#2 - Słońce

5.2K 380 404
                                    

Nigdy nie wierzyłem w wampiry. Nigdy nawet nie zdawałem sobie sprawy, że jeden z nich żyje wśród mnie. Także kiedy wróciłem do domu, miałem wielką nadzieję, że to wszystko okaże się być snem. Albo i nawet żartem. Byle tylko nie było to tym, czym Hinata mi mówił. Niestety. Kiedy szedłem do szkoły, spotkałem na swojej drodze Hinatę, a wraz z nim cztery nietoperze, które latały nad jego głową. Gdy przechodził ktoś obcy, zwierzęta od razu znikały. Śmieszyło mnie to w pewnym sensie.

- Czemu te kreatury muszą z tobą iść?

- Nie żadne kreatury, tylko zwierzątka! Poza tym, nigdy nie udaje mi się kilku uśpić przed ranem, więc niektóre idą za mną do szkoły...

- Ile ty ich masz w domu? - korciło mnie juz dawno, aby o to zapytać. Skoro teraz są cztery, wczoraj były dwa, to ciekawe ile ich jeszcze ma.

- Hm... Gdzieś tak ze 100?

- ŻARTUJESZ?!

- Albo mniej... chyba 89...

- I ty pamiętasz ich imiona?! - jeśli on ma tak dobrą pamięć do zapamiętywania tylu imion, to czemu niby jest taki głupi?

- Jasne! Ci tutaj to Dreszczyk, Kiełek, Trzepotek i Drgawek. Wczoraj poznałeś Gryzka i Krwiaczka.

- Wolałbym, żebyś trzymał je zdala ode mnie...

- Wiem, wiem. Już im mówiłem, że nie mają prawda ci nic zrobić! Nie masz się o co martwić! - Hinata uśmiechnął się do mnie, a ja miałem ochotę go uderzyć, ale powstrzymałem się, gdyż dalej przerażały mnie te stworzenia.

- Właściwie to jak udało Ci się ukrywać przez cały czas?

- Tak jakoś samo wychodziło. Czasami jak nie udawało mi się ukryć kłów albo skrzydeł, szedłem do toalety. Tam dzwoniłem do taty i pytałem się co mam robić. On zawsze wie jak mnie uspokoić.

To, co mówił Hinata mogło być możliwe, ale jednak chłopak nie mógł tak po prostu ukrywać się w szkolnej toalecie. Niby wiem, że w czasie lekcji nikt może tam nie zaglądać, ale to nadal jest bezmyślne z jego strony. Właściwie, lepsze to, niżeli miałby ukrywać się w innym nie zamkniętym miejscu.

O wampirach czytałem wiele. Głównie dlatego, że chciałem ponaśmiewać się z ludzi i ich wymysłów. Dowiedziałem się, że:
- wampiry piją krew
- są nieśmiertelne, ale można je zabić
- nienawidzą czosnku, krzyży i czegoś tam jeszcze
- od blasku słońca mogą umrzeć.
Więc dlaczego Hinata stoi tu obok mnie i jakby nic dalej istnieje?

- A słońce? Nic ci nie robi?

- Słońce? A gdzie tam! - przez chwilę zdjął ręce z roweru, więc ten poleciał na ziemię. - Słońce sprawia, że szybciej się opalam!

- Opalasz...? - nie powiem, zdziwiło mnie na tyle, że teraz naprawdę zacząłem myśleć, że Hinata mnie wkręca.

- No... Dlatego kiedy wychodzę, muszę smarować się kremem przeciw słonecznym.

Jestem w małym stopniu ciekawy, co jeszcze nie jest prawdą na jego temat. Z tego krótkiego wykładu nauczyłem się dwóch rzeczy. Pierwsza: nietoperze Hinaty najwyraźniej mnie nie lubią, bo cały czas mam wrażenie, że chcą mnie zaatakować. Druga: za cholerę nie łapię, dlaczego wciąż o nim myślę.

{^*^*^}

Gdybym za każdym razem wmawiał sobie, że wszystko tak naprawdę może być snem, na pewno oszalałbym. W końcu i tak kiedyś się przyzwyczję do Hinaty jako wampira, jednak na razie wolę pozostać w stwierdzeniu "niby człowiek". Wizja tego rudego idioty jako krwiopijcy niezbyt mi się podoba...

Lecz teraz nie o moich bezsensownych myślach.

Lekcja Japońskiego zawsze była nudna. Mi wystarczyło jedynie pisać dobrze notatki i uczyć się wszystkiego w domu. Inni uważnie słuchali nauczyciela i notowali wszystko z większą uwagą. Było spokojnie. Gdyby nie to, że zwierzak Hinaty wleciał przez okno, na pewno to byłaby spokojna lekcja.

Wszyscy (w tym nauczyciel) krzyczeli i próbowali wygonić zwierzę z klasy, kiedy to podlatywało do nich bliżej. A gdy to robiło, podleciało do mnie, zostawiło na mojej ławce małą kartkę i dalej straszyło pozostałych. Ze zdziwieniem otworzyłem kartkę i przeczytałem jej zawartość:
"Przyjdź szybko na dach ~ Hinata".

Dokładnie nie wiedziałem o co może chodzić, ale jeśli ten idiota wysyła swoje "zwierzaki", aby coś mi przekazać, może to oznaczać, że ma jakieś kłopoty. Albo jest zbyt głupi i leniwy na normalną rozmowę.

Wygoniłem z klasy nietoperza, a wszyscy w klasie mi gratulowali odwagi. Po tym wszystkim zapytałem nauczyciela, czy mogę wyjść do toalety, na co się zgodził. Szybko poszedłem na dach, gdzie zastanawiałem się dlaczego tu akurat Hinata chciał porozmawiać. Jak na razie nie widziałem go.

- Kageyama... - usłyszałem cichy szept, ale nie mogłem określić skąd on jest. Rozglądałem się we wszystkie strony i wciąż nie wiedziałem Hinaty.

- Gdzie jesteś, idioto?

- Jesteś sam...?

- A kto miałby za mną przychodzić?

Hinata w pewnym momencie pojawił się obok mnie. Zasłaniał się cały kapturem swojej bluzy i patrzył w podłogę.

- Co jest?

- Bo... ja... mam problem... - chyba pierwszy raz słyszę o tym, jak Hinata ma jakiś problem i wygaduje się o tym mi. Najczęściej szedł do Sugawary-san, albo kogoś innego (oprócz Tsukishimy i mnie oczywiście).

- Jaki problem?

- Byłem nieuważny... i zapomniałem o najważniejszej rzeczy... - mówiąc to, zdjął swój kaptur, spojrzał na mnie i dopiero wtedy zobaczyłem jego twarz. Czerwoną twarz. - Słońce mi zaszkodziło...!

Jego czerwona, spalona twarz była zabawna. Nigdy w życiu nie widziałem, żeby ktoś aż tak bardzo sparzył się światłem słonecznym, dlatego po paru sekundach zacząłem się z niego śmiać. On tylko kopnął mnie w nogę i zrobił podirytowaną minę. Tyle, że z jego aktualnym kolorem twarzy, wyglądało to jeszcze zabawniej.

- Przestań! To nie jest śmieszne!

- Ale... właśnie... że... jest! - nie mogłem do końca złapać oddechu, bo tak mnie to śmieszyło.

- Skończ z tym! Musisz mi pomóc wrócić do domu!

- W środku dnia? Wagary nic ci nie dadzą. Poza tym wieczorem jest trening.

- Właśnie dlatego muszę wrócić! Kiedy to zniknie, będę mógł normalnie wrócić na trening! - czuję, że ta jego czerwoność nie zniknie z dnia na dzień.

- Okej. Co mam zrobić?

- Idź do mojego roweru, odepnij go i patrz czy nikt nie idzie.

- Ale ty wiesz, że są lekcje i wszyscy są w klasach, tak? - powiedziałem, a on tylko odwrócił z zawstydzeniem wzrok. Nawet nie wiem, czy się zarumienił, bo jego skóra dalej jest czerwona.

- O-oczywiście, że to wiedziałem... Ja tylko sprawdzałem, czy ty wiedziałeś...

Prychnąłem na niego i zacząłem prowadzić go do wyjścia. Przez całą drogę po korytarzach narzekał, próbował się ukrywać i krzyczał na mnie za tak nieumyślne zachowanie. Nawet kiedy dotarliśmy do bramy głównej, nie raczył mi podziękować. Uważał, że nie miał za co.

Niech tylko wróci na trening, to wtedy się zemszczę...

His secret // KageHinaWhere stories live. Discover now