aisling

2.3K 83 8
                                    

Marvel

imagin | loki laufeyson

Dziewczyna spojrzała w błyszczące oczy bożka, zakładając za ucho pasmo zdrowych włosów. Loki nie mógł oderwać wzroku od jej rumianej twarzy. Wziął głęboki wdech, czując otumaniający zapach stokrotek, jaki od niej bił.

Ciepłe, wiosenne słońce błyszczało na bezchmurnym, niebieskim niebie. Leżeli na dużym, czerwonym kocu, znajdującym się w cieniu ogromnego, liściastego drzewa. Wokół nie było nikogo. Słychać było tylko wesołe bzyczenie małych pszczół.

— Uśmiechnij się — poprosiła cicho dziewczyna, układając dłoń na jego policzku. Czarne jak noc, delikatne włosy muskały jej filigranową skórę, wprawiając [T.I.] w jeszcze lepszy nastrój. Strąciła z kolan resztki soczyście zielonej trawy, wciąż nie spuszczając z niego radosnego spojrzenia. Oddychała głęboko i spokojnie, wreszcie czując się szczęśliwa. — Wiesz jak lubię twój uśmiech.

Loki, wypełniając prośbę dziewczyny, spuścił lekko zakłopotany wzrok. Kobieta zachichotała widząc jego niepewność.

W ich relacji był taki niemal od zawsze. [T.I.] wiedziała, że od samego początku powstała między nimi osobliwa więź, której nie sposób było przerwać. Gdy przychodził czas, by porozmawiać o uczuciach, zachowanie Lokiego cechowało się arogancją, rzadziej pierzchliwością. Dziewczyna była szczęśliwa, że w stosunku do niej bożek pozostawał z lekka wstydliwy.

Nie lubił mówić o swoich uczuciach, a już tym bardziej świadomie ich okazywać. Bezbronność i bezsilność jaka w nim rosła za każdym razem, gdy ten temat był poruszany, była dla niego nad wyraz bolesna. Czuł się wtedy obdarty ze zbroi obojętnośi, jaką budował przez tyle lat, niemal nagi i odsłonięty na atak z każdej możliwej strony. Dlaczego miał więc się narażać?

Znalazł ją. Znalazł osobę, dla której warto było zaryzykować tak wiele. Rozmowa o jego uczuciach wciąż była dla niego nazbyt frustrująca, jednak dziewczyna starała się poruszać ten temat niemal każdego dnia. Chciała go do tego przyzwyczaić, przekonać, że czuć nie jest niczym złym. Prawie jej się udało.

— Tak rzadko się uśmiechasz — szeptała dalej, strącając z jego twarzy włosy, jakie tam opadły. Bożek chłonął jej głos niczym najpięknięjszą melodię. Czuł pokrzepiające ciepło jej dłoni na swojej zimnej jak lód skórze. Zahaczyła kciukiem o jego usta, a mężczyzna westchnął cicho. — Kocham cię, Loki.

Mężczyzna poderwał się nagle na ogromnym łożu, zastanawiając się jak w ogóle mógł zasnąć. Wziął kilka głębokich wdechów, a jego rozbiegany wzrok szybko przebiegł po całej, niemal królewskiej sypialni. Długie, ciemnozielone zasłony nie wpuszczały do pokoju nawet krztyny słonecznego światła, jakie właśnie wspinało się na sklepienie, przyćmiewając swym oślepiającym blaskiem inne gwiazdy.

Bożek spojrzał na puste miejsce tuż obok swojej prawej dłoni. Przesunął ręką wzdłuż aksamitnej pościeli, czując chłód od niej bijący. Nie znalazł tam nikogo. Ona nie żyła.

Poszedł spać.

Przypominam o możliwości składania zamówień.

Multifandomowe imaginy | one-shoty | x readerWhere stories live. Discover now