2. Słodkich snów, Stacy.

Start from the beginning
                                    

- Dwudziesty pierwszy wiek jest dziwny. Jakby... 

- Jakby świat zaczął krzyczeć, że wszyscy mamy być nieszczęśliwi. 

Gdy to powiedziałam, zapadła cisza. Westchnęłam tylko cicho, spuszczając głowę. Na myśl o wyjściu z domu, naprawdę zaczynałam się bać. Co jeśli ja miałabym być następna w kolejce? Co jeśli to mnie zaatakowałby ten psychopata? Nie chciałam skończyć uduszona i pocięta. Albo co gorsza, jakby miał mnie torturować i zabijać powoli... 

Za dużo horrorów, zdecydowanie. 

- Tak czy siak, Stacy jeśli będziesz gdzieś teraz wychodzić, masz mówić o tym Dylanowi. Będzie cię podwoził i odbierał z miejsc, w których będziesz - powiedziała mama. Zamrugałam kilkakrotnie, patrząc na kobietę. 

- ŻE CO!? - wydarł się mój brat tak głośno, że aż trochę się skuliłam. - Mamo, ja rozumiem, że chcesz być śmieszna i w ogóle, ale twoje żarty nie bawią. 

- To nie żart. Będziesz jeździł ze swoją siostrą. 

- Aha, czyli mnie mogą zabić, ale żeby tylko jej nikt nie ruszył? - spytał oburzony. Westchnęłam cicho, kręcąc z niedowierzaniem głową. 

- Jesteś facetem, chyba raczej będziesz umiał się obronić, co? - kobieta podniosła się z krzesła i patrząc na swojego syna, założyła ręce po bokach. 

- Robert też był facetem, a skończył pocięty - odpowiedział i jęknął.

Mama nie odpowiedziała, na co zmarszczyłam brwi. No co jak co, ale Dylan miał trochę racji w tym wszystkim. Oczywiście, byłam wdzięczna mamie, że się tak o mnie troszczy, no ale halo, Dylan też był jej dzieckiem! 

Mimo, że byliśmy z Dylanem bliźniakami, zawsze było widać, że to ja byłam tą bardziej faworyzowaną z naszej dwójki. Oczywiście, gdy ja coś dostawałam, mój brat też. I prawdę powiedziawszy, gdy byłam dzieckiem, nie przeszkadzało mi to. A później dorosłam, uświadomiłam sobie parę rzeczy. Najzwyczajniej w świecie było mi szkoda mojego brata. On również zdawał sobie z tego wszystkiego sprawę, ale mimo tego siedział cicho, jak mysz pod miotłą. 

- Idę do pani Ruth. Prosiła mnie, abym pomogła jej w ogrodzie - mama zabrała głos po chwili ciszy, która nastała między naszą trójką. Jednocześnie z Dylanem skinęliśmy głowami. Często z bratem robiliśmy to samo w tym samym czasie, co czasem mogło wyglądać trochę dziwnie dla osób trzecich, jednak dla nas było to zupełnie normalne. 

Po niespełna minucie, zostaliśmy sami w kuchni. Spojrzałam na brata spod uniesionych brwi i złapałam go w pocieszającym geście za nadgarstek. 

- Spokojnie. Tylko czasem będę potrzebować podwózki - mrugnęłam do niego. - Mama nie musi wiedzieć, że nie jesteś moim szoferem.

- Kocham cię - powiedział Dylan, a jego oczy rozbłysnęły. Uśmiechnęłam się do niego, co szybko odwzajemnił, uśmiechając się jeszcze szerzej. 

To zawsze z nim miałam lepszy kontakt, niż z moją siostrą. Może to przez to, że byliśmy bliźniakami, a może przez to, że mój brat nie był egoistyczną pijawką, która tylko czekała na jakąś sytuację, z której będzie mogła wyciągnąć jakieś korzyści na swoją stronę. Alicia zawsze, dosłownie odkąd pamiętam myślała tylko o sobie. Nie obchodzili ją inni, ale ona obchodziła wszystkich. 

Mimo wszystko, była moją siostrą. Kochałam ją, pomimo jej strasznego charakteru. 

Spojrzałam przez okno i westchnęłam. Powoli zaczął zapadać zmrok, przez co nie było mowy o żadnym wyjściu z domu. Bałam się, a nie chciałam wykorzystywać Dylana, do którego mieli przyjść za chwilę koledzy. Mara również nie mogła do mnie przyjść, ponieważ dziś pracowała w klubie od osiemnastej. Dlatego też zapowiadał się nudny wieczór w łóżku z gorącą herbatą i ewentualnie z jakimś dobrym filmem. 

The perfect killer ✔️Where stories live. Discover now