26

366 23 10
                                    

Spędziliśmy w Los Angeles jeszcze kilka dni, po czym każde z nas wróciło do domu. Cieszyłem się, że spędziłem jeszcze trochę czasu z Jess, zanim wyjechała na uczelnię. Nie wiedziałem, jak bez niej wytrzymam. Gdyby jeszcze wybrała uczelnię bliżej domu, byłbym bardziej zadowolony, ale ona zdecydowała się na drugi koniec kraju. Miałem nadzieję, że uda mi się często z nią spotykać. Wiedziałem, że nie poddam się i będę o nią walczył.

Dziś Jess wyjeżdżała na studia. Miałem zamiar odwieźć ją na lotnisko i tam się z nią pożegnać. Wstałem wcześnie rano i zjadłem śniadanie. Denerwowałem się i prawie nic nie przechodziło mi przez gardło. Przed siódmą podjechałem samochodem na podjazd Jess. Wysiadłem z pojazdu i drżącą dłonią zapukałem w drzwi. Już po chwili ujrzałem przed sobą moją dziewczynę. Doskonale było widać, że była w złym stanie. Chyba podobnie jak ja płakała przez pół nocy. Wiedziałem, że będę mógł ją odwiedzać, ale świadomość, że będzie tak daleko ode mnie, mnie dobijała.

- Cześć, Daniel. Wejdź proszę - powiedziała Jess, uśmiechając się do mnie. Skinąłem głową i wszedłem do środka. Jej rodzice krzątali się po kuchni. W przedpokoju stały dwie walizki. To naprawdę się działo. Tak bardzo tego nie chciałem. Miałem wrażenie, że Jess również nie chciała wyjeżdżać. Chyba tylko dzięki moim próbom przekonywania jej nie zrezygnowała ze swoich planów.

Jess oparła się o ścianę i spojrzała mi się w oczy.

- Nie wiem, czy dobrze robię - oznajmiła. Myślałem, że zaraz się rozklei i zacznie płakać. Znałem Jess. Wiedziałem, jak się zachowuje w konkretnych sytuacjach.

- Musisz spróbować. Przecież zawsze możesz wrócić do domu - odparłem, podchodząc bliżej dziewczyny. Przytuliłem ją i o mało się nie rozkleiłem. Nie mogłem płakać. Nie przy niej. Nie teraz.

- Będę za tobą potwornie tęsknić, wiesz? - spytała, odsuwając się ode mnie, aby spojrzeć się na mnie.

- Wiem. Ja za to nie będę miał czasu za tobą tęsknić, kiedy będę w trasie - odpowiedziałem, śmiejąc się.

- Jesteś naprawdę okropny, Seavey - odrzekła Jess, udając obrażoną.

- Wiesz przecież, że będę walczył, aby tylko nie rzucić koncertu i jechać do ciebie - wyznałem, nie przestając się uśmiechać.

- Wiem, Daniel. Wiem o tym.

Chwilę później dołączyli do nas rodzice Jess, którzy żegnali się z nią przez długi czas.

- Mamo, mam lot za dwie godziny. Naprawdę muszę już jechać - powiedziała Jess, starając się uwolnić z objęć mamy. Kobieta uśmiechnęła się przez łzy i podeszła do mnie.

- Odwieź ją bezpiecznie, Daniel - poprosiła.

- Oczywiście - odparłem, chwytając walizki Jess. Kiedy pakowałem je do bagażnika, dziewczyna żegnała się jeszcze z rodzicami. Całkowicie ich rozumiałem. Kiedy ja jechałem w pierwszą trasę koncertową, moi rodzice nie chcieli mnie wypuścić z domu. Dobrze, że miałem przy sobie Tylera, bo tylko przez jego obecność, moi rodzice nie zdecydowali się zabarykadować mnie w domu.

Po chwili Jess wybiegła z domu i weszła do samochodu, machając rodzicom na pożegnanie. Kiedy spakowałem jej bagaże, wszedłem do środka i usiadłem za kierownicą.

- Myślałam, że już nigdy mnie nie wypuszczą - zażartowała Jess, śmiejąc się.

- Ja też cię chyba nie wypuszczę. Zablokuję drzwi samochodu i będę woził cię po Portland tak długo, aż będę miał pewność, że spóźnisz się na samolot - powiedziałem. Mimo żartu, nie potrafiłem się uśmiechnąć. Właśnie traciłem jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Bolało mnie to.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 06, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Turn it off - Daniel SeaveyWhere stories live. Discover now