Znów leżałam na łóżku w głuchej ciszy, wpatrując się w sufit.
Słyszałam jak nagły deszcz uderza za oknem o zewnętrzny, metalowy parapet.Usłyszałam pukanie do drzwi. Odczekałam chwilę, udając, że nie słyszę. W duszy liczyłam, że ten kto śmiał przeszkodzić mojej ciszy, zaraz sobie pójdzie.
Pukanie się powtórzyło.Westchnęłam zrezygnowana i ociężale podniosłam się z łóżka, kierując się w stronę drzwi. Uchyliłam je lekko. Przede mną znów stała Peny. Wyglądała na nieco skruszoną i zmartwioną.
- Co się stało? - spytałam, stukając paznokciami w drzwi ze zniecierpliwieniem.
- Chciałam porozmawiać - szepnęła, chowając ręce za plecami.
Ponownie westchnęłam i przewróciłam oczami. Otworzyłam szerzej drzwi, wpuszczając siostrę do środka. Peny usiadła na moim łóżku, bawiąc się palcami.
- To, o co chodzi? - zapytałam, sięgając z szafki nocnej szklankę wody i upijając płytki łyk.
- Wszyscy się o Ciebie martwią. Słyszałam rozmowę rodziców. Podobno dziś popołudniu masz wizytę u lekarza. Za nim coś powiesz... Jeżeli uważasz, że jesteś zdrowa, to spokojnie idź na te badania, żeby udowodnić im, że masz rację - powiedziała Peny, spoglądając na mnie.
- Naprawdę nic mi nie jest! - zawołałam.
- Blue, proszę Cię! - jęknęła Peny błagalnym tonem.
- Dobrze - mruknęłam zrezygnowana.
Nie miałam siły sprzeczać się na ten temat już z nikim więcej. Postanowiłam udowodnić im, że mam rację i to oni się mylą.
Widziałam ukryty uśmiech na twarzy Peny, który po chwili odwzajemniłam niepewnie. Do mojej sypialni wszedł ojciec. Spojrzał to na mnie, to na siostrę. Znów odchrząknął.
- Penelope - zwrócił się do dziewczyny - matka musi porozmawiać z Blueberry.
Brunetka kiwnęła głową i opuściła mój pokój. Mijając w przejściu matkę. Drzwi zostały cicho zamknięte, a rodzicielka spojrzała na mnie ze współczuciem.
- Córeczko - zwróciła się do mnie, podchodząc co raz bliżej.
Odsunęłam się do tyłu, w odruchowym geście obrony.
- Mamo, nie chcę się kłócić - powiedziałam, wbijając w nią przekonujące, a jednocześnie przestraszone spojrzenie.
- Ależ kochanie...
- Mamo, posłuchaj - przerwałam jej - była u mnie Peny. Uznałam, że dla świętego spokoju, pójdę do lekarza, choć i tak uważam, że jestem zdrowa - powiedziałam spokojnie.
Widziałam jaki szczery uśmiech pojawia się na twarzy mamy. Pierwszy raz, w głębi duszy, cieszyłam się, że podeszła do mnie i czule mnie objęła.
- Wizyta umówiona jest na siedemnastą - zaśmiała się życzliwie, co odwzajemniłam.
Po tym jak mama wyszła z mojej sypialni zostałam w niej zupełnie sama. Do obiadu, ani w czasie jego trwania nikt nie zajmował się tematem mojej rzekomej choroby i nadchodzącej wizyty.
Około godziny przed wizytą cała rodzina zaczęła szykować się do wyjścia. Dojechanie do przychodni zajęło nam nie całe trzydzieści minut, które spędziliśmy w milczeniu . Zajęliśmy miejsce w poczekalni oczekując, aż pielęgniarka wyjdzie z jednego z gabinetów wywołując moje nazwisko. Nastało to punktualnie o godzinie siedemnastej.
Wstałam z miejsca, a za mną matka. Zatrzymała ojca i Peny ręką, tłumacząc, że najlepiej będzie, gdy to tylko ona wejdzie tam ze mną.
W drzwiach, na których widniała tabliczka z nazwiskiem lekarza, minęłam młodą, blondwłosą pielęgniarkę. Uśmiechnęła się do mnie pogodnie - nie odwzajemniłam jej entuzjazmu.
Nie musiałam tu być.
YOU ARE READING
Blueberry
Teen FictionGdy u 17-letniej Blueberry Collins lekarz diagnozuje wczesną fazę depresji, jej rodzice postanawiają użyć niekonwencjonalnej metody leczenia, którą sugeruję im psychiatra dziewczyny. Jak potoczą się losy ich córki, gdy trafi w zupełnie odmienne środ...