[1]

2.1K 66 6
                                    

Hermiona Granger obawiała się powrotu do Hogwartu. Pomimo jej zamiłowania do nauki i do tego miejsca nie czuła pełni szczęścia na myśl ponownego uczęszczania do szkoły. Dobrze wiedziała, że dużo czasu minie nim zdąży się przyzwyczaić do jej murów i korytarzy, które teraz będą wydawać się jej pustsze. Z początku, kiedy otrzymała sowę od profesor McGonagall, która przejęła miano dyrektora Hogwartu po Dumbledorze o możliwości skończenia siódmej klasy, nie chciała wracać. Przerażał ją fakt, że będzie spędzać czas w miejscach, w których kiedyś spędzała go z osobami, których już nie ma. Niedawno dopiero ruszyła dalej po śmierci przyjaciół, otóż zaraz po wiadomości o samobójstwie Harry'ego Pottera totalnie się załamała i gdyby nie rodzina Wesley, nie dałaby rady wyjść z tego stanu psychicznego, a teraz miała wracać do miejsca, które sprawi, że wspomnienia powrócą, a ją znów dopadną koszmary i depresja? Jednak, kiedy profesor McGonagall dołączyła do listu krótką dopiskę z osobistą prośbą, jaką kierowała do niej i do reszty swoich dawnych uczniów dotyczącą wsparcia, jakiego szkoła potrzebowała by Ministerstwo pozwoliło na jej utrzymanie, zgodziła się. Hermiona wiedziała, jak ciężko ta kobieta musiała się napracować, by przywrócić ład, chociażby zbliżony do dawnego i miała do niej za to ogromny szacunek. Do tego ciekawiła ją wzmianka o naborze nowych nauczycieli i o nowych sposobach nauczania, jakie McGonagall miała zamiar wprowadzić, ponieważ w liście nie zdradziła żadnych szczegółów. Na pewno omówi ten temat z nimi już na miejscu. Hermiona zdążyła zaopatrzyć się we wszystkie potrzebne jej rzeczy do szkoły. Dzień, w którym przeteleportowała się na Pokątną był jednym z cięższych, nie chciała tam jechać sama, ale z racji, że Ginny przed powrotem do Hogwartu zapierała się rękami i nogami, nie miała wyboru. Co prawda mogłaby napisać do innych przyjaciół, którzy z pewnością również zjawią się na siódmym roku, ale było to cięższe niż przypuszczała. Nie odzywali się do siebie od czasów zakończenia wojny, a nawet nie wiedziała od czego miałaby zacząć. W każdym razie miała zamiar tylko jak najszybciej załatwić tam swoje sprawy i wrócić bez zbytniego roztrząsania sytuacji. Niestety bądź stety, wydarzyło się zupełnie inaczej. W księgarni Esy-Floresy spotkała dwóch kolegów z Gryffindoru - Neville'a Longbottoma oraz Seamusa Finnigana. Ich widok przejął ją bardzo. Mimo iż nie tak dawno się widzieli, chłopcy zdążyli się w ten czas zmienić. Widać było, że wojna się na nich odbiła i pozostawiła po sobie wyraźne ślady, nie wspominając już o tym jak bardzo zdążyli zmężnieć. Ale to się stało ze wszystkimi, pomyślała. Nikt, kto powróci do Hogwartu nie będzie już taki sam. Zamieniła z nimi parę słów, ponieważ oboje bardzo się spieszyli, pogadali chwilę o tym jak się miewają i temat szybko przeszedł na czekający ich rok szkolny.
– Chodzą pogłoski, że wraz z resztą, Ślizgoni, którzy zostali ułaskawieni otrzymali pozwolenie na powrót – powiedział z lekkim zdegustowaniem Seamus. Nie zdziwiło ją to. McGonagall nigdy nie pozwoliłaby na zrzucenie całej winy na dom Salazara, zwłaszcza, że jego uczniowie swoimi ambicjami utrzymywali w szkole wysoki poziom. Hermiona wiedziała, że prędzej czy później wszyscy dostaną swoją szansę na odkupienie i nie było to jej  zmartwieniem. Pomijając to niespodziewane spotkanie dziewczyna rzeczywiście uwinęła się z Pokątną tak jak chciała, szybko. Wróciła do Muszelki, w której aktualnie państwo Weasley wraz z nią gościli u Fleur i Billa. Relacje pomiędzy nią, a tą dwójką ostatnio znacznie się rozwinęły, Hermiona bardzo doceniała to, że starają się zrobić wszystko, by pomóc swoim rodzicom. W kuchni, do której się teleportowała natknęła się jednak tylko na George'a, siedzącego z kubkiem jakiegoś napoju przy stole. On także nosił na swoich barkach ogromny ciężar związany z utrzymywaniem jego i Freda sklepu z magicznymi dowcipami. Sklep był  jego marzeniem od dawna, lecz wszystko bez brata przestało działać tak jak powinno. Stracił ważną cząstkę siebie, której nigdy nie odzyska. Sklep z Magicznymi Dowcipami Weasley'ów prowadzony przez tylko jednego z nich. To tragiczne. Bill jako tako stara się go wspierać w obowiązkach, lecz to nie jest to samo. Hermiona doskonale rozumiała.
– Nie spodziewałem się, że tak szybko wrócisz. Tam zawsze jest potężny ruch – powiedział nawet nie unosząc wzroku. No tak, on przebywał tam prawie codziennie, jako iż sklep stał na ulicy Pokątnej. To na pewno nie ułatwiało sprawy.
– Nie chciałam długo tam zostawać. Sam wiesz – odpowiedziała mu starając się nie zabrzmieć bardzo smutno. George uniósł kąciki ust lekko do góry i wtedy do pomieszczenia weszła Molly Weasley - kobieta o niesamowitym temperamencie i wielkim sercu.
– Oh, Hermiono już jesteś! To dobrze, zdążyłaś jeszcze na ciasto, idź usiądź razem z wszystkimi w salonie – uśmiechnęła się do niej szeroko. Szatynka udała się do pokoju, gdzie cała rodzina Weasley, a raczej resztki które z niej zostały, rozmawiała popijając kawę. Hermiona nie wyszukała wzrokiem Ginny, na której obecności najbardziej jej zależało.
– Witaj, Hermiono. Usiądź i się poczęstuj – zaprosił ją gestem Artur, z którym tego dnia widziała się po raz pierwszy. Mężczyzna można powiedzieć, że awansował i zajmował się wieloma ważnymi sprawami związanymi z odbudową czarodziejskiego świata, nie tylko wydziałem dla mugoli.
- Ginny jest w swoim pokoju? – Hermiona spytała w odpowiedzi. Pan Weasley skrzywił się z grymasem bólu na twarzy i skinął potwierdzająco głową. Nie ma co ukrywać, sytuacja była trudna. Wszyscy zdawali się cierpieć razem z Ginny, która po bitwie chyba najbardziej się zmieniła. To nie była już ta pewna siebie, wyszczekana, zaradna dziewczyna, lecz zgorzkniała, zobojętniała na wszystko ofiara skutków powojennych. To nie było tak, że Ginny straciła swój dawny charakter. Gdyby tylko zechciała, wzięłaby się w garść, jak Hermiona. Ale w tym tkwił problem. Cierpienie odebrało jej chęci do funkcjonowania. Było to zrozumiałe. Straciła dwóch członków swojej rodziny, wielu przyjaciół, a na dodatek swojego chłopaka. Tak, to Ginny odnalazła martwego Harry'ego w pokoju i to ona pierwsza odczytała jego list pożegnalny. Hermiona nawet nie chciała sobie wyobrażać, jak straszne to musiało być. I mimo, że wszyscy proponowali jej pomoc (pojawiła się nawet propozycja krótkiej terapii w Świętym Mungu), Ginny niczyjej nie chciała przyjąć. Większość czasu spędzała samotnie, rozpaczając na swój sposób i tylko czasem rozmowy z Hermioną rozświetlały jej aktualne życie. Więc skoro nie mogła powrócić do zdrowia, to nie było mowy o powrocie do Hogwartu. Mimo to Hermiona czując, że musi się komuś wygadać, stwierdziła, że to właśnie z Ginny powinna porozmawiać i tak zrobiła kierując się po schodach do jej pokoju.




Wow, końcu zdecydowałam się napisać Dramione! Wiem, że pierwszy rozdzial to jedynie taki nudny wstęp i muszę od razu ostrzec czytelników, że tutaj akcja będzie właśnie dosyć wolno się rozgrywać. Mam nadzieję, że to jednak nie zrazi was do tego opowiadania 💜 peace!

unsteady | malfoy x granger Where stories live. Discover now