9. Koniec

191 18 5
                                    

Mabel's POV:

Dipper czekał już na mnie przed zejściem do lochów. Stał oparty o ścianę ze skrzyżowanymi rękami.

"Zajęłaś się swoją częścią?" Zapytał, gdy podeszłam.

"Tak." Odpowiedziałam. "A ty swoją?"

"Owszem." Odparł.

"W takim razie została już tylko jedna osoba." Stwierdziłam.

"Więc nie traćmy czasu." Oznajmił.

____________________________________________________________

Ford's POV:

Siedziałem w mojej celi, przykuty łańcuchami do ściany. Było zimno i ciemno. Rana dawała mi się we znaki. Czasami nadal miałem wrażenie, że czuję moją rękę.

Mam to na co zasłużyłem. Okaleczony i zniewolony, pozbawiony nadziei, że uda mi się naprawić szkody, które sam wyrządziłem. Żałuję, że kiedykolwiek pomagałem Billowi. Byłem taki naiwny. To wszystko moja wina.

Moje użalanie się nad sobą zostało przerwane, gdy ktoś otworzył drzwi do mojej celi. Dipper wszedł do środka. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, gdy spostrzegłem, że zaraz za nim szła Mabel.

"Mabel, czy to ty?" Zapytałem, pomimo iż znałem odpowiedź.

"Zamknij się, starcze!" Rozkazała ostro. Pięknie, ona jest zupełnie jak Dipper.

Zauważyłem, że Dipper trzymał w ręce skórzany worek. Niestety nie miałem najmniejszych podejrzeń, co mogło być w środku.

Podszedł do mnie i rozkuł moje kajdany. "Idziemy." Oznajmił.

"Co to ma znaczyć?" Spytałem zdziwiony. "Dokąd mnie zabieracie?"

"Żadnych pytań." Rozkazał krótko. "Rusz się!"

Nie miałem zbytniego wyboru, musiałem z nimi iść.

Początkowo myślałem, że zabierają mnie do Billa, lecz ku memu zdziwieniu, wyprowadzili mnie z Fearamidy. Przeszliśmy krótki odcinek pustkowi, dzielący nas do lasu i weszliśmy w głąb kniei.

Nie wiedziałem, dokąd mnie prowadzą, ale nie miałem wielkich nadziei. Zabierali mnie Bóg wie gdzie, nic nie mówiąc i odmawiali odpowiadania na moje pytania. Byłem niemal pewien, że czeka mnie egzekucja.

Cisza była nie do zniesienia i to nie tylko przez nasze milczenie. Las był opustoszały. Wszystkie zwierzęta pouciekały dawno temu, a powietrze było spokojne, więc nie dało się usłyszeć świergotu ptaków, ani nawet szumu wiatru w koronach drzew. Taki rodzaj ciszy wwiercał się w uszy i doprowadzał do szaleństwa.

W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że znam ten teren. Może i nie byłem w okolicy od trzydziestu pięciu lat, ale koniec końców mam przecież fotograficzną pamięć. Mój stary bunkier był niedaleko. W zasadzie to szliśmy dokładnie w jego stronę.

Jak się po chwili okazało, moja intuicja mnie nie zawiodła. Dotarliśmy do drzewa, pod którym było ukryte wejście.

Dipper rzucił gwiazdką w dźwignię imitującą gałąź i otworzyło się tajne przejście.

"Mój stary bunkier? Co my tutaj robimy?" Musiałem zapytać. To było zbyt dziwne.

"Wszystko wkrótce się wyjaśni." Odpowiedział enigmatycznie Dipper.

Zeszliśmy na dół po spiralnych schodach i weszliśmy do środka. Zatrzymaliśmy się dopiero przed drzwiami do głównego pomieszczenia.

"Wujku Fordzie, witaj w ruchu oporu." Oznajmił Dipper otwierając drzwi.

Wieczny WeirdmageddonWhere stories live. Discover now