Rozdział 3

12.9K 653 115
                                    

tekst - wężomowa 

     Wstał z pierwszymi promieniami, jak to zawsze miał w zwyczaju. Skorzystał z łazienki, ubrał się w idealnie dopasowany do jego sylwetki czarny garnitur - zwyczajne poranne czynności. Po prostu nic wielkiego. Następnie kojąca medytacja i spotkanie ze swoją magią. Były to chwile najprzyjemniejsze w całym dniu. Zawsze gdy zaczynał, cieszył się jak małe dziecko, które ma dostać nową zabawkę. Z chwilą wkroczenia do umysłu, świetlista kula energii otulała go puchatą kołderką, dając bezpieczeństwo i ukojenie skołatanych nerwów. Z każdym dniem czuł, że przychodzi mu to z coraz większą łatwością. Był z tego powodu zadowolony, ponieważ to znaczyło, że jest z dnia na dzień potężniejszym czarodziejem. To cudowne i niesamowite osiągnięcie w wieku szesnastu lat. Chociaż Tom powiedział, że geniusze i nie powinno to być dla niego nic wielkiego. Oczywiście zaznaczył, że on osiągnął takie wyniki jeszcze wcześniej. Nie mógł sobie umniejszyć. Mimo wszystko Harry uważał to za niesamowite.  Postanowił znów to poczuć. Wyciągnął przed siebie ręce jak poprzedniego dnia, lecz nie myślał tym razem o płomyku ognia. Inny żywioł.  Niech będzie woda. Chwila skupienia. Piękny feniks z przeźroczystej cieczy latał po pomieszczeniu. Coś fascynującego. Magia dla niego była wszystkim. Jego najmocniejszą stroną. Nie mógł uwierzyć, że stryj ukrywał to przed nim i dowiedział się dopiero w jedenaste urodziny. A miał do tego takie predyspozycje. Kolejna sprawa by nienawidzić cholernych mugoli.

     Był rozdrażniony, a miał się uspokoić. Ten dzień będzie straszny dla osób, które wejdą mu w drogę. Nie koniecznie przeżyją to spotkanie z jego, dziś wyjątkowo silniejszym niż zazwyczaj,  temperamentem.

     Wyszedł ze swoich kwater na ciemny, kamienny korytarz. Świece zostały zgaszone, bo słońce widniało dość wysoko na niebie. Musiał długo medytować. Trudno. Jeszcze nic straconego. Poczuł głód, więc skierował się do kuchni. Zastanawiał się czy kogoś tam zastanie. Są wakacje, ale skrzaty muszą przecież gdzieś mieszkać. A gdzie, jak nie w Hogwarcie? Jak zwykle szybkie przejście przez obraz z gruszkami i znalazł się w obszernym pomieszczeniu. Znajdowało się tam z pięć tych nawet użytecznych stworzeń. Nie były one specjalnie zajęte. Krzątały się. Jeden coś mieszał w wielkim garnku, drugi zamiatał podłogi, inny wkładał przeróżne produkty do szafek. Zwykłe podstawowe czynności. Pierwszy z brzegu kiedy tylko go zauważył, od razu przerwał wszystko, szybciutko podbiegł i skłonił się nisko.

- W czym Stróżek może pomóc, sir? - piskliwy głosik rozniósł się po pomieszczeniu.

- Witaj. Niedawno wróciłem z komnat i jestem głodny. Podaj mi coś. Tylko pospiesz się. Mam na dzisiaj jeszcze dużo zajęć - rzucił chłodno.

- Ależ oczywiście. Już podaję, sir.

      Stworzenie zaprowadziło go do jednego ze stołów postawionych przy ścianie. Wyglądały na od dawna nieużywane. Nie zakurzone - po prostu jak nowe. Najwyraźniej skrzaty rzadko kogoś tu przyjmowały. Odsunięto przed nim krzesło. Był tym usatysfakcjonowany. Jak na razie przynajmniej jedna osoba uszanowała go. Ale planował to zmienić. Oj, już niedługo.

Posiłek upłynął bardzo szybko.

***

     Niedawno skończył pisać pierwsze trzy egzaminy. Banalnie proste. I takie gówno ma świadczyć o wyborze przedmiotów na klasy owutemowe. Aż człowiekowi płakać się chce. Takim sposobem od ucznia nic nie wymagają. Jeszcze przez zamknięciem w Komnacie Tajemnic dużo słyszał o tych testach. Ron za każdym razem powtarzał, że prawie każdy oblewa,być może słyszał to od braci, jednak Potter wiedział, że żaden z jego braci nie miał z nimi problemu. Jednak prawda była taka, że jeśli ktoś stara się już od pierwszej klasy to przecież nie ma się czego bać. Teoretycznie, bo nie każdy był tak wybitnie uzdolniony. Wiedział o tym i dawało mu to cholernie dużą satysfakcję.

Harry Potter Powrót od śmierci [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz