Pojedynek między głupcami

6.6K 557 1.5K
                                    

— NATHALIE! NO DO CHOLERY JASNEJ! ILE RAZY MAM CIĘ JESZCZE WOŁAĆ? NATHALIE!

Poranne krzyki ojca zbudziły Adriena z błogiego snu, co niemal od razu postawiło go na nogi. Plagg zaś był tym ogromnie skonsternowany. Kto śmiał go bez uprzedzenia budzić?

— Co odwala twojemu ojczulkowi? — przetarło swoje oczy Kwami. — Bo w tej chwili nic go nie usprawiedliwi. Na wielki camembert! Nieprzerwanie śnił mi się ciąg zdarzeń z moją cudowną Tikki i serem, a ten rurkoman musiał udupić moje fantazje! Ze mną się nie zadziera! Dawać mi go tu! Obłożę go pięściami, ba, podrę mu wszystkie rurki i zacznie paradować przez to w samych boksach!

— Licz się ze słowami, Plagg — ziewnął przeciągle blondyn i zaczął się przebierać w swój strój do szkoły. — Dobrze wiesz, że nikt nie może poznać naszej tajemnicy, tak?

— Blah, sztywniak, rodzina Agreste ma coś definitywnie z głową. — wystawił mu język kocur. — Lepiej przed rzucaniem rady, przypomniałbym sobie... Co ty wczorajszego dnia odniepawliłeś, młody.

— Odnie-co zrobiłem? — uniósł brew.

— NA CAŁE KINO ODWALIŁEŚ TAKĄ AKCJĘ UKAZYWANIA TOŻSAMOŚCI, ŻE ZAPEWNE KTOŚ TERAZ MOŻE WIEDZIEĆ, KIM JESTEŚ DOKŁADNIE, PIĘKNISIU — mówił z pretensją. — No, chociaż przyznam, że w tym wieku ludzie są jacyś nie ten teges. Nie dość, iż ślepi, to i głupi jak but. Dlatego właśnie wolę camembert. Ono zawsze będzie mi wierne i nigdy nie sprawi, że wylinieję przez jego idiotyzm-

— NATHALIE, ILE MAM CZEKAĆ?! TRACĘ CIERPLIWOŚĆ!

Adrien westchnął ciężko i  zgrabnym ruchem ręki sięgnął po biały telefon ze złotą obudową. Na tapecie spoczywała Emilie Agreste widocznie z czegoś zadowolona.  Dopadł go nieprzemijający smutek. Ach, ile by dał za ponowne spotkanie ze swoją matką.

— NATHALIE, JA MAM ZARAZ SPOTKANIE!

— No co za siwy bałwan. Nie dość, że mnie obudził, to jeszcze drze japę caps lockiem — warknął Plagg. — Zejdźmy na dół i sprawdźmy o co biega.

Tak też zrobili.

Nie minęło pięć minut, a Gabriel wkurzony złapał syna za ramię i nim potrząsnął.

— JESZCZE RAZ SPRAWISZ, ŻE BĘDĘ MUSIAŁ NA CIEBIE CZEKAĆ, TO WYLATUJESZ Z PRACY — oznajmił ze złością. — NO CO TAK STOISZ?!

Blondyn wparł w ojca swoje zdumione spojrzenie.

— Nathalie? — zagaił projektant. — Zmieniłaś kolor włosów? I jakoś... Trochę przypakowałaś... Chodzisz na siłownię? — po tych słowach nastała niezręczna cisza. — Nieważne. GDZIE SĄ MOJE OKULARY? NIC NIE WIDZĘ.

— Tato, to ja.

— Adrien? Co ty tu robisz?

— Stoję i doznaję szoku emocjonalnego, ogólnie ogłuchłem przez twoje krzyki, i miałem stan przed zawałowy, ale to nic, a ty?

Gabriel zamrugał parokrotnie, wytężając wzrok. Jednak im bardziej się starał wyraźniej na niego spojrzeć, widział na jego miejscu żółtą, ale i przystojną plamę.

— Jestem spóźniony, a Nathalie się gdzieś zapodziała, dodatkowo zgubiłem te cholerne okulary! — marudził rozdrażniony. — Nie widziałeś ich gdzieś?

— Tato.

— Tak?

— Są w twojej prawej dłoni.

Mężczyzna momentalnie osłupiał na owe słowa. Cmoknął niezadowolony i nałożył na nos odnalezioną rzecz. Cofnął się o krok i strzelił facepalma.
Uważałem wszystkich za wariatów, a sam nim jestem. Kurtka na wacie, poszczułbym kogoś akumą, tak w ramach yogi. To jest bardziej relaksujące.

Sztuka podrywu || Miraculous ✔Where stories live. Discover now