Part 2

4.3K 315 297
                                    



– Więc co z tą imprezą z okazji rozpoczęcia?– zapytał Horan gdy wchodzili do męskiej szatni.

Harry wzruszył ramionami siadając na ławce i upijając kolejny soczysty łyk wody. Jego włosy lepiły się do czoła. Zgarnął je placami w tył i próbował lekko wachlować ręką, niestety na nic się zdało.

Payn zarechotał opadając obok niego i wycierając przepoconą twarz ręcznikiem.

– Przecież Hazza ma ładny dom i do tego rodzice wyrozumiali. Nie powinno być dyskusji – Liam zaczyna rozbierać spodenki a po chwili unosi się by sciągnąć także górę.

– Ale mówiłem, że mam problem z Gemmą. Rodzice w delegacji ale ona jest na studiach i ma wakacje do października. Każdy miesiąc ale nie wrzesień – z westchnieniem wstaje i za brunetem rusza pod prysznice.

– Mam pomysł! – wykrzykuje rozradowany Horan zatrzymując ich – A nie możesz zamiast jej wyganiać zaprosić ją na tę imprezę? – sugeruje jednak Harry już nie słucha tylko zaciska zęby gdy w drzwiach szatni pojawia się nowy uczeń i bez zerknięcia w ich stronę wchodzi do jednej z kabin.

– Idę wziąć prysznic zanim osoby sprzed kolejki zajmą wszystkie prysznice! – syczy pozbywając się koszulki i biorąc w ręce swój biały ręcznik.

Horan chichocze widząc jak ten jest naburmuszony i siada na ławeczce czekając, aż coś się zwolni. Właściwie nie czuł się jakoś specjalnie zmęczony i nieświeży, ale nie chciał by chłopaki później żartowały sobie z niego, że śmierdzi. Gdy obok niego usiadł Zayn, który oczywiście znowu się wykręcił i nie ćwiczył, pozostając jako jedyny z ich paczki piękny i pachnący. Pacnął go lekko w żebra, na co ten odwrócił wzrok z nad telefonu i wywrócił oczami gdy ten się głupawo uśmiechał.

– Może ty masz wolną chatę Zi albo jakiś pomysł na tę domówkę co miała być w piątek?– pyta opierając głowę o ścianę.

– U Harry'ego. – mówi znów wodząc palcem po ekranie.

On wzdycha i później znów go szturcha chcąc zwrócić na siebie jego uwagę.

– Jeśli chcesz mnie poderwać Horan, to wiedz, że w moim typie jest silny, przystojny, elokwentny alfa, a nie głupawy Irlandczyk beta wiec z góry nie masz szans – parska

Horan śmieje się z jego reakcji.

– Co się dąsasz? Zakochałeś się czy jak? – prycha zakrywając usta dłonią z rozbawienia i biorąc swoje rzeczy – Idę się myć.

Lokaty zamknął się w kabinie i po ściągnięciu reszty garderoby wraz z bielizną przewiesił je przez ściankę. Jego oddech nadal był nieunormowany przez złość. Zdecydowanie za często się denerwował. Przecież nie miał powodu. Powinien olać tego całego Tomlinsona.

Włączył gorący strumień i uśmiechnął się czując natychmiastowy relaks i orzeźwienie. Oparł się o ścianę kilka minut stojąc i po prostu ciesząc się wodą uderzającą o jego ciało.
Gdy usłyszał pukanie burknął, nie otwierając oczu tylko zignorował to, otwierając żel i zaczynajac jeździć nim po swojej skórze.

Nikt nie będzie go pospieszał. Gdy się spłukał jego dłoń w ciemno powędrowała do góry, by chwycić ręcznik.
Wycierał się powoli i osuszał włosy. Jego oczy powędrowały w górę gdzie powinna leżeć jego bielizna i reszta garderoby.

Zmarszczył brwi gdy zorientował się, że jego rzeczy zniknęły. Obwiązał krótki ręcznik wokół pasa. Miał pewne przypuszczenia jednak musiał być pewien czy ten kutas był to tego zdolny by ukraść mu ubrania. Z drugiej strony to nie miało sensu, ponieważ zostawił ręcznik czyli coś, czym w jakimś stopniu mógł się okryć.

Ta strategia była niezbyt spójna. Jedną ręką trzymał ręcznik, bo ten był na tyle krótki, że nie dało się go bezpiecznie zawiązać, a drugą odgarnął mokre kosmyki które opadały na jego twarz. Czuł się bałaganem. Niezdarnie biodrem popchnął drzwi i z kwaśną miną wszedł do szatni szukając wzrokiem winnego.

Payne klasnął w dłonie już w pełni ubrany.

– Hazz, co to za striptizy. Tutejsze omegi i tak cię kochają. Chcesz by dostały orgazmu? Zayn nie patrz bo się skompromitujesz – powiedział żartobliwie Payn i zakrył oczy przyjacielowi. Tamten strzepał jego dłoń rumieniąc się nieznacznie ale tylko moment zerkając na Harry'ego i znów wracając do telefonu.

Lokowany wywrócił oczami.

– Ktoś postanowił zrobić sobie kawał i zabrać moje spodnie.

– Bieliznę też? – zapytał Nick podśmiewając się lekko ale widząc jak tamten mruży niezadowolony oczy, po prostu uniósł przepraszająco ręce.

– Niech się dowiem kto ma takie cudowne poczucie humoru – znów poprawił włosy spotykając wzrokiem nowego kolesia, który siedział nonszalancko na parapecie i popalał sobie fajkę.
Zacisnął ręce na materiale i zrobił parę kroków w stronę mężczyzny.

– Może ty wiesz coś o moich ubraniach? – zapytał próbując być spokojny. Ten zmierzył go kpiąco wzrokiem od góry do dołu.

– Nie sądzę by interesowały mnie twoje majtki Styles.

– Jakoś nigdy wcześniej nie znikały koleś – prycha czując jak policzki pieką go z zażenowania – Jak ja ci zaraz kurwa dam..

– Uważaj, bo się obnażysz przez przypadek – tamten chwycił za materiał przytrzymując go na brunecie gdy ten go puścił, przymierzając się by z wściekłości wstrząsnąć mężczyzną.

Sam zamrugał oczami przejmując od niego materiał. Byk zaskoczony, że ten nie pozwolił mu opaść pokazując wszystkim jego zupełnie nagie ciało.

– Daj spokój Hazza. To nie on. Cały czas tu był. Znajdziemy go – mówi blondyn chwytając go za ramię. – Przebierz się.

On zgodnie z poleceniem przyjaciela bierze swoje dżinsy i koszulkę i idzie się przebrać. Po prostu dzisiaj będzie chodził bez bielizny. Nic wielkiego.


Jego alfa była dzisiaj o niebo bardziej zadowolona gdy jego przyrodzenie mogło się swobodnie ocierać bez żadnego dodatkowego materiału o dżinsy. Nie chciał tego przyznawać ale w jakiś sposób podobał mu się brak tej odzieży.
Oczywiście mimo tego, iż pozostali sadzili, iż to nie szatyn ale on wiedział swoje.

Tamtym był dziwny. Prawie z nikim nie rozmawiał. Jakby kpiąc sobie z każdego przechodnia i mając w dupie co wyższa sfera sobie o nim myśli. Do tego ta szelmowska gadka, czarne ciuchy, skórzana kurtka, fajki które spędzały niemal cały swój czas między jego wargami i te dziary. Gdy go obserwował ten nie szukał przyjaźni tylko flirtu. I to niezależnie czy z omegą męską czy damską. Zwyczajny flirt.

Kenadall palcem jeździła po jego torsie przytulając się swoją omegą do jego alfy.

– Harry. Hazzuś kochanie

– Hm? – poprawił lekko włosy uśmiechając się do niej słodko, by ta mogła swoim zwyczajem pisnąć i pochwalić jaki to jest uroczy.

– Zbliża mi się..no wiesz – mówi cicho dotykając jego loków

– Gorączka? – dokończył za nią ciepło nie chcąc by ta się niepotrzebnie stresowała. Omegi były takie kruche i delikatne.

– Mhm – mruknęła

— Kiedy? – zmrużył lekko oczy widząc jak Tomlinson chwyta za nadgarstek Taylor i zmierzają razem w stronę toalet.

– W sobotę po imprezie.

– Słucham? – pyta rozkojarzony patrząc znów na nią. Czyżby ten nowy koleś brał się za jego byłą? Niesłychane. I miał zamiar ją przylecieć w kiblu? Tak się nie traktuje omeg.

– Aw. Jesteś taki uroczy gdy jesteś nieuważny. Tak słodko marszczysz nosek i prosisz o wyjaśnienie. Słodziak. – mówi i całuje go w nos.

On znów unosi kąciki ust.

– Impreza będzie u mnie, Gemma raczej nie będzie miała nic przeciwko jeśli sama będzie zaproszona. Szuka dla siebie omegi wiec jak zwykle Niall miał genialny pomysł – mówi patrząc na omegę, a ta kiwa głową.

– Pójdziemy razem Harry? – pyta mrużąc słodko oczy.

– Jasne Kendall.

• My fucking James Dean'• larry, ziam W TRAKCIE POPRAWEK !!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz