Westchnął ciężko. Tak naprawdę ani trochę nie był skupiony na czytaniu książki, którą trzymał wtedy w ręku.
— Przeczytałem już połowę, a nic z tego nie wiem — powiedział drżącym głosem, po czym zrezygnował z owej czynności i schował książkę do torby, jak i okulary, wcześniej spoczywające na jego nosie.
— Ech, co za sierota — prychnął Plagg.
Kwami już nie wytrzymywało tej dziecinady. Przez ostatnie cztery dni usłyszał zdanie "Moje życie nie ma sensu" razów tyle, że chciało mu się wymiotować i tracił apetyt.
— Słuchaj, młody. Opiekowałem się wieloma Czarnymi Kotami. Każdy z nich miał problem ze swoją Biedronką. Niewielu udało się spełnić w miłości, ale... na tobie szczególnie mi zależy, wiesz? Poddałeś się, blondi. A bohaterowie nigdy się nie poddają, nawet wtedy, kiedy porażka jest z góry zakładana i patrzy im ona w oczy. To, że posiadasz moc destrukcji i przekazywany przez twoich poprzedników pech... nie może cię w żadnym stopniu przekreślić!
Adrien był zdziwiony na tyle, że wybałuszył oczy. Plagg zawsze stroił sobie żarty i nikim się nie przejmował. Co w niego wstąpiło?
— Zgrywasz takiego twardziela, a tak naprawdę jesteś słabeuszem. Dlaczego spuszczasz wzrok akurat wtedy, kiedy powinieneś walczyć? Bo co? Bo ci powiedziała, że jest tobą zawiedziona? Czy przypominasz sobie chwilę, w jakiej cię odrzuca? Nie? Właśnie! Bo takiej nie było. A ty od razu kapitulujesz.
— Plagg — wydusił z siebie. Zerknął na chwilę pod swoją białą koszulę i ujrzał najbardziej zdeterminowany wzrok swojego kwami, który przeszywał go na wylot. — Masz rację. Nie mogę tak robić. — zaczął się rozglądać, ale nim dokładniej wybadał dany obszar, do jego uszu dotarł krzyk. Bardzo mu znany.
— ADRIEN, MUSIMY POROZMAWIAĆ!
Wpatrywał się w ciemnowłosą z jeszcze większym szokiem, niż wcześniej. Wyglądała hipnotyzująco i pewnie, co w żadnym stopniu mu nie umknęło.
Kiwnął tylko głową i udał się z nią na tyły szkoły, gdzie na szczęście nikogo nie było.
Stali naprzeciw siebie, w ogóle się nie odzywając. Adrien zakłopotany podrapał się po karku i omal nie dostał zawału, kiedy równo z dzwonkiem na lekcje, dziewczyna głośno wypowiedziała jego imię.
— ADRIEN!
— M-M-MARINETTE — wyjąkał nieświadomie. Od kiedy on się jąkał?
— Przepraszam — ściszyła głos. — Być może masz mnie dość i nie chcesz się ze mną zadawać, a ja ci to wszystko utrudniam. Być może chcesz stąd uciec i omijać mnie szerokim łukiem... Tak, wiem, pewnie jest już za późno. Wybacz, mam opóźnione myślenie i tylko jakaś osoba może mi uświadomić, w jakiej jestem sytuacji, dlatego-
— Marinette — powtórzył półszeptem. — Ja nigdy nie miałem cię do-
— Daj mi skończyć, proszę. Powiem swoje, a potem zrównasz mnie z błotem, okej? Jestem na to gotowa.
— Ale ja cię-
— Za chwilę, pozwól mi kontynuować. To nie potrwa długo — przerwała mu. — No więc, tak jak mówiłam... Mam opóźnione myślenie i często w zły sposób potrafię zrozumieć ludzi, tak było w tym przypadku, kiedy odkryliśmy nasze tożsamości. Tak serio, to jestem okropnie głupia i naiwna, umiem jedynie się wywracać i psuć to, co napotkam na swej drodze. Taka właśnie jestem. Niezdarna, przynosząca katastrofę Marinette Dupain-Cheng.
YOU ARE READING
Sztuka podrywu || Miraculous ✔
FanfictionTam, gdzie niemal każda absurdalna sytuacja jest na porządku dziennym, jest również Alix Kubdel ciskająca w Kima granatami z cytryny, Alya rzucająca w Nino Lahiffe kaktusem, czy sekretny romans między Ivanem a burrito. Jednak nic nie pokona wieści...