętym głosem, odwracając się.

Kilka pasem jej włosów opadły na oczy, przyciągając uwagę Barnesa na jej bliznę. Nie miała na sobie maski, dlatego widział jej całą twarz.

Jej krwisto czerwone usta były popękane. Blizna przecinała jej oko i rozchodziła się na całym prawym policzku, dochodząc do warg. Dobrze wiedział, że jej nienawidziła, choć dla niego była czymś pięknym. Pokazywała ile jej nosicielka przeszła i jak bardzo silna musi być.

Widział ją w całej okazałości, co jeszcze bardziej utwierdziło go w przekonaniu, że to właśnie ona. Pamiętał już wszystko o niej. Teraz wystarczyło tylko odzyskać resztę wspomnień związanych z dalszymi wydarzeniami.

(...)

Kara, tak ją nazywano. Jej przydomek, który określa osobę bez uczuć i sumienia, nie cofającą się przed niczym by wykonać swoje zadanie, zabójce. Wmawiali jej to, ale nigdy nie nazwała się tak, aż do teraz.

- Kara nie jest człowiekiem, tylko maszyną do zabijania zaprogramowaną przez HYDRE. - Nie mógł słuchać tego, jak o sobie mówi.

- Oboje nią jesteśmy i dobrze o tym wiesz. Staliśmy się dla nich bronią i nic tego nie zmieni. Już nigdy nie będziemy traktowani jak ludzie.

Kolejna odpowiedź jakby to HYDRA stała za jej sterami. W jakimś stopniu tak było, ale ... zawsze sprzeciwiała się temu. Teraz jednak jej głos brzmiał jak bezuczuciowa maszyna.

- Co oni z tobą zrobili? - Jego głos wypełniał żal. Przeklinał siebie, że nie uratował jej wcześniej. Zostawił ją na pastwę organizacji niszczącej życie innym, samemu próbując wyjść na prostą.

- Naprawili. - Jej obojętny głos wywołał u niego niesmak. - I ciebie też w końcu naprawią.

Choć głos mówił co innego, w jej oczach nareszcie dostrzegł jakieś uczucie. Przerażenie i ból, jakie pokazywały od razu przyćmiły jego radość z powrotu uczuć kobiety.

- Nie dadzą rady. Uwolniłem się od nich i ty też możesz.

- Nie rozumiesz? Ich nie da się zatrzymać. Już idą po swoją własność, po ciebie. - Jej głos załamał się na końcu. Odwróciła głowę, by mężczyzna nie widział jej przeszklonych oczu.

(...)

- Nie jestem ich własnością. - Stanowczym głosem chciał pokazać kobiecie, że tak jest. Po chwili zwątpił jednak w swoje słowa.

Czy na prawdę był wolny? Pomagał Avengers zwalczać HYDRĘ, ale tak na prawdę nigdy nie poczuł, że wyzwala się z ich rąk. Zawsze czegoś mu brakowało. I wtedy do niego dotarło.

To, a raczej osoba, której tak potrzebował, stała przed nim. Uświadomił sobie, że na Sarze mu na prawdę zależy. To ona jest jego kluczem do wolności i dopóki jest w sidłach HYDRY nie będzie szczęśliwy.

Szybkim krokiem pokonał dzielącą ich odległość. Nim kobieta zdołała odskoczyć złapał ją za nadgarstek. Wzdrygnęła się na ten gest. Nie była gotowa na jego dotyk, jeszcze nie teraz.

- Masz rację, nadal należymy do HYDRY, ale możemy to zmienić. Zawsze czułem, że jakaś część mnie jest zniewolona. Dopiero teraz zrozumiałem, że to ty jesteś brakującym puzzlem w układance. - Zapanowała między nimi cisza. Bucky, opuszkami palców pogładził jej policzek, co wywołało dreszcze na ciele kobiety. - Sara, potrzebuję Cię do szczęścia.

(...)

- Nie daje rady... - Jej drżący głos wypełnił ciszę. Po jej bladym policzku spłynęła pierwsza z wielu łez, pozostawiając przezroczysty ślad.

Już po chwili jej ciałem wstrząsnął atak płaczu. Zgięła się w pół, nie mogąc złapać oddechu przez panikę i rozpacz jaką ją ogarnęły. W ostatniej chwili, Barnes, złapał ją, gdy upadała i przysunął do swojej klatki piersiowej. Gładził ją delikatnie po głowie pomagając się uspokoić i pozwalając wypłakać się dziewczynie w swoją koszulkę.

(...)

- Uratuje nas, obiecuję... - Szepnął jej do ucha, planując ich wolność.


Dalsza część znajdziecie na moim profilu.

Skarbnica Marvela, czyli preferencje i ImagifyUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum