°°12°°

4.8K 255 82
                                    

Obudziło mnie głaskanie po głowie i drapanie za uszkiem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Obudziło mnie głaskanie po głowie i drapanie za uszkiem. Uchyliłem lekko sklejone oczy i zacząłem się przyglądać, jednak obraz mi się rozmazywał. Przetarłem oczka piąstkami i otworzyłem szeroko, dostrzegając hyunga, patrzącego na mnie z delikatnym uśmiechem na twarzy.

Przesunąłem główkę, żeby czerpać jeszcze więcej przyjemności z głaskania i pomrukiwałem cichutko.

- Skoro mój kotek się obudził, to....możesz mi wyjaśnić co do jasnej cholery stało się w kuchni i mojej szafie?! - jego ton głosu był oschły i surowy, aż przeszły mnie dreszcze.

Odsunął rękę z moich włosów, ale nadal trzymał nad nimi. Bałem się. Bałem się, że zaraz mnie uderzy, nakrzyczy bardziej albo zrobi coś jeszcze gorszego j-jak poprzedni właściciel. Po moich policzkach zaczęły lecieć łzy, nie chciałem znów lądować na ulicy. Tak bardzo tego nie chciałem.

- Jimin? - kucnął przede mną i położył ręce na moich ramionach. - Jiminnie? Ej, nie płacz, szkrabie. Przepraszam, okej? Nie płacz, proszę. Nic się przecież nie stało, zaraz posprzątam. -teraz mówił z przejęciem, ale jego głos był łagodny.

- H-hyung - czknąłem - przep-przepraszam, ż-że robię ci tt..tyle problemów. Jj...ja posprzątam! Tylko mnie nie wyrzucaj, proszę! Ani nie bij - dodałem szeptem.

Poczułem jak oplatają mnie silne ramiona miętowowłosego, a po chwili delikatnie bujaliśmy się na boki, co było naprawdę~ uspokajające.

Wtuliłem twarz w zgięcie łokcia starszego, a zaraz potem na mojej skroni zawitał delikatny buziak. Zarumieniłem się, ale też ostatecznie uspokoiłem.

- Jiminnie, głuptasie. Nie zamierzam cię wyrzucać, za to, że troszkę nabałaganiłeś. Co prawda nie uśmiecha mi się sprzątanie tego, ale tym bardziej nie chciałbym cię widzieć smutnego. Hmmm, rozumiesz? - mówił to wszystko szeptem, wprost do mojego uszka, co przyprawiało mnie o motylki w brzuchu. Mruknąłem w odpowiedzi i poczułem zimne dłonie pod bluzą.

- A teraz wytłumacz, co się działo, że teraz wygląda to tak, a nie inaczej? - złapał mnie za biodra i przekręcił przodem do siebie, sadzając sobie na udach, zaraz też jego ręce wróciły na mój brzuch.

- Umm....chciałem sobie wybrać ubranka na dzisiaj, ale nie lubię ciemnych, więc jak zobaczyłem tą bialutką bluzę to....zacząłem się wspinać po szafie, ah~ - chłopak zaczął jeździź palcem wzdłuż mojego kręgosłupa i żeber, co było baaaardzo przyjeemne.

- Kotecek tak lubi? - mruknąłem. -Uroczo, ale wolałbym żebyś kontynuował.

- I ją sięgnąłem, ale chwilę potem spadłem, no i półka też się oberwała. Przepraszam - plątałem palce, uciekając też wzrokiem od starszego.

- Nic ci nie jest?

- Huh? - zdziwiłem się, bo przecież dlaczego miałby się interesować tym, czy coś mnie boli? Nikt tak wcześniej nie robił. - Trochę pupa, ale nic poza tym. - żylaste ręce przeniosły się z mojej talii na pupę, którą zaczęły ugniatać.

- Lepiej troszkę, czy mam pocałować?

- Je-st świetnie, yh~. - speszyłem się okropnie, on jest kochany nawet, przy takich romantycznych(?) czynnościach. A może to było jakieś inne słowo....

- Wiesz co? Dobrze, że założyłeś tą bluzę, wyglądasz jak aniołek. Mój najpiękniejszy aniołek.

- Przestań mnie tak zawstydzać, hyungie~.

- Jesteś zbyt uroczy, gdy się peszysz. - uśmiechnął się chytrze, a ja popatrzyłem na niego najgroźniej jak potrafiłem. - Oj, no już dobrze. Opowiadaj dalej.

- Nie wiedziałem co robić później, bo nie ma bezpiecznych i zarazem fajnych zabaw. No i wpadłem na pomysł, że mógłbym coś zrobić w kuchni. - wstałem z kolan starszego i pobiegłem do wspomnianego pomieszczenia.

Wyjąłem przygotowane mochi i ustawiłem ładnie na talerzu, a następnie przyniosłem je miętowowłosemu.

- To jest moje mochi. Sam wszystko zrobiłem! Mam nadzieję, że ci posmakuje~ - podałem mu talerz i uważnie przypatrywałem się jego reakcji.

Wziął jedno i wpakował całe na raz, oblizując od razu palce. Mlaskał głośno i przymykał oczy. Ciekawe jak bardzo jest złe, skoro aż nie chce na mnie patrzeć. Gdy wszystko przełknął spojrzał na mnie i uśmiechnął się.

- To jest przepyszne! Ugh...nigdy w życiu nie jadłem lepszego mochi. To wynagradza mi nawet ten armagedon w kuchni. - wsadził kolejne i rozkoszował się jego smakiem, a ja? Ja patrzyłem na to dumny, że przynajmniej tego nie zepsułem.

- Cieszę się, hyungie. - usiadłem obok i oparłem o jego ramię, patrząc kątem oka jak pałaszuje kolejne przysmaki. Czemu musi być tak przystojny, nawet kiedy je?!

Chyba traktuję go trochę inaczej niż zwykłego właściciela. Chciałbym, żeby był kimś więcej w moim życiu.

~~~~~~~~~~~~~~
Jiminnie przeżywa kilka chwil radości, a ja dziękuję za ponad 330 wyświetleń~~~
*-* luvvv u so much🐝✨

Excellent lovers//yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz