tine

1K 38 7
                                    

Avatar: legenda Aanga

imagin | Zuko

Dziewczyna poprawiła kilka kosmyków, które opadły na jej twarz. Założyła je za ucho, spoglądając na mężczyznę, który siedział wpatrzony w ognisko. Od dłuższego czasu, [T.I.] mogłaby się założyć, że minęły godziny, był niemal nieruchomy. Dziewczyna potarła swoje ramiona, gdyż nocny chłód dawał się we znaki. Jej palce niemal zupełnie skostniały a jedyne co mogła robić, to spoglądać w stronę pogrążonego we własnych myślach Zuko. Nie chciała mu przeszkadzać. Potrzebował ciszy i chwili spokoju. Potrzebował wsłuchać się w trzask ognia i szum drzew, poruszanych zimnym wiatrem.

Zawsze była dla niego wsparciem. Nie pochwalała wielu jego decyzji, próbowała przemówić mu do rozumu tak wiele razy, że słowa już plątały jej się w głowie. A gdy nadchodziły druzgocące konsekwencje, ona wciąż przy nim trwała.

Był oziębły a jedyną emocją, jaka kierowała jego życiem, była złość. Złość zabijała miłość, szacunek, współczucie. Chorobliwa wściekłość wyryła na nim swoje piętno, dając wrażenie, że już nigdy nie będzie mógł się od niej uwolnić.

Był tylko dzieckiem. Skrzywdzonym, zranionym, zagubionym. Nie nauczono go miłości, a jedynie wojskowego posłuszeństwa, w którym i tak nie mógł trwać zbyt długo. Obracał się wśród przepychu i bezwzględnych władców oraz generałów. Jak więc miał nauczyć się współczucia i godnego postępowania, gdy za jedyny wzorzec służył mu jego okrutny ojciec?

[T.I.] podniosła się z ziemi na nieco chwiejnych nogach, po czym podeszła w stronę chłopaka. Popatrzyła na niego z góry, jednak ten nawet nie zwrócił na nią spojrzenia. Dziewczyna opadła delikatnie na zieloną trawę, siadając tuż obok niego. Wzięła głęboki wdech, napawając się ciepłem ogniska. Wystawiła dłonie w stronę płomieni, rozgrzewając się nieco.

Spojrzał na nią kątem oka tak, by tego nie zauważyła. Jej zaróżowione z zimna policzki oraz nos skąpane były w żółtym świetle, jakie biło od ognia. Rzęsy rzucały na jej skronie długie, tajemnicze cienie, co sprawiało, że wyglądała jak przerażająco piękne leśne stworzenie.

Doceniał jej wsparcie i obecność. Brał sobie do serca jej rady, chociaż nieczęsto postępował zgodnie z nimi. Była dobra i pełna miłości, co cenił w niej najbardziej. Wiedziała kiedy zamilknąć i nie raczyć go swoją krytyką, a kiedy nieco go ukierunkować. Nie dawała ponieść się chwili i trudno było wtrącić ją z równowagi.

[T.I.] i Zuko byli jak ogień i woda, i to w dosłownym tego znaczeniu, bowiem dziewczyna była magiem wody z południowego plemienia. Porwana jako dziecko, przemycona na królewski dwór, była tylko służką, która zmuszona wypełniać wszystkie kapryśne polecenia magów ognia, z każdym dniem doznawała coraz więcej niesprawiedliwości i uczyła się pokory.

Nie pałała nienawiścią, co dla Zuko, który znał jej historię, było nas wyraz dziwne. Powinna przecież płonąć chęcią zemsty.

- Co mam zrobić? - zapytał, a w jego głosie nie było słychać nic, z wyjątkiem rozdzierającej pustki. [T.I.] spojrzała po nim smutnym spojrzeniem, a jej serce niemal pękło na pół.

Przez wiele lat dziewczyna nie mogła znieść widoku młodego księcia ani nikogo, kto należał do królewskiej rodziny, albo w ogóle do nacji ognia. Kiełkowała w niej żywa wściekłość, którą pomógł jej ujarzmić jeden ze starszych mieszczan. Kair stał się jej przyjacielem. Nie był dumny z tego, co jego naród sprowadził na świat. Era stuletniej wojny i śmierci nie była mu przychylna, nawet jeżeli urodził się i wychował w stolicy.

- Zmieniłeś się - odparła po chwili ciszy, nie spuszczając spojrzenia z iskrzącego się kawałka drewna. - Jednak wybaczenie nie przychodzi łatwo. Jeden z żołnierzy twego ojca zgładził matkę dziewczyny z południowego plemienia. Przez kilka miesięcy nie dawałeś Avatarowi spokoju, chcąc pojmać go w zamian za utracony honor. Ale to minęło. I oni też to zrozumieją.

- Poparzyłem niewidomego maga ziemi. Jedyną osobę, jaka chciała mi pomóc. Jestem beznadziejny w byciu dobrym - stwierdził z wyrzutem, po czym gwałtownie położył się na ziemi. [T.I.] zachichotała pod nosem, podpierając się dłońmi o trawę zroszoną już niemal poranną rosą.

Byli dziećmi. Czy rozumieli stan zakochania?

[T.I.] była dla niego kimś wyjątkowym. Lubił słuchać jej głosu, chociaż nie doznawał tej przyjemności zbyt często. Niektórym mógł wydawać się on zdecydowanie zbyt monotonny, jednak jego po prostu uspokajał. Nie potrafił zliczyć ile raz był na skraju wybuchu, a wystarczyło tylko kilka jej słów, by znów mógł się wyciszyć. Pomagała stać się mu lepszym człowiekiem.

- Dziękuję.

Boże, co się dzieje, Ćiri pierwszy raz od prawie dwóch (?) miesięcy coś opublikowała.

No to tak. Trzecia klasa gimnazjum, kurator z biolki, matmy i WOSu, konkurs z biologii, dodatkowe zajęcia w prawie każdy dzień tygodnia i pisanie artykułów do gazetki szkolnej sprawiają, że nie mam czasu się wyspać, a co dopiero wziąć się za pisanie. To będzie dla mnie ciężki rok (najgorzej do grudnia, potem sobie już jakoś będę radzić). Więc zbyt wielu rozdziałów do tego czasu się nie spodziewajcie.

Ale tak, żyję.

Multifandomowe imaginy | one-shoty | x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz