3. Dziś jest ten dzień

203 18 1
                                    

Dipper's POV:

Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Po tych wszystkich latach, Mabel stała tuż przede mną.

Była ubrana w pancerz podobny do mojego, ale nie miała miecza czy gwiazdek do rzucania jak ja. Zamiast tego nosiła grube, czarne rękawice z błyszczącymi, kolorowymi kamieniami na grzbiecie dłoni.

Tysiące nowych pytań pojawiło się w mojej głowie. Czy Mabel była tu cały ten czas? Jasne, Fearamida była ogromna i nie wszędzie miałem dostęp, ale czy naprawdę Bill był w stanie trzymać nas osobno w jednym budynku, tak abyśmy nigdy się nie spotkali i to jeszcze tak długo?

Zresztą to teraz nie ważne. Ważne jest to, że w końcu jesteśmy razem.

"Mabel!" Zbliżyłem się, aby ją objąć, ale powstrzymała mnie gestem ręki. Co jest?

"Minęło pięć lat Dipper!" Oznajmiła z wyrzutem. "Myślisz, że możesz się tak nagle tutaj pojawić znikąd i udawać, że wszystko jest w porządku? Gdzieś ty był?!"

"Mabel, próbowałem cię odnaleźć, ale nie miałem pojęcia, gdzie szukać. Nie wiedziałem nawet, czy jeszcze żyjesz." Odpowiedziałem.

"Przez pierwsze pół roku Bill więził mnie w bańce. Czekałam aż mnie uratujesz. Nigdy nie przyszedłeś!" Krzyknęła.

"Gdybym wiedział, zrobiłbym to!" Próbowałem się usprawiedliwić.

"Ale nie zrobiłeś. To tylko puste słowa." Jej głos był pełen żalu. Dlaczego się tak zachowuje? Okay, pięć lat pod opieką Billa zmienia człowieka. Na litość boską, JA SAM odciąłem rękę własnemu wujkowi! Ale to w dalszym ciągu moja siostra. Czy naprawdę aż tak ją zwiodłem?

Mabel kontynuowała swoją historię. "Przełamanie iluzji bańki było jak zeskrobanie grzyba z mojego własnego mózgu, ale udało mi się. Gdy znów mogłam myśleć trzeźwo, wydostałam się na wolność. Przez tydzień błąkałam się po lesie, kompletnie sama. Aż znalazł mnie Gideon i jego głupia armia byłych więźniów. Zabrali mnie prosto do Billa. Reszty historii chyba możesz się domyślić."

"Mabel, ja..." Przerwała mi gestem ręki, tak samo jak wcześniej.

"Słyszałam już wystarczająco twoich wymówek." Skrzyżowała ręce na piersi i odwróciła wzrok.

Nie wiedziałem co myśleć. Moja własna siostra, osoba, którą kochałem najbardziej na świecie nie chciała nawet na mnie spojrzeć.

Martwą cisze przerwał głos Billa, "Ach, serce mi rośnie, gdy widzę rodzinę znowu razem. Żal mi przerywać to wzruszające spotkanie, ale jest coś do zrobienia. Od dawna czekałem, aby się przekonać, które z was jest potężniejsze. I ten dzień jest DZISIAJ!"

Bill pstryknął palcami i znaleźliśmy się na arenie.

Spojrzałem na trybuny. Był tam nie tylko on, ale także każdy z jego przydupasów. Jeszcze nigdy nie zebrali się wszyscy razem. Tłum krzyczał i wrzał nie mogąc doczekać się widowiska. Bill wstał ze swojego honorowego miejsca, żeby przemówić. Tłum ucichł z wolna.

W końcu Bill zaczął, "Panie i Panowie, potwory i dziwadła. Dziś jest dzień, na który wszyscy czekaliśmy. Dziś przekonamy się, które z Tajemniczych Bliźniąt jest tym lepszy. Pojedynek trwa do momentu, aż jedno z nich będzie niezdolne do walki. Zaczynajcie!"

Mabel i ja staliśmy po przeciwnych stronach areny. Naprawdę mam walczyć ze swoją siostrą? Nie wiem, czy potrafię.

Ona najwyraźniej nie miała tego dylematu. Uniosła rękę i wycelowała nią we mnie. Kamień na rękawicy zaczął świecić, a z jej dłoni wystrzelił pocisk energii w kształcie spadającej gwiazdy. Więc to robią ten rękawice. Pocisk trafił mnie w bark. Pomimo iż płytki pancerza zaabsorbowały większą część uderzenia i tak zabolało jak diabli.

Mabel wystrzeliła kolejne dwa pociski, ale tym razem byłem przygotowany. Odbiłem je w locie, ostrzem miecza. Nie mogłem dłużej pozostawać bezczynnym, musiałem odpowiedzieć na atak. Podbiegłem i zadałem cios. Zrobiła unik, po czym uśmiechnęła się drwiąco. Ciąłem dalej. Unikała każdego ciosu, raz za razem. Cholera, ale jest szybka.

Gdy się odsłoniłem po jednym z ataków, Mabel schyliła się i uderzyła mnie pięścią w bok, w nieosłonięte miejsce. Skuliłem się z bólu. Wykorzystała ten moment, żeby odskoczyć do tyłu.

Pewnie myślała, że z tej pozycji łatwiej jej będzie do mnie strzelać. Nie wiedziała jednak, że ja również dysponowałem bronią dystansową. Zanim zaatakowała, szybko sięgnąłem do paska po gwiazdki i rzuciłem kilkoma. Była ewidentnie zaskoczona, także ledwie zdołała zrobić unik, ale i tak jedna z gwiazdek drasnęła jej ramię. Ze skaleczenia wypłynęła świeża krew.

Mabel zmarszczyła brwi. W furii, wystrzeliła we mnie serię pocisków. Większość z nich odbiłem, ale nadlatywały zbyt szybko. Ostatni uderzył we mnie.

Ignorując ból ruszyłem do kontrataku. Znów rozpoczęliśmy taniec cięć i uników. Miałem wrażenie, że Mabel niemal unosi się w powietrzu. Z taką łatwością wykonywała te wszystkie uniki. Błyskawicznie odskakiwała i doskakiwała. Zupełnie jakby była lekka jak piórko.

Z czasem wyczułem rytm walki, zacząłem zyskiwać przewagę. Ciąłem od dołu, Mabel odchyliła się w bok, ale udało mi się uciąć kosmyk jej włosów.

Zawahałem się. Czas jakby się zatrzymał. Patrzyłem jak kosmyk powoli opada w powietrzu. Chwila ta zdawała się trwać wiecznie.

Wtedy poczułem czyjąś dłoń na mojej piersi. Kamień na rękawicy znowu błysnął. Strzał z przyłożenia zabolał jak kopnięcie muła i odepchnął mnie na kilka kroków w tył. Upadłem na jedno kolano.

Jedną ręką się podpierałem o zimną posadzkę, drugą trzymałem na piersi. Przez kilka sekund nie mogłem złapać oddechu. Moje płuca odmawiały posłuszeństwa. W końcu wstałem niepewnie.

Zobaczyłem, jak Mabel znów wznosi ręce w moim kierunku. Jej dłonie nakładały się na siebie. Kamienie świeciły dłużej niż zwykle, zupełnie jakby coś ładowały. Wielka spadająca gwiazda wystrzeliła we mnie, rozdzierając powietrze wokół siebie jak piorun.

Eksplozja wyrzuciła mnie do tyłu. Poczułem, jak spadam. Po zetknięciu z ziemią, przekoziołkowałem kilka raz, zanim się zatrzymałem.

Leżałem na plecach, czując, jak ból przenika każdą komórkę mojego ciała. Zdołałem unieść głowę i drżącą rękę raptem o kilka cali, nim moje mięśnie całkiem się poddały i opadłem z sił.

____________________________________________________________

Siedziałem obolały na łóżku w moim pokoju. Była to ta sama cela, w której obudziłem się pięć lat temu. Choć teraz miałem tu porządne łóżko i kilka innych mebli. Mimo to nie nazwałbym tego miejsca 'domem'.

Bolała mnie każda część ciała, ale najbardziej ucierpiało moje serce. Nie widziałem mojej siostry od pięciu lat, a teraz gdy w końcu ją odnalazłem, nie dość, że była na mnie wściekła, nie dość nawet, że w ogóle nie chciała ze mną rozmawiać, to jeszcze spuściła mi lanie.

Nic nie mogąc teraz na to poradzić, postanowiłem po prostu iść spać. Już miałem się kłaść do łóżka, gdy nagle drzwi do mojego pokoju otworzyły się i Mabel weszła do środka.

"Mabel..." Zacząłem mówić, wstając na proste nogi, ale przerwała mi przytulając mnie do siebie... mocno.

"Tęskniłam za tobą, Dippingsauce." Głos jej się łamał. Poczułem, jak łzy napływają mi do oczu, ale nie obchodziło mnie to.

"Ja za tobą też, Lady Mabelton."

Wieczny WeirdmageddonМесто, где живут истории. Откройте их для себя