× 2 ×

26 3 2
                                    

Następnego dnia nie wiedzieć czemu zależało mi na tym, żeby wyglądać... dobrze. Linda wyszła już do pracy kiedy się obudziłem- standard. Zrobiłem sobie kawę i usiadłem przy oknie. Mamy nie było więc mogłem spokojnie zapalić. Poczułem wibracje telefonu...

Gerard: Wstałeś już?

Ty: Mhm...

Gerard: Przeszkadzam ci?

Ty: Tak, przeszkadzasz mi w siedzeniu na parapecie i zamienianiu tlenu na dwutlenek węgla.

Gerard: A wczoraj byłeś taki małomówny... Idziesz dzisiaj do nas?

Ty: No tak, mówiłem przecież. Do zobaczenia w szkole.

Odłożyłem komórkę i wróciłem do wcześniej wykonywanych czynności rozkoszując się tytoniem. Lekcje zaczynały się za pół godziny a żeby dojść do szkoły potrzebowałem 15 minut co dawało mi drugie tyle na ubranie się i pomalowanie oczu. Jak zwykle założyłem czarną bluzkę z długim rękawem i rurki w tym samym kolorze. Przejechałem po oczach kredką, jednak gdy przejrzałem się w lustrze wziąłem do ręki czerwony cień i dodałem go niedbale na powieki.

× × ×

W szkole pomimo dopiero zaczętego roku ta gruba szmata od chemii już wstawiła mi dwie jedynki, uwagę i zagrożenie tylko za to, że kurwa przyszedłem na lekcję. Mści się bo w zeszłym roku jak wzięła mnie do odpowiedzi porównałem ją do Hitlera 21 wieku (i nie chodziło tylko wąsik). Wreszcie dzwonek zasygnalizował koniec lekcji i moja ulubiona nauczycielka Gertruda Defense wypuściła nas z sali.

- Uwzięła się na ciebie, co?

- Taak...- mruknąłem do Waya.

- Ja się jej nie dziwię... Po tym Hitlerze w zeszłym roku też bym się na ciebie uwzięła...- mruknęła Kristin.

- No sorry ta babka opowiadała nam o konstrukcji bomby atomowej z taką pasją... I jeszcze ta jej twarz kiedy pokazywała bardzo żrące kwasy... Jakby chciała wymordować pół kuli ziemskiej...

- Frank chyba wypowiedziałeś dzisiaj więcej słów niż w ciągu całego ostatniego roku... Jestem pod wrażeniem.- Colby szturchnęła mnie w ramię. Czy oni mają mnie za aż takiego kosmitę?

×××

Stołówka szkolna zawsze była uosobieniem dżungli... Dzieliła się na głównie na cztery części:
Przy wejściu niczym pawie puszyła się szkolna elita- drużyna koszykarska i cheerleaderki. Myślą, że wszyscy ich kochają ale tak naprawdę cała szkoła modli się, żeby w ich stolik trafił piorun.
Obok okien siedziały szympansy- najinteligentniejsze w świecie zwierząt, wiecznie z nosem w książkach (głównie prawiczki, okularnicy i dziewczyny w spódnicach za kolano).
Papugi w trzecim sektorze to outsiderzy, szkolne dziwolągi i jeszcze do niedawna ja. Chociaż w przeciwieństwie do reszty nie chodziłem w pastelowych ciuchach, nie miałem całej twarzy w kolczykach, nie przeciąłem sobie języka na pół i nie nosiłem fioletowego irokeza.
Ostatniej części nie dało się przydzielić do konkretnego gatunku... Może kameleony? Ci którzy nie ingerują zbytnio w życie szkoły ani nie szukają uwagi a jedyne czego pragną to święty spokój. Wśród nich można było znaleźć kilku emosów, oczywiście według moich nowych przyjaciół pójście do ich stolika to wspaniały pomysł...

We czwórkę (razem z Mikeyem) usiedliśmy obok kilku gości z innej klasy maturalnej. Przedstawili się jako Brendon Urie, Kellin Quinn, Vic Fuentes, Remington Leith i Dallon Weeks. Widziałem ich kilka razy na korytarzu ale nie specjalnie mnie do nich ciągnęło...

as we fade in the dark || FRERARDOn viuen les histories. Descobreix ara