Porażka ma krótkie nogi

Start from the beginning
                                    

Nie spodziewał się takiej reakcji. Przewidywał rzucenie się mu na szyję i pełnię szczęścia, a co ujrzał? Zniesmaczoną dziewczynę, która w obecnej chwili była jedną wielką niewiadomą.

— Jesteś mną zawiedziona?

— Jestem zawiedziona tym, że nie szanujesz mojego zdania, Chat, nie... Adrienie Agreste — mówiąc to, stanęła prosto. Wiatr muskał jej oczy, była o krok od zamarznięcia, a jednak dalej się trzymała, by nie ukazać swoich słabości.

Była zagubiona, a jej dusza zagłębiała się w zgiełku masywu pytań pozostawionych bez odpowiedzi. Serce miało już za chwilę wybuchnąć, oczy wypłakać tyle łez, że żaden dół nie byłby w stanie ich pomieścić.
Chciała uciec, bo wiedziała, że dłużej przy nim nie wytrwa: Adrien, jej przyjaciel, był zarazem partnerem na misjach, którego non stop odtrącała ze względu na niego. Przecież to absurd!

— Już... Nic nie rozumiem — złapała się za głowę załamana. — Dlaczego akurat ty? Dlaczego?

— Kocham cię — wyszeptał.

Zamurowało ją.

— Kocham cię już od naszego pierwszego spotkania, od naszej pierwszej misji — wyznał, a ta zadrżała. — Jesteś... Inna. Boisz się, ale tego nie pokazujesz. Pomagasz każdemu, komu ta pomoc jest potrzebna, jesteś uroczą łamagą, która ratuje Paryż, by wyzwolić ludzi spod potęgi Władcy Ciem. I to właśnie nam było dane się spotkać. Dane nam było się pokłócić o tą durną gumę, aby zostać przyjaciółmi. Dane nam było wpaść na siebie po transformacji w superbohaterów. Ale mi nie było dane być cierpliwym. Nie mogę dłużej patrzeć, jak moja Biedronka trwa w objęciach kogoś innego niż mnie. — spoważniał. — Jaka jest twoja odpowiedź?

Bał się przeogromnie, ale nie chciał tego okazywać w tak ważnym momencie. Marinette toczyła z samą sobą nieprzerwaną walkę.

— Wybacz, Adrien — wydukała. — Przed okryciem, kim jestem... Musiałeś mnie widzieć jako nikogo więcej... Niż przyjaciółkę. Moja odpowiedź  brzmi "nie". Zakochałeś się w wydealizowanej Biedronce, zaś ja...  Cóż, ja też nie jestem lepsza. 

Spojrzała na Tikki i Plagga, co dziwnie się jej przyglądali. Mieli zamiar ją udusić, ale jednak w pewnym sensie ją rozumieli. Blondyn źle dobrał słowa.

Dotknięta odbytą rozmową, rzuciła się do ucieczki, pozostawiając chłopaka w dobijającej ciszy. Ciszy, która dała mu do zrozumienia... że właśnie został odrzucony. Spuścił niemrawo głowę i udał się w stronę parku, kompletnie nie przejmując się swoim wyglądem. W tamtej chwili znany był mu jedynie fakt, iż jego plan spalił na panewce i w żadnym stopniu on nie zadziałał.

— Może camembertu? — zaproponował Plagg. — Albo... innego sera? — na brak reakcji, głośno westchnął. — Dobra, mogę się nawet do ciebie przytulić. Co ty na to? Darmowy przytulas od najprzystojniejszego kwami w całym uniwersum? Niejedna by na to przystała. Uaah! Sława wśród płci pięknej jest taka kojąca i — przerwał, gdy zrozumiał, że się nieco zapędził. — Sorry, młody.

***

Następne dni były nie dość, że ponure, to i bolesne. Dziewczyna za każdym razem, gdy go widziała, chowała się po kątach, byle tylko nie złapać z nim kontaktu wzrokowego. Fakt, była zraniona tym, że to jej silniejsza wersja zdobyła jego serce. Tyle że ta wersja... Nie była dla niej powodem do dumy. Pragnęła go w sobie rozkochać prawdziwym obliczem, tymczasem zrobiła na odwrót. Wstydziła się także tego, że tak podle go potraktowała: w końcu mogła inaczej to wszystko powiedzieć, tymczasem uciekła niczym tchórz, któremu strach każdego dnia jest znany.

Sztuka podrywu || Miraculous ✔Where stories live. Discover now