Rozdział 8 - "skromne" prezenty✅

6.7K 430 324
                                    

- Panie Styles, nigdy nie byłem w takim sklepie, jak mam się zachowywać? - zapytał szatyn.

- Naprawdę nigdy nie byłeś w takim sklepie? - zapytałem zdziwiony.

- Wie pan tak się jakoś złożyło, że mojej rodziny nie było za bardzo stać na takie luksusy - odpowiedział.

- Wiesz co dam ci radę, im ładniej się ubierzesz tym lepiej będą cię tam traktowali, nawet jeśli wyjdziesz z pustymi rękami.

- Kiedy ja nie mam nic ładnego -westchnął zrezygnowany.- Moja szafa ogranicza się do rurek, dresów, bluz i t-shirtów. Może lepiej będzie jak zostanę i nie będę się wpychał, do miejsca, do którego nie pasuję?

- Pożyczę ci coś swojego.

- Ale panie Styles...

- Nie przesadzaj Louis, to nic takiego. Chodź.

Mam tylko nadzieję, że znajdę coś w miarę małego, żeby mi się nie utopił.

Zaprowadziłem szatyna do swojej sypialni, gdzie otworzyłem szafę i znalazłem co najmniej dziesięć koszul, które miały jeszcze metki. Wszystkie te koszule dostałem od Taylor na jakieś święta czy urodziny, z jakiegoś powodu wszystkie wisiały sobie w szafie, w ogóle nienoszone.

- Wybierz sobie którąś z tych, chociaż moim zdaniem ta niebieska byłaby najładniejsza będzie pasowała do twoich oczu - chłopak zaczerwienił się na moje słowa, sam spaliłem niezłego buraka, kiedy sobie uświadomiłem co właśnie powiedziałem.

- Chyba ma pan rację, a co jeśli mi będzie za duża?

- Od teraz jest twoja, więc możesz ją dowolnie przerobić tak, żeby ci pasowała - powiedziałem, jednak po chwili dodałem:- a zresztą, daję ci je wszystkie.

- Nie mogę ich przyjąć....

- Louis zaufaj mi, przydadzą ci się niejednokrotnie. Poza tym jak zamierzasz w takich dresach i bluzach chodzić na jakieś spektakle w teatrze, albo wystawy w muzeum?

- Ale jest pan pewien? - spojrzał na metki.- Przecież dwie takie koszule kosztowały więcej niż cała moja garderoba razem wzięta.

- Tak, jestem pewien. A teraz idź się przebrać, będziemy czekać w salonie.

- Już lecę.

- To pana dobre serce czy chce pan zrobić na złość pani Styles? - no pewnie, jeszcze tylko jego tu brakowało.

- A gdybym powiedział, że dwa w jednym? Poza tym jak ty to robisz, że jesteś wszędzie?

- Tym razem akurat czyściłem panu łazienkę. Jest teraz tak czysta, że można tam jeść z podłogi.

- Na tym polega twoja praca.

- Nie żal panu tych koszul?

- Nie, poza tym jak to mówią zdrowo jest wykonywać jeden dobry uczynek dziennie.

- Zastanawia mnie tylko co jeśli Louis nie będzie się czuł tam zbyt swobodnie?

- Spokojnie Connor, zadbam o to.

- To miłe z pana strony, bardzo miłe. Mam wrażenie, że i pan powoli zaczyna się przekonywać do tego chłopaka.

- Cóż nie zaprzeczę, że wiele razy mnie już zaskoczył.

- I pewnie jeszcze nie jeden raz to zrobi.

- Mówił ci coś?

- Można powiedzieć, że jestem jego przyjacielem. Wie pan, Louis ma niesamowity talent do skradania serc.

- Zauważyłem Connor, zauważyłem.

- Ale pana coś martwi - zauważył.-.Co takiego?

- Tak, boję się, że Taylor odkryje jego sekret.

- Spokojnie panie Styles, niby kiedy? Wychodzi i wraca, kiedy już wszyscy smacznie śpią.

- A dzieci?

- Dzieci nie są głupie panie Styles. Nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, żeby zauważyć, że dostrzegają już naprawdę wiele rzeczy.

- To znaczy?

- Olivia i Diana, widzą że pomiędzy panem, a pańską żoną jest coraz gorzej.

- I przyjmują to z takim spokojem?

- Są zajęte Louisem, jego pozytywna energia dobrze na nie wpływa.

- I niech tak pozostanie.

❤️❤️❤️

Jeżeli rozdział się wam spodobał to zachęcam do zostawienia gwiazdki bądź komentarza. Z góry dziękuję.

Ps. Chyba jednak to nie będzie tak krótkie ff jak początkowo myślałam, chociaż kto wie.

Niania ~ L.SWhere stories live. Discover now