rozdział 1 - "wymarzona" niania ✅

8K 429 1.1K
                                    

- Następna! - krzyknęła blondynka siadając za biurkiem w moim gabinecie (który udostępniłem jej na czas castingu).

Stałem grzecznie z boku i przyglądałem się jak rozmawia z kolejnymi kandydatkami, postanowiłem na razie się nie wtrącać, nie chciałem mieć kolejnego bólu głowy.

Wszystkie dziewczyny były młode, zgrabne, inteligentne i z większym, bądź mniejszym doświadczeniem w opiece nad dziećmi, ale oczywiście Taylor zależało na tym, żeby nasza niania była stara, brzydka i pomarszczona, żebym tylko przypadkiem na nią nie spojrzał.

Paranoja, jak tak dalej pójdzie to albo nie znajdziemy nikogo, albo zatrudni jakąś czarownicę.

- Ale Tay, o co ci chodzi? Przecież ta była całkiem, całkiem. Sympatyczna, młoda, z doświadczeniem - nie mogłem dłużej trzymać języka za zębami widząc co wyczynia moja kochana małżonka.

- I miseczka co najmniej "E" - syknęła.

O kurde, nie wiedziałem, że taka w ogóle istnieje.

- Daj spokój Harry, nie ze mną te numery - fuknęła.

- A więc o to chodzi, tak? Pani Styles jest zazdrosna o jakąś tam niańkę?

- Harry, znam się na facetach lepiej niż ty, także....

- Ach, no oczywiście - powiedziałem sarkastycznie.- Właśnie, dlatego jako dwudziestolatek poślubiłem starszą o dziesięć lat kobietę. Tak robi każdy normalny facet - przewróciłem oczami.

- Harry, nie pogrywaj ze mną - mruknęła.

Westchnąłem, nie chcąc dłużej z nią dyskutować.

- Następny!! - krzyknęła Taylor, a drzwi uchyliły się lekko. Do środka pokoju wszedł niewysoki, drobnej budowy szatyn, o szaro-błękitnych oczach. Ubrany nie był zbyt elegancko w przeciwieństwie do pozostałych kandydatów (a raczej kandydatek) miał na sobie jeansy i zwykły t-shirt.

- Eee... Dzień dobry - powiedział zmieszany.- Przepraszam, ciut się zamyśliłem - przyznał zawstydzony.

- Nic się nie stało - blondynka uśmiechnęła się lekko.- Usiądź.

- Dziękuję - chłopak zajął miejsce naprzeciw biurka i podał mojej żonie swoje CV, która nawet go nie przeglądając odłożyła je na bok.

- W takim razie... Powiedz nam coś o sobie. Kim jesteś, czym się zajmujesz, czym się interesujesz?

- Nazywam się Louis Tomlinson, mam dwadzieścia jeden lat i tak na dobrą sprawę pochodzę z Doncaster, a do Londynu przeprowadziłem się, aby studiować - zaczął.

- Ciekawie, a co studiujesz? - zapytała krzyżując palce i robiąc maślane oczy do szatyna.

- Studiowałem historię sztuki.

- Zrezygnowałeś?

- Nie, to ja zawaliłem.

- Dobrze - odpowiedziała przez zęby uśmiechając się sztucznie - wracając jednak do właściwego tematu, czym się interesujesz? Jakie są twoje wady i zalety?

- W zasadzie to lubię rysować, a wolnych chwilach często też słucham muzyki, czasem obejrzę jakiś film, szczególnie lubię stare bajki Disney'a - odpowiedział.- Jeśli chodzi o moje zalety to myślę, że jestem dość kreatywny, co chyba jest dość ważne w tym zawodzie, jestem oprócz tego cierpliwy i otwarty - dodał.

- A wady? - zapytałem.

- Nie umiem gotować, często zdarza mi się chodzić w głową w chmurach, przez co jestem strasznie niezdarny - powiedział.

- Jakie są twoje wymagania?

- Naprawdę niewiele, tak właściwie to ...

- Czy odpowiada ci tysiąc pięćset funtów miesięcznie, plus własny pokój i wyżywienie?

- Jak najbardziej - pokiwał twierdząco głową szatyn.

- Świetnie, odezwiemy się, ale patrząc na twoje kwalifikacje myślę, że masz spore szanse - przewróciłem oczami, tak żeby chłopak nie zauważył. Nie mogłem uwierzyć, że Taylor byłaby w stanie zatrudnić tak niekompetentną osobę do opieki nad NASZYMI dziećmi.

- Bardzo dziękuję, miłego dnia - powiedział wstając i uścisnął  dłoń Taylor, mi się kulturalnie ukłonił, po czym wyszedł z gabinetu.

Blondynka posłała mi uśmiech pełen satysfakcji, po czym wygodnie rozłożyła się na moim fotelu.

- Uroczy chłopak, prawda? Myślę, że od jutra może zaczynać- oznajmiła.

- Ty chyba zwariowałaś! On nie ma żadnych kwalifikacji. Poza tym sam powiedział, że jest niezdarny. Nie wiem jak ty, ale nie zamierzam się o tym przekonywać na naszych dzieciach.

- Przesadzasz Harry, mój instynkt macierzyński mi podpowiada, że nadaje się idealnie do roli niani.

- Czy to aby na pewno instynkt macierzyński?

- Czy ty coś sugerujesz?

- Nie, sądzę tylko, że jesteś za bardzo nieufna i zazdrosna.

- To chyba normalne, bo w przeciwieństwie do ciebie pracuję dwa razy więcej i co najmniej dwa razy w miesiącu wyjeżdżam na konferencje! - wytknęła.

- Nikt ci nie karze tego robić! Mogłabyś w końcu pomyśleć o kimś więcej niż tylko o sobie.

- Czyli teraz jestem według ciebie wyrodną matką?

- Nie, jesteś wyrodną żoną - odpowiedziałem i wyszedłem ze swojego własnego gabinetu.

- Kolejna kłótnia panie Styles? - zapytał mnie Connor stojący przy drzwiach.

- Znowu podsłuchiwałeś? - zapytałem z politowaniem.

- Pan doskonale wie, że jestem oczami i uszami tego domu - odpowiedział.- No i co pan zamierza?

- A co mogę zrobić? Morderstwa własnych żon jeszcze nie są legalne w tym kraju, a szkoda - zaśmiałem się.- Znając życie jak zawsze jej ulegnę.

- Może tym razem pan nie pożałuje swojej decyzji.

- Co masz na myśli?

- Że w końcu będzie spokojniej w tym do....

- Connor! Przynieś mi jedną whisky z lodem - krzyknęła Taylor z mojego gabinetu.

- To dziwne, bo myślałem, że wampiry piją tylko krew - burknął pod nosem, a ja nie potrafiłem powstrzymać uśmiechu, który pojawił się na mojej twarzy.

- Pośpiesz się! - dodała po chwili.

- Czy pańska małżonka zna słowo "proszę" i "dziękuję"? - spytał, a w odpowiedzi wzruszyłem tylko ramionami.

❤❤❤

Wstawiam póki mam wenę. Doszłam do wniosku, że akcja tutaj będzie się rozgrywać nieco szybciej, a rozdziały będą nieco krótsze niż w przypadku "Bitch", gdzie zdarzały się nawet po ponad 1000 słów!

Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał jeśli tak to zostawiajcie oczywiście komentarze, gwiazdki. Tyle ode mnie, na razie :))

Niania ~ L.SWhere stories live. Discover now