[2]

1.1K 55 9
                                    

Widok Ekspresu do Hogwartu chyba we wszystkich uczniach wywołał masę wspomnień i emocji. Niektórzy wyrażali radość powrotem do szkoły bądź swoim rozpoczęciem uczęszczania do niej, inni przepełnieni nostalgią uśmiechali się smutno ze łzami w oczach. Byli też tacy, których w środku skręcało z nerwów na myśl o Hogwarcie. Do tych ludzi zdecydowanie należał Draco Malfoy. Ubrany w prosty, czarny elegancki garnitur wchodził ostrożnie do pociągu, jakby ze strachem. Za nim szedł najlepszy przyjaciel Blaise Zabini, który pomimo swojego wiecznego dobrego humoru teraz zachowywał całkowitą powagę. Jego twarz jednak nie wyrażała takiego zdenerwowania, co twarz Dracona. Bo on o niektóre sprawy nie musiał się tak martwić. Malfoy nie chciał wracać do szkoły, lecz powód miał zupełnie inny niż mogłoby się spodziewać. Chłopak najnormalniej w świecie się wstydził ponownie postawić tam swoją nogę, i miał słuszność. Powinien się wstydzić. Powinien zaszyć się na jakimś pustkowiu i nigdy więcej nie pokazywać światu. Albo lepiej, powinien siedzieć w Azkabanie razem ze swoim ojcem. Tak, naprawdę różne myśli nawiedzały jego głowę, gdy dowiedział się o drugiej szansy, jaką los postanowił mu przysłać. Po tym jak z matką zostali ułaskawieni pod stwierdzeniem terroru ze strony ojca, mieszkał w Malfoy Manor wraz z nią nie zastanawiając się nawet nad tym, co będzie dalej. Nie zastanawiał się nad swoją przyszłością, ponieważ szczerze, nie wyobrażał sobie jej. Jakiej pracy mógłby się podjąć? Gdzie i jak mógłby dalej żyć? Co zrobić, by wyzbyć się poczucia winy i okropnych wizji? Być może i doszłoby do tego, że zatargnąłby się na swoje życie, na pewno była to bardziej prawdopodobna opcja niż ta, w której szczęśliwie ruszył dalej. I wtedy list od McGonagall spadł mu z nieba, a jego samego prawie ścięło z nóg, gdy przeczytał zawartość.
Drogi Panie Malfoy,
Z przyjemnością informuję Pana o możliwości ukończenia przez Pana siódmego roku nauki w Hogwarcie...
Czy ta kobieta zwariowała? Dopiero co odbudowała tę szkołę, fundament po fundamencie i już chciała wpuszczać do niej byłego Śmierciożercę? I to nie byle jakiego! Śmierciożercę, który był współwinny śmierci dyrektora Hogwartu! Emocje trochę opadły, gdy odwiedził go Blaise z wiadomością, że prawie wszyscy Ślizgoni otrzymywali podobną propozycję. Niewielu jednak się na nią zgodziło, co jest zrozumiałe. Sam Draco wciąż nie był pewny, jakim cudem Zabini w końcu przekonał go, by wrócił razem z nim. Przecież to było totalne szaleństwo. Nawet nie chciał sobie wyobrażać, co poczują inni uczniowie, kiedy zobaczą, że znów będą musieli chodzić do szkoły z ludźmi , którzy stali murem za mordercą ich rodzin i przyjaciół.
Wielu Ślizgonów pojęło swój błąd i teraz starało się robić wszystko, by wynagrodzić czarodziejom to, czego dokonali, jednak nie wszyscy byli na tyle silni i pouciekali z Londynu, a być może nawet i z Anglii. Na przykład ich przyjaciółka Pansy Parkinson jakiś tydzień temu oznajmiła im, że wyjeżdża z rodzicami do Szwajcarii zacząć wszystko od nowa. Ile Draco by dał by mieć taką możliwość. Zacząć wszystko od początku, z pustą kartą i sumieniem. Ale wiedział, że gdziekolwiek by się nie udał, jego własne demony i tak by go dopadły. Jedyne co trzymało go w ryzach to Zabini, ponieważ matka czasami też ledwo odróżniała sen od rzeczywistości. To był jeden z głównych argumentów, jakich Blaise właśnie używał by namówić go do ukończenia siódmej klasy. I cóż, podziałał. Draco załatwił matce opiekę zdrowotną i teoretycznie nie miał się teraz czym martwić prócz nauką. Teoretycznie.
Draco wepchnął się do jednego z pierwszych przedziałów byleby tylko zamknąć się w nim i nie narazić siebie na spotkanie z ludźmi, z którymi nie chciałby się skonfrontować. Blaise zajął miejsce naprzeciw niego.
- W porządku, Draco ? Mówię ci, że będzie dobrze. Nie powinieneś się tak stresować, to źle potem na ciebie wpływa.
- Kiedy ja inaczej nie potrafię. Dobrze wiesz, że tak naprawdę nie chciałem tu wracać, tylko twoje manipulacje mnie do tego zmusiły-
- Zmanipulowałem cię? Oh, jaka szkoda - blondyn nie zwracając uwagi na komentarz kolegi kontynuował.
- Bycie tutaj zmusi mnie do zrobienia wielu rzeczy, których nie chcę robić albo na które nie jestem gotów. A nawet nie chce wiedzieć, co zrobię, gdy zobaczę Bliznowatego i całą tą resztę.
Blaise zamarł na chwilę.
- ...To ty o niczym nie wiesz? - jego twarz przybrała zaniepokojonego wyrazu. Blondyn zmarszczył brwi nie wiedząc o co mu chodzi.
- Co? Potter dostał pracę jako auror i nie wraca? - odpowiedział z lekką kpiną.
- Nie. Potter się zabił.
Tym razem to Malfoy zamarł.

––––––

Hermiona spodziewała się spędzić ciężki czas samotnie w drodze do Hogwartu. Wyobrażała sobie, że wsiądzie do pustego przedziału, w którym kiedyś siedziałaby z przyjaciółmi, tym razem zupełnie sama. Prawdopodobnie ślęczałaby wtedy nad książkami lub zasnęłaby cała zapłakana. Na szczęście wyratował ją z tego Neville.
- Oh, tu jesteś Hermiono! McGoh-nagall prosi nas do jej przedziału – wydyszał.
– Nas czy wszystkich Gryfonów? – spytała wstając z miejsca. Ze sobą zabrała tylko różdżkę, którą chowała w kieszeni.
– Tylko nas. Zdaje się, że chodzi o zostanie prefektami. No wiesz, przyda jej się pomoc z pilnowaniem porządku, a nam ufa – wraz z Nevillem przepychali się przez tłum kręcących się młodych uczniów. Po drodze nie spotkali jednak nikogo znajomego. Weszli do dużego przedziału, który honorowo był przeznaczony dla samego dyrektora szkoły, czyli dla McGonagall.
- Witam serdecznie, panno Granger, panie Longbottom – skinęła na nich. – Wezwałam was tu w ważnej sprawie, ale najpierw może usiądziecie – kobieta wskazała ręką na miejsca, a oboje Gryfonów otrząsnęło się z chwilowego skrępowania. Ciężko było czuć swobodę, kiedy ostatni raz czarownicę widziało się podczas wojny, gdzie wszyscy w stanie krytycznym walczyli o przetrwanie.
– Chciałam tylko poruszyć z wami temat obowiązków prefekta, którymi pragnęłabym was obdarzyć, za waszą zgodą oczywiście. Nie chcę nikomu cisnąć  na barki jeszcze większej odpowiedzialności, lecz stwierdziłam, że wy idealnie sobie z tym poradzicie – oznajmiła bez żadnych ogródek patrząc na nich wyczekująco.
– Dla mnie to zaszczyt, pani profesor – odpowiedział jej Neville.
– Ja również nie rezygnuję.
– Świetnie. Opiekunowie reszty domów wyznaczą także i swoich prefektów, nie bójcie się, nie będziecie jedyni, lecz do najważniejszego przejdę dopiero, gdy w szkole zbiorę odpowiednią grupę osób.
– Można wiedzieć, co pani ma na myśli? – zapytała po chwili ciszy Hermiona. Domyśliła się, że właśnie ten istotny szczegół zainteresował ją w liście nauczycielki.
– Dowiecie się tego w swoim czasie, panno Granger. Powiem tylko, że chciałabym wprowadzić dodatkowo nowe formy nauczania – McGonagall spojrzała na nich obojga z powagą. – Zajęcia, które wy będziecie prowadzić.
McGonagall już nic więcej nie wspomniała o swojej nowej idei, jedynie przez resztę drogi rozdzielała pomiędzy nimi obowiązki, co zmusiło Hermionę do założenia specjalnej zakładki w notesie, w której miała wszystko rozpisane wraz z godzinami i dniami patrolów. Bardzo miło jej się zrobiło na sercu, gdy Neville postanowił zostać z nią w przedziale i porozmawiać, mimo tego, że swoje rzeczy miał gdzie indziej.
– Zastanawia mnie Hermiono, jak to teraz wszystko będzie działać – zaczął, lecz widząc jej wzrok od razu dodał – Nie mówię o lekcjach, tylko o relacjach między domami. McGonagall powiedziała, że wszystko zostaje po staremu, na dodatek Slytherin również będzie miał swoich prefektów.
– A czego się spodziewałeś? Że nie będą traktować ich równo? McGonagall dobrze wie, że nic nie zmieni  pozwalając na to, by zostało na nich to piętno, by czuli się różni i gorsi od reszty. Musi zacząć od początku, a wtedy dopiero będzie mogła wychować ich na lepszych ludzi – odrzekła. Doskonale wiedziała, że jeśli chcieli, aby dzieci Slytherina wyciągnęły coś z tej lekcji i już nigdy nie popełniły takich błędów, musieli pokazać im, że świat czarodziejów nie działa na okrutnych, pozbawionych tolerancji zasadach. – Co nie oznacza, że ja się w pełni z tego cieszę. Sama nie wiem, jak będę w stanie znosić obecność niektórych podczas chociażby posiłków.
– Taak, myślę, że nie tylko dla nas sytuacja będzie niekomfortowa. Ale masz rację, aby odbudować nasze społeczeństwo na lepsze, będziemy musieli do tego przywyknąć.
I tak rozmawiając, trochę na temat szkoły, a trochę na temat własnych planów czy marzeń dotyczących przyszłości, dotarli na swój przystanek. Witaj, domu.

unsteady | malfoy x granger Where stories live. Discover now