[7]

740 34 3
                                    

Każda następna lekcja dodatkowej obrony przed czarną magią była jeszcze większą dla niej przyjemnością. Hermiona obawiała się, że monotonność po pewnym czasie ją znuży i zmęczy, jednak póki co czerpała z tego ogromną radość. W sobotę -  dzień, w którym miała najwięcej luzu, przez niemalże całe popołudnie spędzała czas na błoniach z Luną. Kiedyś być może i byłoby to dziwne, ponieważ obie dziewczyny nie przepadały za sobą. Każda miała zupełnie inne spojrzenie na świat, które irytowało drugą i przez to nie mogły się dogadać. Hermiona, twardo stąpająca po ziemi, przejmująca się rzeczami doczesnymi, nauką i przyszłością oraz Luna - wiecznie z głową w chmurach, wierząca w historyjki wyssane z palca i najgłupsze teksty wydawane w "Żonglerze", którego redaktorem, tak na marginesie, był jej ojciec. Pomimo tych znacznych różnic miały ze sobą również wiele wspólnego. Odwaga, inteligencja, lojalność. Cechy tak ważne, które sprawiły, że te różnice między nimi zanikły. Duży wpływ na to miał też przebieg wojny, która zbliżyła je do siebie. Teraz mimo, iż wcześniej się nie przyjaźniły ani nie rozmawiały za dużo, potrafiły się nawzajem zrozumieć. Hermiona czuła, że wśród damskiej części Hogwartu (a przynajmniej tej, którą osobiście zna) nie ma osoby, która byłaby choćby zbliżona do jej poziomu oprócz Luny.
– Muszę cię o coś zapytać – powiedziała poważnym tonem nawet jak na siebie. Hermiona podparła się rękoma z tyłu i usiadła prosto.
– Słucham.
– Czy wiesz, jak się trzyma Ginny? – szatynka poczuła lekkie ukłucie w sercu. Od samego początku roku nie otrzymała od dziewczyny żadnej informacji pomimo, iż listów zdążyła wysłać mnóstwo. Jedynie pani Weasley napisała jej na początku, że w domu bez zmian. W głosie Luny również można było wyczuć ból.
– Jest...ciężko. Naprawdę ciężko. Cały koszmar tej wojny się na niej odbił. Sama wiesz, ile straciła – rzekła smutno spuszczając wzrok.
– Oh, wiem. Nie otrzymałam od tamtego czasu żadnej wiadomości od niej lub o niej, dlatego spytałam. Byłyśmy na jednym roku, więc trzymałyśmy się dosyć blisko.
– Rozumiem. Ginny też jest moją przyjaciółką i sama teraz wariuję na myśl, że jestem tutaj tak daleko bez niej. Lecz niestety nie było innego wyjścia. Ona wciąż to przeżywa. Nie ma jak na razie mowy o powrocie do Hogwartu. To miejsce za bardzo kojarzy jej się ze złym – zakończyła z nutką goryczy. Luna milczała przez jakiś czas wpatrując się jak zahipnotyzowana w dal. W tej ich ciszy można było wręcz dostrzec rozpacz, jaką dzieliły.
– Wszyscy dużo przeszliśmy – odezwała się później swoim delikatnym, pozbawionym emocji głosem – i wszyscy  się przez to zmieniliśmy. Nie każdemu z nas będzie dane ukończyć tę szkołę, z różnych powodów. Ale ci, którzy będą mogli, przyczynią się do odbudowy magicznego świata i nie pozostawią go w potrzebie. My, jako właśnie Ci pozostali musimy być na tyle silni, by uporać się z tymi problemami, których oni nie mogą rozwiązać. Tylko wspólnie jesteśmy w stanie coś zmienić. Tylko tak pokonaliśmy zło i tylko tak ostatecznie je stąd wyplenimy. Może być nam ciężko, ale dla tych efektów, które nasza praca przyniesie warto jest się pomęczyć.
Hermionie tamtego dnia na długo w głowie pozostała wypowiedź Luny. W ten dziwny sposób blondynka okazała jej największe wsparcie, jakie mogła. Wszystkie wątpliwości, które wciąż rozsiewały się w niej w końcu odnalazły dobry kontratak, odpowiednio mocny mur, który był w stanie je przezwyciężyć. W takich chwilach Granger wiedziała, że będzie dziękować blondynce za jej filozoficzny sposób myślenia, jakiego ona nie mogła przybrać.

—————

Poniedziałek był wystarczająco zabiegany, by Hermiona na przynajmniej pewien czas zapomniała o tym, co ją tego popołudnia czekało. Dopiero, gdy wróciła do dormitorium z zamiarem odrobienia pracy domowej przypomniała sobie, że tak naprawdę na jej dodatkowe lekcje zaklęć nie przygotowała sobie niczego. Gryfonka automatycznie jęknęła i schowała twarz w dłoniach. Dlaczego? Dlaczego ten cholerny Malfoy?
Tak jak do pierwszego spotkania z Zabinim przygotowała sobie swój plan działania (który zawiódł), tak tym razem postanowiła, że pójdzie na żywioł i będzie po prostu robić swoje starając się ograniczać do jak najmniejszego kontaktu ze Ślizgonem. Hermiona zaglądnęła do swojego dziennika z całą rozpiską zajęć na pierwsze półrocze i kiedy zobaczyła, że przez ten tydzień będą prowadzić zajęcia z młodszymi uczniami Hogwartu, do jej głowy wpadł pomysł. Pomyślała, że najpierw zrobi małe wprowadzenie i zorientuje się dokładnie na czym stoi, a potem przez następne dni będzie ćwiczyć z nimi zaklęcia podstawowe, czyli te, które koniecznie muszą zaliczyć i znać. Te najbardziej przydatne do przyziemnych i prostych spraw. Tak, tak właśnie postanowiła. Ruszając pod umówioną klasę starała się zachować jak najwięcej spokoju i powagi. Grunt to nie dać się emocjom. Weszła do klasy jako pierwsza, siedziało tam już kilkoro uczniów oraz profesor Flitwick. Widząc ich utwierdziła się jedynie w przekonaniu, że dobrze dobrała plan zajęć dla tych młodocianych czarodziejów. Zwróciła lekko głowę w stronę drzwi, gdy te otworzyły się, ponieważ w klasie zawitał Draco Malfoy. Wyglądał dokładnie tak, jak zawsze. Ubrany w ślizgoński mundurek z idealnie ułożonymi włosami. Wyraz twarzy miał obojętny i chłodny. Hermiona obrzuciła go wzrokiem niczym posąg, po czym odchrząknęła.
– Dzień dobry. Witam was na pierwszych lekcjach zaklęć oraz uroków, które będziemy prowadzić. Zajęcia być może nie będą wyglądać dokładnie tak, jak na lekcjach z nauczycielami, dlatego postaram się wam teraz po krótce wyjaśnić, jaki jest plan – Malfoy stał za Gryfonką udając, że wie jak się zachować. Zmarszczył jednak brwi na ostatnie jej słowa. Jak dotąd się nie odezwał, bo postanowił zostawić nudne sprawy organizacyjne szatynce, ale nie przypominało mu się, by ustalony został z nim jakikolwiek plan.
– W tym tygodniu będziemy ćwiczyć rzucanie dość prostych i przydatnych zaklęć, oczywiście tylko tych, z którymi okaże się, że część ma problemy. Celem dodatkowego nauczania jest nie tylko doskonalenie waszych umiejętności, lecz także wypełnianie wszelkich braków w waszej wiedzy oraz przede wszystkim jej praktykowanie. Więc zaczniemy od podstawowych zaklęć rozbrajających, ponieważ zakładam, że z prostszymi sobie radzicie-
– Ykhm – Hermiona zacisnęła mocno szczękę słysząc, jak KTOŚ jej przerywa. Zanim postanowiła odpowiedzieć, Draco chrząknął jeszcze dwa razy. Robił to na tyle cicho, by usłyszała go tylko ona, nie wypadało pokazać już na pierwszych zajęciach, że nie ma pomiędzy nimi żadnej nici porozumienia. To były też jego lekcje i nie miał zamiaru dawać jej wolnej ręki, czego na pewno bardzo by chciała. Mogła sobie myśleć, co chciała, ale zależało mu na nich.
– Gardło boli? – szepnęła w końcu odwracając się lekko do niego, by nikt nie zauważył jej poirytowania.
– Nie, ale jestem zmuszony przerwać twoje jakże wspaniałe plany na nasze wspólne zajęcia, o których nie miałaś okazji mi powiedzieć – Draco uśmiechnął się sztucznie. – Przepraszam, ale zanim zaczniemy mamy jeszcze parę spraw do omówienia – oznajmił głośno wszystkim.
– Nie sądzisz, że powinniśmy najpierw wprowadzić ich w system pojedynkowania? – kontynuował, a Hermiona podeszła jeszcze bliżej niego patrząc mu wyzywająco w oczy. Nie bała się tego spojrzenia, już nie.
– Jak mają nauczyć się pojedynkować, jeśli nie wiemy na jakim poziomie zaawansowania są? – uniosła brew w górę.
– O to właśnie chodzi. To będzie dobry sposób na sprawdzenie ich umiejętności – Draco nieustępliwie na nią patrzył. Przez chwilę prowadzili pojedynek na spojrzenia, Hermiona gotowym do ataku, złym i pogardliwym, Malfoy opanowanym, niewzruszonym, przeszywającym na wskroś, po czym Hermiona odpuściła.
– Niech będzie. Wytłumaczysz im zasady, jak mniemam? – uśmiechnęła się siląc na miły ton. Blondyn zignorował to i wystąpił naprzód przemawiając do uczniów. Gryfonka wciąż pozostała w tyle, musiała dojść do siebie. Jak zwykle jej honor musiał ucierpieć. Była oburzona tym, że on chociażby śmiał podważyć jej metody nauczania, które chciała wprowadzić. Wielki pan upomina się o swoje prawa, Hermiona prychnęła w myślach, po czym uświadomiła sobie, co tak naprawdę przeszło jej przez myśl i przez chwilę pojawiło się w niej nawet poczucie winy.  Kiedyś to on obnosił się w rasistowskich poglądach, a teraz ona traktowała go w podobny sposób - jak gorszego. Ale nic nie mogła poradzić na to, że ten człowiek wywoływał w niej wszystkie najbardziej negatywne emocje. Tak przynajmniej to sobie tłumaczyła. Hermiona prędko doprowadziła się do porządku i stanęła ramię w ramię z Malfoy'em, by nie dać mu poczucia wyższości podczas, gdy on wprowadzał młodych w zasady czarodziejskiego pojedynku.
– Wbrew pozorom jest to ważne, do tego mieści się w podstawie programowej, która według tych, którzy ją ustalają będzie dla was przydatna. Dlatego koniecznie musicie zacząć od tego, a kiedy już będziecie mieć to opanowane, bez przeszkód będziemy mogli ruszyć dalej. Na początek pozbędziemy się ławek, potrzebne nam będzie sporo miejsca – chłopak zaczął wydawać polecenia, a wszyscy grzecznie go słuchali. Robił to w sposób umiejętny i przyzwoity, tak jak ona. Hermiona była pewna, że z chęcią porozkazywałby sobie, ale nie nie, były Śmierciożerca musiał się teraz pilnować. Gdy już wszystko było gotowe (postarali się nawet o wyczarowanie typowego dla dawnych Klubów Pojedynkowych podwyższenia), a on otwierał usta, dziewczyna szybko weszła mu pierwsza w słowo:
– Najpierw my zaprezentujemy wam, jak to się robi jeszcze raz dokładnie tłumacząc wam teorię, a potem sami to na sobie wypróbujecie. Oczywiście chyba wszyscy wiecie, że używać można zaklęć tylko rozbrajających, żadnych oszałamiaczy czy niewerbalnych, choć wątpię, aby któreś z was już je znało. Jednak dla zasady trzeba było was o tym powiadomić – Hermiona znacząco spojrzała na profesora Flitwicka, który gdzieś się schował z tyłu za uczniami, a on uśmiechnął się do niej w odpowiedzi. Nastolatkowie ustawili się na przeciwko siebie, a następnie mierząc się nawzajem kamiennym wzrokiem podeszli bliżej, wykonali ruch ręką, ukłonili się przed sobą z dostojnością i powrócili na swoje miejsca. Hermiona uważnie obserwowała każdy ruch Malfoy'a, nie mogła sobie pozwolić na rozbrojenie. Musiała przewidzieć jego ruch, by właściwie zareagować.
Z jego wyrazu twarzy jednak niewiele zdołała odczytać, dlatego postanowiła zrobić pierwszy krok.
Expulso! – wypowiedziała zaklęcie, które Malfoy zdołał jednak z łatwością odbić. Hermiona zdziwiłaby się, gdyby tego nie zrobił. Wszyscy myśleli, że skoro Gryfonka pierwsza zaatakowała, teraz kolej Dracona, lecz niespodziewanie oboje krzyknęli:
Expelliarmus! – a ich różdżki powędrowały w powietrzu do osoby przeciwnej. Oboje również byli nieco zaskoczeni zaistniałą sytuacją i chcąc ukryć speszenie szybko oddali sobie różdżki. Hermiona uśmiechnęła się sztucznie do "publiczności".
– Jak widzicie podczas pojedynku wszystko się może zdarzyć, dlatego od każdego czarodzieja oczekuje się stałej czujności i pełnego skupienia, ponieważ ich brak może przesądzić o wynikach walki. Nie przedłużając, teraz wasza kolej. Dobierzcie się w pary, jeśli chcecie i śmiało wskakujcie na podest.
Uczniowie po kolei wstawali i pojedynkowali się. Nie wszystkim szło zwinnie, co było spowodowane brakiem pewności siebie i brakiem praktyki, ale ogólny poziom ich wiedzy był dobry. Pojawiały się nawet i takie zaklęcia, jak Immobulus, które jest podstawowym zaklęciem spowalniającym. Hermiona mogła powiedzieć, że była nawet zadowolona z owoców tych zajęć i choć ciężko było jej to przyznać, lekcja pojedynkowania jasno pokazała im, z jakim poziomem mają do czynienia, co przyda się w planowaniu materiału. Kiedy grupa wychodziła z klasy, a Malfoy i ona pozostali, by posprzątać bałagan, jakiego nie można było przy tej lekcji uniknąć, profesor Flitwick, o którym swoją drogą Draco zupełnie zapomniał, podszedł do nich z wyraźnie zadowoloną miną.
– No, moi drodzy świetna lekcja! Naprawdę bardzo dobry pomysł na rozpoczęcie tych zajęć. Mam nadzieję, że i na następnych będziecie tak dobrze współpracować – pochwalił ich, za co mu oboje podziękowali, choć w myślach wyśmiali fragment o dobrej współpracy. Po tym nauczyciel także wyszedł z klasy pozostawiając ich samych. Żadne z nich aż do końca się do siebie nie odezwało.

unsteady | malfoy x granger Where stories live. Discover now