Część 11

547 68 24
                                    

-Nie wierzę, że dałem ci się namówić na jakiś wyjazd z ludźmi, których na oczy nie widziałem. Masz u mnie dług- powiedział Richard, który właśnie wszedł do domu Andreasa i rzucił swoją torbę na podłogę- Czy ty możesz mi powiedzieć co cię tak naglę wzięło na jakieś pieprzone integracje?- położył sobie ręce na biodra i wyglądał jak jego własna mama, kiedy coś przeskrobał.

-Jesteś moim przyjacielem i masz mi pomagać. A poza tym to rozerwiesz się trochę. Nie pamiętam kiedy byłeś ostatnio na jakiejś imprezie. Polubisz ich, zobaczysz- Andreas starał się jakoś załagodzić złość Richiego. Najpierw przez pół nocy próbował go namówić na ten wyjazd, a teraz musiał studzić jego emocje.

Stephan też nie miał lekko.

-Ja cię zabiję, przysięgam. Utopię cię w jeziorze- Karl powtarzał to od rana.

-Możesz skończyć? Przeżywasz to jakbym zrobił coś złego.

-A zrobiłeś coś dobrego?! Do jasnej cholery wiesz jak to się skończy, a jednak w to brniesz! Niczego cię Austria nie nauczyła?

Na samo słowo "Austria" Stephana przechodziły dreszcze i w jego głowie pojawiały się obrazy z tamtego okresu.

-Obiecałeś mi, że więcej o tym nie wspomnisz- spojrzał przyjacielowi głęboko w oczy- dlaczego mi to robisz do cholery?!

-Ja ci to robię?! Sam sobie to robisz pchając się znowu w beznadziejną sytuację.

-Przestań. Michael nie był "beznadziejną sytuacją".

-Zrozum, ja chcę twojego dobra. Nie przeżyję kolejnych nocy zastanawiając się, czy nic sobie nie zrobiłeś. Nie chcę znowu patrzeć jak się męczysz.

-Czego ode mnie oczekujesz? Mam odwołać ten wyjazd? Anulujesz jego zaproszenie na swoje urodziny? Mam się odkochać?

-Nie, nic z tych rzeczy. Po prostu Jak wrócimy... nie wiem. Nie pomogę ci, to zaszło za daleko. Coś wymyślimy.

-Stoimy tu już piętnaście minut. Zadzwoń do niego może- Karl zaczął się niecierpliwić, kiedy czekali pod domem Andreasa.

-Zaraz przyjdzie. Nie bądź taki szybki.

-Ty, ale laska!- Karl nagle chwycił Stephana za kolano i wbił wzrok w brunetkę, która właśnie opuszczała dom Andreasa.

Stephan nie był tak radosny jak jego przyjaciel.

-Kurwa. Czemu ja zawsze mam takiego pecha?

-Myślisz, że to jego....

-Nie wiem co mam myśleć, ale tak to wygląda.

-Czyli obaj mamy pecha.

Andreas i Richard nie spieszyli się do samochodu, bo co chwila wracali po coś do domu. Po przedstawieniu Richiego wreszcie ruszyli w drogę. Panowała między nimi niezręczna cisza, którą w końcu zdecydował się przerwać Karl.

-Co to za dziewczyna, która wychodziła z twojego domu Andreas?

-To moja siostra- odpowiedział Richard- przyniosła mi ładowarkę do telefonu.

-Bardzo ładna.

-Urodę ma po bracie- kontynuował i teatralnie odrzucił włosy do tyłu.

-Ma chłopaka?

-Nie i jeszcze długo nie będzie miała- odpowiedział chłodno i tym samym zabił w Karlu resztki nadziei.

-Musicie mu wybaczyć, jest trochę przewrażliwiony na punkcie Seliny- wreszcie odezwał się Andreas- Także panowie, rączki przy sobie.

Love policyजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें