Rozdział IV

85 6 0
                                    

Tuż po zapoznaniu Kayna rozpaliliśmy oganisko, byłam bardzo zmęczona tej nocy. Zakryłam się ogonami i zapadłam w sen. Jak się obudziłam Zeda nie było, a jego uczeń bacznie mnie obserwował.

-Coś się stało - zapytałam.
-Nie nic - odrazu wstał i sięgną po swoją broń.
-Gdzie jest Zed?
-Zawsze wcześnie wstaje i wraca wieczorami - podał mi dłoń, abym wstała.
-Gdzieś idziemy?
-Jesteś głodna?
-nie jadłam nic od wczoraj - po tych słowach złapałam się jedną ręką za brzuch.
-To już wiesz gdzie idziemy

Po paru minutach drogi znaleźliśmy się w niewielkiej wiosce.

-Chodź znam tu dobrą karczmę - spojrzałam na niego niepewnie.
-Ale ja nie mam pieniędzy - lekko po smutniałam.
-Ale Ja stawiam - jeszcze raz na niego spojrzałam i poszłam za nim.

Gdy weszliśmy do karczmy nastała dziwna cisza, wszyscy co byli w środku nam się przyglądali, a w szczególności Mi. Poczułam wzrok wszystkich zebranych na moich ogonach... Nie tylko wzrok, jeden z nich złapał mnie za jeden i przyciągną do siebie. Kayn odrazu zareagował i przygwoździł chłopa do ściany, coś mu wyszeptał ale nie usłyszałam. Kiedy go zostawił złapałam chłopaka za ręke. Przyznam że troche się niektórych bałam. Po złożeniu zamówienia usiedliśmy przy stoliku, a koło nad usiadł dobrze Mi znany Yasuo, na jego widok spuściłam głowe.

-Witaj
-Cześć - trochę głupio że go ostatnio zostawiłam.
-Dziś też masz zamiar podsłuchiwać? - Kayn przyglądał nam się zaciekawiony.
-Nie wiem, może - lekko się uśmiechnełam
-Będę tam gdzie wtedy, do zobaczenia - spojrzałam na niego zdziwiona. Zabrzmiało to tak jakby chciał abym przyszłam.
-Skąd go znasz? - Z zamyślenia wyrwał mnie głos Kayna.
-Z lasu... - Nie mam pojęcia co mu odpowiedzieć. Na moją odpowiedź tylko przytakną.

Po zjedzeniu śniadania podziękowałam Kaynowi, a ten zabrał mnie nad rzeczke.

-Po co tu przyszliśmy? - Jedyną odpowiedź jaką uzyskałam był jego szeroki uśmiech.
-Halo, jest tam kto? - przyznam że brak odpowiedzi z jego strony trochę mnie irytował.
-Długo mieszkasz w Ionii? - Byłam dość zdziwiona tym pytaniem.
-Od zawsze, tylko że od wczoraj wyglądam tak jak widzisz.
-A jak wyglądałaś wcześniej?
-Hmm niech pomyśle, dość podobna do lisa i biała - po moich słowach Kayn się zaśmiał, a ja uśmiechnełam.
-Mogę iść z tobą?
-Gdzie?
-Do niego.
-Chyba tak, a coś się stało?
-Widzisz mam takie wrażenie, że nie do końca dobrze go znasz i wolałbym pójść z tobą - Byłam zdziwiona jego słowami, co to miało znaczyć ????
-Okej, ale...
-Ale?
-Kto ostatni stawia jutro śniadanie! - Po tych słowach wstałam i zaczełam biec ile sił w nogach.

401 słów, jak na mnie to jest dużo. Mam nadzieję że nie ma zbyt dużo błędów i fajnie się to czyta ;*

Ahri - Historia Pewnej LisicyWhere stories live. Discover now