[11]

497 26 5
                                    

Może to i dziwne, lecz Hermiona do końca tygodnia nie odezwała się do siebie z Malfoy'em, nie licząc niezbędnej komunikacji podczas zajęć. Nic, żadnego dogryzania, żadnych złośliwości. Dziewczyna wzięła sobie słowa Hagrida do serca i ignorowała go, kiedy tylko mogła i starała zachowywać wobec niego obojętnie. Niewiele rozmawiała na jego temat, po czym w końcu ludzie przestali o to pytać. Podsłyszana przez nią rozmowa tylko dała jej do zrozumienia, że Hagrid ma rację i że powinna na razie dać sobie spokój z wszelkim ocenianiem chłopaka.

 
30 października nadszedł szybciej niż się spodziewała, choć wydawało jej się, że miesiąc dopiero się zaczął. Trzeciego tygodnia ponownie zajmowała się obroną przed czarną magią, a w ostatnim dodatkowe zajęcia zostały odwołane ze względu na przygotowania do Nocy Duchów, więc spędziła go ucząc się do swoich codziennych przedmiotów i nadrabiając wszystkie zaległości. Nie miała dużo czasu dla przyjaciół, zwłaszcza dla Luny, lecz Neville zawsze okazywał jej wsparcie.
Cała szkoła porządnie przygotowywała się w tym roku do obchodów Nocy Duchów, ponieważ była to niezwykle ważna data. Pierwsza rocznica Bitwy o Hogwart, rocznica śmierci wielu uczniów i nauczycieli, rodzin i przyjaciół. A swoją drogą także i data śmierci Potterów, o czym Hermiona prawdopodobnie jako jedna z niewielu pamiętała. Odczuwała lęk przed tym dniem, oczywiście cieszyła się, że szkoła organizuje uroczystość, by uczcić pamięć zmarłych, lecz z tyłu głowy wiedziała, że powrót tych wspomnień i emocji wywrze na niej zbyt duże piętno i znów nie prześpi całej nocy. A musiała być silna, musiała skupić się na nauce i...
- O! Nie sądziłem, że cię tu spotkam Miona! - z zamyślenia wyrwał ją nerwowy głos Zabiniego. Hermiona zatrzymała się w miejscu na sekundę, by przetworzyć informacje.
- To ja nie powinnam sądzić, że spotkam CIEBIE w damskiej łazience, Zabini. Od kiedy jesteś dziewczyną? Poza tym...Miona? - Gryfonka uniosła brwi marszcząc ze zdziwienia czoło. Czarnoskóry wyglądał na bardziej zmieszanego niż ona. Stał w dziwnej pozycji trzymając dłonie za plecami i uśmiechał się głupkowato, starając się zakryć panikę wymalowaną na jego twarzy.
- Ah, no tak. Stwierdziłem, że nazywanie cię po nazwisku ma jakiś taki, heheh, agresywny wydźwięk, no wiesz, zważając na to, że się znamy już i-
- Dobra, skończ mieszać. Lepiej powiedz, co tu robisz, bo coś mi się nie wydaje, żebyś przypadkiem pomylił łazienki - Hermiona prychnęła z ledwo widocznym uśmiechem. Chłopak, już nieco spokojniej, westchnął.
- No dobra, masz mnie. Przyszedłem do Marty, wiesz tej duszki-
- Marta mieszka w toalecie na siódmym piętrze, do której nikt nie chodzi - burknęła Hermiona patrząc z politowaniem na chłopaka. Czy on naprawdę zamierzał wciskać jej taki kit? Niby Ślizgon, a wykazywał w tamtej chwili zerową ilość sprytu.
- Oh, naprawdę? W takim razie pozdrów ją ode mnie! - zaśmiał się i migiem opuścił toaletę nie oglądając się za siebie. Hermiona mocno zmarszczyła brwi zastanawiając się, co właściwie przed chwilą się wydarzyło. Nie miała żadnych wątpliwości, że Blaise jest wyjątkowo dziwną osobą i postawiła sobie za cel dowiedzieć się, co knuje i mu w tym przeszkodzić. Nie teraz jednak, kiedy miała tak dużo na głowie, a wraz z 30 października nadchodziło jeszcze więcej.

---------------------

Draco w dniu uroczystości czuł się znacznie gorzej niż zazwyczaj. Nic mu się nie kleiło, był strasznie poddenerwowany i zestresowany, co nawet średnio udawało mu się maskować. Blaise od razu wiedział, że musi interweniować, sam doskonale rozumiał przyjaciela i to co czuł, lecz Draco zbywał go powtarzając, że mu przejdzie i żeby Zabini w końcu przestał go niańczyć. Chłopak pojął, że nic nie wskóra i Malfoy musi rocznicę spędzić trochę w odosobnieniu, sam na sam ze swoimi uczuciami. Nawet widok dawnej przyjaciółki - Pansy, która przyjechała na Noc Duchów do Hogwartu nie zrobił na nim takiego wrażenia. Blaise od razu po przywitaniu począł rozmowę na temat, jak to jej się teraz żyje w "wielkim świecie" poza Anglią, lecz konwersacja długo się nie utrzymała. Oboje zdawali sobie sprawę, że to nie jest czas i miejsce na pogawędki, a skoro Pansy i tak zostaje na cały weekend to tego czasu znajdą dla siebie sporo.
Siedzenie w Wielkiej Sali, podczas gdy na stołach rozłożone były rozmaite przekąski, dania i słodkości, a pomieszczenie było wyjątkowo ustrojone, sprawiało Draconowi duże trudności. Twarze uczniów - trochę przygnębione, trochę zafascynowane,  z jednej strony gotowe do świętowania, z drugiej do opłakiwania. Draco czuł się okropnie z tym, że przyczynił się do wojny, w której oni wszyscy stracili swoich bliskich. Długo udawało mu się powstrzymywać od takich myśli, lecz wtedy wzięły nad nim górę. W sali panował straszny gwar, który w pewnym momencie zmienił nieco swój ton na bardziej zaintrygowany i zszokowany szept. Blondyn nie wiedział, co się dzieje, lecz gdy przysłuchał się chodzącym dokoła szeptom jego głowa zwróciła się od razu w miejsce, w którym wywołało się całe zamieszanie. Draco nie wiedział, jak zareagować, więc szturchnął lekko zatopionego we własnych myślach przyjaciela.
- Blaise - wskazał głową w kierunku drzwi wejściowych - patrz.
Zabini wyglądał na jeszcze bardziej zaskoczonego niż on.
- Jasna cholera - zaklął.
A wszystko przez Ginny Weasley, która pojawiła się w Wielkiej Sali.

unsteady | malfoy x granger Where stories live. Discover now