2. "Będziesz Erosem jak się patrzy!"

853 82 76
                                    

Wpatrywałem się w worek owoców jakie zostawił mi mężczyzna i po raz enty zastanawiałem się co ja u licha wyrabiam, dając się wciągać w jakieś gierki człowieka, którego kompletnie nie znam. To jedna strona, a z drugiej... miał on coś takiego w oku co po prostu nie pozwalało mi odwrócić wzroku. Widziałem troskę, jakiś dziwny odłamek radości, gdy tak na mnie patrzy. Może się ze mnie nabijał? Nie, on na takiego nie wyglądał, raczej był szczery w swoich działaniach.

- Yuuri, wszystko gra? Patrzysz na ten worek jakbyś widział w nim sztabke złota - zagadała do mnie Minako po skończonej pracy i gdy wszyscy opiekunowie odebrali swoje pociechy. - Yuuri, mówię do Ciebie. - potrząsnęła mną i dopiero wtedy się faktycznie ocknąłem. Spojrzeliśmy na siebie, a kobieta parsknęła śmiechem.

Zaraz jednak znów kompletnie ją zignorowałem i sięgnąłem do reklamówki, by wyciągnąć spomiędzy pachnących pomarańczy kartkę złożoną w zgrabną kostkę. Rozprostowałem ją i po odczytaniu momentalnie moje ciało przebiegł gorący dreszcz. Otworzyłem szeroko oczy i zaraz zaśmiałem się cicho, kręcąc głową.

- Oho, pokaż co tam masz - sięgnęła w moją stronę, ale szybko wsadziłem papier do kieszeni bluzy ku jej oburzonemu wyrazowi twarzy. - Wredotsuki.

- To prywatne jest, tego się nie tyka - odparłem z uśmiechem błądzącym na ustach. - Ale jeśli już chcesz wiedzieć... to Ci nic nie powiem.

Spojrzała na mnie mrużąc oczy i wstała z ławki, by oprzeć dłonie na biodrach, oczywiście z nieukrywaną ciekawością mi się przyglądając.

- Nikiforov? - zapytała wprost patrząc wymownie to na mnie to na kieszeń z tkwiącym w niej numerem telefonu. Odpowiedziałem na to jedynie bezradnym uśmiechem. - Tak myślałam, szybki jest, ale w zasadzie wcale mu się nie dziwię. Może facet Ci pomoże trochę wyjść z tej strefy komfortu.

Zmarszczyłem brwi nie do końca rozumiejąc co ma na myśli.

- Słucham? Wszystko jest ze mną okej, czuję się świetnie ze sobą i tak dalej - mruknąłem trochę urażony. Czy ona miała mnie za zamkniętego w sobie nerda?

- Wiem swoje, Yuuri. Nie martw się, zrobimy z Ciebie bóstwo jak juz dojdzie do pierwszej randki - obiecała Okukawa bacznie mnie obserwując. - Będziesz Erosem jak się patrzy!

- Czym będę? To jakiś aktor porno? - zapytałem głupio podnosząc się i zakładając plecak na ramię, zaś w dłoń biorąc prezent od Victora. - Nieważne, Minako-sensei. Może i się z nim kiedyś umówię, nie twierdzę, że, tylko, że sam sobie z tym poradzę.

Naprawdę nie miałem ochoty się z tą wścibską babą kłócić, już dosyć mnie zawstydzała rozmawiając ze mną o jakichś Erosach i innych dziwactwach.

- Na pewno sobie poradzisz, Yuuri-kun. Tylko, że jeśli nie zaczniesz działać to Twoja szansa na szczęście przejdzie Ci bokiem, wiesz o tym? - Minako założyła ramiona na wielkich piersiach i zaczęła tupać stopą w miejscu. - Znam Victora, na Twoje nieszczęście i nie myśl sobie, że będę stała z boku i tylko się bezczynnie gapiła. Jeśli się uprzesz to wejdę do akcji, kumasz?

Pozostawiłem to bez komentarza. Zabrałem rzeczy i wyszedłem z budynku przedszkola, by udać się w stronę przystanku autobusowego. Od lat walczyłem z chorobliwą nieśmiałością i przekonaniem, że na nic sobie nie zasłużyłem, po podstawówce, która mnie zniszczyła byłem pewny niemal na sto procent, że nikt nie jest w stanie wygonić ze mnie tego małego potworka odpowiedzialnego za mój ból egzystencjalny.

Pomyślałem o Victorze. Czy nie byłoby mu wstyd pokazać się na mieście z kimś takim jak ja? Oczywiście, że tak, ale z drugiej strony po co więc miałby zostawiać mi swój numer telefonu? Nikt, kto robi sobie jaja z uczuć drugiej osoby nie wciska jej kontaktu do siebie.

Wysunąłem z kieszeni zbitą w rulon kartkę i przyjrzałem się jej jeszcze raz, naprawdę nie wiedząc co z tym wszystkim zrobić. Rozum jedno, serce drugie, intuicja trzecie. Koniec końców do domu dotarłem z kłębiącą się w głowie myślą, że może jednak... że może warto zaryzykować... A potem przypominałem sobie jak bardzo ja i Nikiforov byliśmy od siebie odlegli i jak bardzo wiele nas różniło. On pewnie był bogaty i otaczał się ludźmi z wyższych sfer, co mu więc po mnie, zwykłym chłopaku pracującym z dziećmi? Nic, zupełnie nic. Siedząc w swoim pokoju w wynajmowanym mieszkanku miałem mieszane uczucia co do tego wszystkiego. Byliśmy z dwóch różnych światów, dwa zupełnie inne typy.

- Ehh, Yuuri Yuuri - wywróciłem oczyma po raz enty tego dnia wpatrując się w białą kartkę z ciągiem cyfr. Odwróciłem od niej wzrok, gdy padł on finalnie na lustro wiszące nad moim biurkiem. Widziałem w nim najzwyczajniejszego w świecie Japończyka, z brązowymi tęczówkami, ciemnymi jak heban włosami i perspektywami na piękną przyszłość. Wiedziałem i czułem, że mogę wiele, ale sam nie zrobię nic. Potrzebowałem u boku kogoś, kto mnie wesprze i odgoni na bok wszelkie przeświadczenie o tym jak jestem beznadziejny.

Trenera. Motywatora. Przyjaciela. Słowem - kogoś kto uwierzy we mnie, wskaże droge i tylko popchnie do przodu, bym dalej ruszył już sam. Chyba podświadomie pomyślałem o Nikiforovie, tak po prostu. Nie ukrywam - przystojny był. I wyglądał na uprzejmego. Dlaczego więc nie dać sobie szansy na szczęście skoro to samo pchało się drzwiami i oknami, by owinąć się wokół mojego serca?

Miałem tylko nadzieję, że jednak odpisze mi na wiadomość.

Bluemiss_96 💙🐽

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Bluemiss_96 💙🐽




Pan Nikiforov i ja; Victuuri Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz