Rozdział 7

330 13 0
                                    

~~~~~~~~~~~~~~~~

Siedziałam na wielkiej, szarej kanapie, postawionej gdzieś na środku sporego pomieszczenia, które robiło za garderobę chłopaków. Chociaż ogółem białe ściany, szare albo czarne meble i proste, srebrne halogeny nadawały raczej zwykłego i nieco ponurego nastroju temu wnętrzu, to gwar jaki tu panował, całkowicie zagłuszał to wrażenie. Piątka zwyczajnych chłopaków potrafiła sprawić, że wszystko wydawało się lepsze, weselsze. Prawdę mówiąc nie robili nic nadzwyczajnego, ale te proste, normalne dla nich czynności, miały w sobie taki urok, który to wszystko napędzał. I nie umiem tego nazwać, ale tak było. Harry drażnił Caroline, stylistkę, wydurniając się, kiedy ona starała się zrobić mu chociaż jedno normalne zdjęcie, a chociaż kobieta robiła naburmuszoną minę, to bawiło ją zachowanie mojego brata. Louis odbijał piłkę od pleców Cala, jednego z ochroniarzy, próbując go wkurzyć. Oczywistym było, że mężczyzna i tak będzie dalej stał jak skała, żeby nie dać mu satysfakcji. Tomlinson'owi może nie udawało się wyprowadzić z równowagi Cala, ale Lou, to już inna bajka. Dźwięk jaki dawało odbijanie piłki od pleców, a następnie od podłogi, doprowadzało ją do białej gorączki. Fryzjerka cicho przeklinała go pod nosem, w czasie, kiedy czesała Liam'a. Jej ruchy stały się nerwowe i chaotyczne, przez co twarz szatyna wykrzywiała się za każdym razem, kiedy zbyt mocno przejechała szczotką po jego głowie. Bawił mnie fakt, że Liam nie zwrócił jej uwagi, tylko siedział cicho, robiąc dziwne miny, ale to było dla niego takie typowe. Zayn był tym, który wydawał się być z nich wszystkich najnormalniejszy. Po prostu siedział w koncie i rysował coś na białym brulionie, położonym na jego kolanach. Był tajemniczy. Malik ogółem należy do osób, które są zamknięte w sobie i mają dwie twarze, jedna to ta cicha, mówiąca nic o mnie nie wiesz oraz druga, to szalona, która pokazywała się w grupie najbliższych znajomych, przyjaciół i rodziny. To zaś czyniło Zayn'a zupełną odwrotnością Niall'a, który bawił się z Lux, a przy tym wyglądał na czteroletnie dziecko. Ten uroczy, niepozorny blondynek był otwartą księgą, emocje się z niego wylewały. Niall nie umiał ukrywać swoich uczuć, nie umiał śmiać się, kiedy chciało mu się płakać ze smutku, tak samo jak nie umiał się nie śmiać, kiedy był szczęśliwy. Trzymanie języka za zębami też nie było jego mocną stroną, był bezczelny. Wiem, że nie wyglądał poważnie z kocimi wąsami, które dorysowała mu Lux, a zazwyczaj zachowywał się jak wiecznie głodny czterolatek, ale był odpowiedzialnym człowiekiem, którego ciężko wyprowadzić z równowagi. Ten blondyn po protu chciałby się przyjaźnić z każdą osobą stąpającą po tej planecie, gdyby było to możliwe, a to sprawia, że łatwo go zranić. Myślę, że należy do osób, które bardziej niż bólu fizycznego, boją się bólu psychicznego. Źle dobrane słowa,  nieprzyjemny komentarz zabolą go bardziej niż uderzenie poniżej pasa, jeżeli wiecie co mam na myśli.

- To powiesz mi, dlaczego szczerzysz się jak mysz do sera?- zapytał Louis, siadając obok mnie, ponieważ najwyraźniej znudziło się mu odbijanie piłki od Cala.

- Czy odpowiedź, moja ukochana przyjaciółka dzisiaj przyjeżdża, zadowala się Tomlinson?

- Możesz rozwinąć.- powiedział to takim tonem, jakbym rzeczywiście oczekiwała na jego pozwolenie.

- Megan. Jutro są jej urodziny, a Paryż to jej marzenie. Po za tym stęskniłam się za nią.- wytłumaczyłam.

- Czekaj. Megan, jak Megan, której Harry nie cierpi z jakiegoś powodu.- wtrącił Niall, siadając na podłodze naprzeciwko kanapy na której siedzieliśmy. Posadził sobie na kolanach Lux, dając jej możliwość malowania kredkami po białej kartce, która leżała na stoliku przed nią.

- Dokładnie ta.

- Dlaczego on jej tak właściwie nie cierpi?- zapytał Louis.

- Cóż, to działa w obie strony, a zaczęło się, kiedy byliśmy w przedszkolu. Nasze mamy się przyjaźniły i często u siebie bywaliśmy. W skrócie mówiąc, Harry obciął jej pół warkocza, a ona w akcie zemsty ogoliła mu brwi.- powiedziałam, a zaraz po tym po pomieszczeniu rozszedł się donośny śmiech chłopców.

The ground of love is friendship. // Niall HoranUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum