Część 1

1.1K 77 12
                                    

-Andreas za dwie minuty masz być przy samochodzie, bo się spóźnimy!- krzyk Hermanna roznosił się po całym domu i odbijał echem w uszach Andreasa.

Nie interesowało go to spotkanie w sztabie wyborczym ojca, tak samo jak nie interesowały go te całe wybory. Od kiedy tylko się dowiedział, że będzie musiał brać czynny udział w tej cholernej kampanii, starał się dać rodzicom do zrozumienia, że nie będzie stał potulnie koło nich i uśmiechał się jak idiota do wyborców, starając się kupić ich głosy. Niestety, ojciec należał do partii o konserwatywnych poglądach, więc rodzina była podstawą budowania jego wizerunku.

-Jak ty wyglądasz? Dlaczego nie ubrałeś się w garnitur?- ojciec zmierzył go wzrokiem.

-O co ci chodzi? Wyglądam jak nomalny człowiek, nie będę robił z siebie pajaca- t-shirt i jeansy wydawały mu się odpowiednim strojem.

-Ale ze mnie zrobisz, jeśli będziesz tak ubrany. Ja kandyduję na prezydenta do cholery!

-No właśnie, TY kandydujesz, nie ja. A poza tym, to prezydent nie powinien się tak wyrażać. Jedźmy już, bo się spóźnimy.

Odkąd ojciec Andreasa zajął się polityką, zostając najpierw ministrem spraw wewnętrznych, a potem kandydatem na prezydenta, jego życie zmieniło się diametralnie. Dookoła jego domu stanął trzymetrowy mur, ochroniarze wozili go wszędzie gdzie tylko sobie zażyczył, musiał bywać na spotkaniach dla sztywniaków i snobów. Pomimo tego, zachował swoją anonimowość i prywatność.

Dziennikarze nie biegali za nim tak jak za dziećmi innych polityków. Mógł swobodnie chodzić po ulicy i oprócz znajomych ojca, nikt nie wiedział jak wygląda syn tego sławnego Hermanna Wellingera. Chociaż nie, jeszcze w szkole o tym wiedzieli i często był obiektem niewybrednych żartów. Na szczęście to się już skończyło i już za 3 miesiące miał zostać studentem uniwersytetu w Lonydnie. Wcale nie dlatego, że w Niemczech nie było dobrych uczelni, ale dlatego, że w Anglii nie było jego ojca.

-Nie pokażesz się przed kamerami w tych ciuchach, zapomnij o tym.

-Nawet o tym nie pomyślałem. Mogę stać pod sceną i być twoim suflerem.

O to chodziło. Andreas odwrócił głowę od ojca i uśmiechnął się pod nosem. Przed oczami stanęła mu rozpiska spotkań wyborczych i debat, podczas których musiał towarzyszyć ojcu i zrobiło mu się niedobrze. Nie mógł patrzeć jak ojciec robi z siebie przykładnego męża i tatusia. Kiedyś może i taki był. Spędzał czas z rodziną i można powiedzieć, że zachowywał się jak każdy normalny facet z żoną i dzieckiem.

Dopóki nie wstąpił do partii. Wtedy zaczęło się "pracowanie" po nocach, wyjazdy służbowe i dziesiątki kochanek, o których mama Andreasa wiedziała, ale była wręcz uzależniona od swojego męża.

Właśnie tego Andreas tak bardzo nienawidził. Tej pieprzonej hipokryzji, która od ośmiu lat była na porządku dziennym w jego domu. On nie zamierzał się do niej przyzwyczajać.

-No, jesteśmy na miejscu- Hermann odpiął pas i wysiadł z auta. Po chwili dołączyła do niego żona i syn- Wszyscy wiedzą co mają robić?

-Tak, mamy udawać normalnych.

Ojciec chyba chciał coś odpowiedzieć na ten komentarz Andreasa, ale nie zdążył, bo drzwi dużego, oszkolnego budynku się otworzyły i ze środka wybiegł w rozpiętej marynarce i telefonem w ręce Felix, asystent i jednocześnie szef kampanii Hermanna.

-Już myślałem, że nie przyjedziecie! Chodźcie szybko, bo telewizja zaczyna transmitować- ten facet od zawsze Andreasa śmieszył. Miał jakieś 155 centymetrów wzrostu, wielkie okulary i nosił tupecik, spod którego często wystawała metka. Karykatura człowieka. Ale Hermann go lubił. Pewnie dlatego, że zachowywał się jak jego piesek, odwalał za niego czarną robotę i tuszował wszystkie afery, które mogłyby zrujnować karierę polityczną- Musimy nagrać twoje wielkie wejście z żoną, ale Andreas w tym stroju nie możesz się pokazać. Może zostaniesz w samochodzie?

-A może od razu pojadę do domu? Wolę tą szopkę oglądać w telewizji niż na żywo, tylko nie wiem po co mnie tu przytargaliście.

-W sumie to nie jest taki zły pomysł. Obejrzyj wystąpienie Eliasa i jego rodziny. Zobacz, jak powinien się zachowywać i wyglądać syn kandydata na prezydenta.

-Zajmij się lepiej swoim zachowaniem i wycisz telefon, żeby przypadkiem Laura albo Diana nie zadzwoniła, jak będziesz wygłaszał przemówienie o wartościach rodzinnych- wsiadł do czarnego, terenowego samochodu i z premedytacją trzasnął drzwiami- pierdolony egoista.

-Trafne podsumowanie- odezwał się z przedniego siedzenia Heinz. Kierowca i ochroniarz Andreasa.

-Już nie mogę patrzeć na jego zakłamany pysk i słuchać tego pieprzenia. Jedźmy stąd, proszę.

-Do domu?

-A gdzieżby indziej?

-Mogę cię zawieźć do nas. Moja żona ma dzisiaj urodziny, więc możesz liczyć na tort, a to zawsze poprawia humor. A poza tym, to Richard się ucieszy, że cię zobaczy. Ostatnio prawie nie wychodzi do ludzi.

-Nie chcę wam przeszkadzać.

-Nigdy nam nie przeszkadzasz.

Heinz pomimo tego, że był o jakieś trzydzieści lat starszy od Andreasa, był jedyną osobą, która w jakiś sposób go rozumiała. Andreas chodził z jego synem Richardem to szkoły, ale do innych klas. Przez to, że Heinz od kilku dobrych lat pracował dla Hermanna, chłopcy się zakolegowali i w szkole trzymali się razem.

Andreas nawet nie liczył ile razy Heinz zabierał go do swojego domu, bo ojciec zniknął na kolejną noc z jakąś lafiyndą, a matka z rozpaczy i złości zaczęła się upijać i zamykać w pokoju. A on zostawał sam i nie wiedział co się wokół niego dzieje.

Minęły dwie godziny, a Andreas siedział przy stole z Heinzem, jego żoną, Richardem i jego młodszą siostrą. Wszyscy śmiali się i wydawali się chłonąć każdą chwilę w swoim towarzystwie. Andreas w temtej chwili poprzysiągł sobie, że jeśli kiedyś będzie miał dzieci, to zapewni im taki dom, jaki Heinz daje swojej rodzinie. Pełen miłości i szacunku do siebie, a nie kłamstw i obłudy, jaką karmił go wzrok ojca, który zdawał się przechodzić przez ekran telewizora i przeszywać Andreasowi mózg.


Witajcie! To znowu ja :D No, to lecimy z kolejnym fanfiction. Tutaj części raczej nie będę publikować co dwa dni, bo są dłuższe niż w poprzednich opowiadaniach, więc siłą rzeczy pisanie ich zajmuje mi więcej czasu, ale na pewno będą pojawiać się regularnie. Myślę, że 2 razy w tygodniu :D 

Love policyWhere stories live. Discover now