× 1 ×

74 10 0
                                    

1 września. Nienawidzę go. Kolejne 183 dni piekła. Jak ja tęskniłem za tym wkurwiającym dźwiękiem budzika... Zwlekając się z łóżka założyłem czarne rurki.

- Frank, śniadanie!- zawołała Linda. Gdy byłem już w kuchni wcisnęła mi do ręki dwa tosty a sama zaczęła obsesyjnie sprawdzać, czy nie zapomniała czegoś do pracy.

- Podwieźć cię?- zapytała nagle.

- Nie... Szkoła jest blisko...

- Jeśli nie chcesz nie chcesz to lecę do pracy. Mam strasznie dużo roboty... Nowe rozliczenia i jeszcze dodatkowe szkolenie... No dobra... Pa słońce, spróbuj znaleźć sobie jakichkolwiek przyjaciół i nie wagaruj.- zawołała zamykając drzwi. Moja rodzicielka poprostu musi być pracoholiczką.

Zjadłem tosty, ubrałem się, zaplikowałem guyliner i zapakowałem plecak. Do lekcji miałem jeszcze 20 minut, pomimo tego już opuściłem mieszkanie i wolnym krokiem zacząłem iść w stronę tej przeklętej szkoły katolickiej... Zastanawiam się czy nauczyciele zdają sobie sprawę z tego, że połowa uczniów nie jest wierząca.

× × ×

Liceum to koszmar. Pełno fałszywych ludzi, obdrapane korytarze, zrzędliwi nauczyciele i oceny. Moje zazwyczaj niezbyt dobre... Większość osób przychodzi tu tylko dla przyjaciół , no cóż... Ja ich nie mam. Podsumowując- nie mam żadnego powodu by lubić rok szkolny.

× × ×

- CISZA!- przywitał nas ciepło Dickon Bremse (nasz wychowawca). Po chwili do klasy wbiegł jakiś chłopak którego nigdy wcześniej nie widziałem.

- Oh, Gerard?- upewnił się Bremse, chłopak tylko pokiwał głową.- Wspaniałe. Wybornie. Wyśmienicie. To Gerard Way, jest nowy w naszym mieście i będzie chodził do waszej klasy. Mam nadzieję, że ciepło go przyjmiecie i nie będzie żadnych problemów w związku z jego przybyciem. Z ważnych informacji przypominam, że jesteście klasie maturalnej więc bierzcie się do nauki!

Gerard Way był... intrygujący. Miał czarne włosy, zielone oczy podkreślone czarną kredką i koszulkę z Misfits pod czarną skórą. Od razu usiadł w ostatniej ławce od okna i zaczął coś szkicować... Moje miejsce znajdowało się po stronie drzwi, też w ostatniej ławce więc gdy tylko było to możliwe przyglądałem się mu jak w skupieniu kreślił ołówkiem kolejne linie na kartce zamiast słuchać wykładu biednego Dicka (współczuję mu imienia) o liczbie π.

Lekcja minęła całkiem szybko a na przerwie standardowo usiadłem pod ścianą z słuchawkami, włączyłem Smashing Pumpkins i poświęciłem całą swoją uwagę muzyce. Jednak trudno jest skupić się na czymkolwiek jeśli centralnie przed tobą stanie tyłek Way'a. Chłopak rozmawiał z jakąś blondynką z naszej klasy... Miała na na sobie mocny makijaż, czarną sukienkę i uszka myszki Miki... Chyba ją kojarzę... Kim? Katherine? Kelly? Kristin! (nie znam połowy nazwisk ludzi z mojej klasy, musicie mi wybaczyć). Nagle dziewczyna wskazała na mnie i gestem ręki zaprosiła do nich. Lekko zaskoczony zdjąłem słuchawki i podszedłem do pary.

- No więc to jest Frankie.- nikt tak do mnie nie mówi...- Nasza dusza towarzystwa! Powinniście się polubić...- puściła do mnie oczko i uśmiechnęła się serdecznie.

- Gerard Way.- czarnowłosy podał mi rękę.- Krissy pokazuje mi szkołę... Chcesz dołączyć?

- Ym...

- GERARD, KRISTIN!- usłyszałem za sobą. W naszą stronę biegł kolejny chłopak. Na 100% też nowy.- Patrzcie!- wyciągnął z kieszeni telefon i pokazał artykuł o jednorożcach w New Jersey. Chwila... O jednorożcach?! W New Jersey?! Zacząłem się śmiać ale w momencie w którym Gerard poklepał blondyna do głowie a Kristin pocałowała go w policzek zrobiło mi się głupio.

as we fade in the dark || FRERARDWhere stories live. Discover now