Rozdział 25 - Pierwsza randka ✅

5.4K 376 220
                                    

- Czyżbyś był zazdrosny Harry? - zapytał Louis, kiedy wróciliśmy do hotelu.

- Ja? Ja wcale nie jestem zazdrosny! Po prostu uważam, że to głupie- skłamałem nie chcąc wyjść na idiotę paradoksalnie jeszcze bardziej na niego wychodząc.

- Oj daj spokój Hazz, to nawet urocze, że jesteś o mnie zazdrosny.

- Wcale, że nie - baknąłem.

- W takim razie idę z Cameronem na tą imprezę i nie masz prawa mi zabronić, bo jestem dorosłym człowiekiem i....

- Ok, ok - przerwałem mu.- Może, faktycznie jestem ciut zazdrosny - przyznałem się.

- Mogłeś powiedzieć wcześniej.

- Niby co? Przecież to jest żałosne.

- Co?

- Wcześniej byłem zły na Taylor o jej wybuchy zazdrości, sądziłem że to głupie.

- Co innego być zazdrosnym o jednego chłopaka czy tam dziewczynę, a co innego być zazdrosnym dosłownie o wszystko i wszystkich. To jest chore, pana zazdrość jest raczej słodka.

- Zakochałem się w niani! Przecież tak nie wypada.

- Szczerze mówiąc to w dupie mam co wypada, a co nie wypada. Ty też powinieneś mieć.

- Nie potrafię, boję się co ludzie powiedzą, co dzieci powiedzą.

- A ja nie, po pierwsze od jakiegoś czasu znajduje w zeszytach dziewczynek tajemnicze inicjały "H" i "L" otoczone serduszkami - zaśmiał się.- I rysunek jak się całujemy, zrobiłem mu nawet zdjęcie i sobie ustawiłem na tapetę w telefonie.

- To dość urocze, a reszta?

- Będziesz się tym przejmował, serio? Przecież nie jesteś już z Taylor, nic cię nie ogranicza. Możesz robić tak na dobrą sprawę co tylko chcesz, a ty się przejmujesz co ludzie powiedzą?

- Ja sam nie wiem czego chcę...

- I to jest twój największy błąd Harry - odpowiedział smutnym tonem.- Ale ułatwię ci to.

- Co masz na myśli?

- Odchodzę panie Styles.

- Słucham?

- To co pan słyszał, jeżeli dowie się pan czego pan chce, wie pan gdzie mnie szukać.

- Lou błagam nie zostawiaj mnie, bez ciebie....

- Tu już nie chodzi o mnie Harry - westchnął.- Tylko o ciebie, nie potrafisz walczyć o swoje szczęście. Myślisz za dużo, martwisz się na zapas.

- Ja się tylko boję...

- Czego?

- Że cię stracę, zawróciłeś mi w głowie Lou. Nie mogę przestać o tobie myśleć - wyznałem.- Prawie wszystko na co nie spojrzę przypomina mi o tobie. Wiem czego chcę, ale jednocześnie boję się, że to tylko chwilowe i że cię zranię.

- Nawet nie próbowałeś czegoś więcej, wylądowaliśmy w łóżku parę razy, a wciąż czuję się jakbym był dla ciebie tylko opiekunką twoich dzieci.

- Już dawno nią nie jesteś Louis - odparłem i przylgnąłem swoimi wargami do jego słodkich ust. Pocałunek był namiętny, mimo że nie trwał zbyt długo, chciałem nim jednak coś udowodnić - to że zależy mi na chłopaku.

- Więc mogę liczyć na podwyżkę - zażartował sobie szatyn.

- Oczywiście Lou, oczywiście - odparłem.- Co powiesz żebyśmy położyli dziewczynki wcześniej dziewczynki spać i poszli we dwójkę na tą imprezę już jako prawdziwa para?

- Czy ty...

- Spokojnie na razie ci się jeszcze nie oświadczam - uspokoiłem go.

- W sumie to nie miałbym nic przeciwko, ale randka też może być.

- Randka? A tak randka, więc jesteśmy umówieni.

- Tak, jesteśmy - przytaknął, po czym zbliżył swoje usta do mojego ucha i wyszeptał:- a tak żeby była jasność to z tym odejściem żartowałem, zwłaszcza że jesteśmy troszkę daleko do domu i ciężko byłoby mi wrócić, ale przede wszystkim, dlatego że nie zostawiłbym Olivii i Diany, które są dla mnie jak własne dzieci.

❤️❤️❤️

Postanowiłam, że nie będę wprowadzała dram na siłę także ten...

Może niedługo i to ff zakończę, ale spokojnie jak już wspominałam na jego miejsce mam kolejne, so... Pomysłów póki co to mi nie brak.

Jeżeli rozdział wam się spodobał to zostawiajcie gwiazdki i komentarze, z góry dzięki. Na razie :33

Niania ~ L.SOnde histórias criam vida. Descubra agora