🔅Dom na wzgórzu🔅

2.5K 129 45
                                    

Moje oczy dosięgła struga jasnego światła wydobywająca się z okna usadowionego tuż naprzeciwko mojej twarzy. Muskana przez promienie słońca otworzyłam swe powieki ukazując duże, błękitne niczym ocean oczy. Nagle promienie zostały przez coś przysłonione. A raczej przez kogoś.

Tom w czarnym aksamitnym szlafroku stał oparty o framuge okna intesywnie wpatrując się w jakiś martwy punkt w oddali.

Spojrzałam na niego z niezrozumieniem szczelnie opatulając moje nagie ciało białym materiałem którym było prześcieradło pod którym spałam podchodząc do jego niezwykle tajemniczej i skrywającej wiele mroku osoby.

Kiedy mnie ujrzał zeskanował moją sylwetke od stup do głów pod nosem się uśmiechając. Nieco speszona odwrócilam wzrok gdy on złapał mój podbródek tak ,że nie dał mi wyboru. Byłam w tym momencie skazana na piękno jego ciemnych tęczówek.

Trwaliśmy tak przez dłuższą chwilę gdy potem już nie czułam jego długich palców na mojej skórze. Odsunął ręke a jego twarz momentalnie przybrała jeszcze zimniejszy wyraz twarzy niż miał dotychczas. Co wydawało sie poprostu niewykonalne.

Nie miałam pojęcia o co mu chodzi lecz nawet kiedy starałam sie nie byłam w stanie wychwycić jego hipnotyzujących oczu. Były takie niedostępne i wciąż wpatrzone w ten sam punkt co przedtem.

- Widzisz ten dom?- spytał po nieco długiej chwili ciszy. Wychyliłam się przez okno by spojrzeć we wskazanym przez niego kierunku. Kiwnęłam jedynie głową na znak ,że zlokalizowałam niewielki na równie nie dużym wzgórzu domek obity drewnem na którego ogródku można było dostrzec biegające dzieci a nieopodal nich stojących uśmiechniętych od ucha do ucha rodziców. Na sam widok szczęśliwej rodziny delikatny uśmiech wpełzł mi na twarz.

- Już za chwile wszyscy będą martwi.- i czar prysł. Niedochodziła do mnie wiadomość ,że niczemu niewinni ludzie będą niedługo leżeć trupem. Wybałuszyłam oczy i skierowałam wzrok na beznamiętnego ślizgona.

- Zabijesz ich?- spytałam z nieukrywalnym niedowierzaniem. Poprostu nie dochodziły do mnie jego słowa.

- Tak- dostałam doniosłe potwierdzenie. A ja głupia miałam nadzieje ,że sie zmieni..

- Dlaczego? Co oni ci zrobili?- mówiłam z rozpaczą niemogąc dłużej patrzeć i słyszeć o tym jakim Tom jest potworem.

- Są mugolami.- odparł jakby to była najoczywistrza rzecz a zarazem argument do pozbawienia ich życia.

- To niedorzeczne Tom. Nie możesz tego zrobić.- załamana błądziłam wzrokiem po jego twarzy pokładając wiare ,że zaraz parsknie śmiechem i przekona mnie ,że był to bardzo nieśmieszny żart. Niestety tak sie nie stało.

- Moge. A ty ani nikt inny mi w tym nie przeszkodzisz.- powiedział nieźle zirytowany. Chyba nie na codzień ktoś mu sie sprzeciwia. Skierował się w strone wyjścia lecz ja uniemożliwiłam mu ucieczke łapiąc go za nadgarstek.

- Tom, spójrz na mnie ty nie jesteś zły...- nasze spojrzenia zatraciły się w swoich oczach. Czułam jak powoli mi ulega coraz bardziej się do mnie zbliżając. Wszystko szło w dobrym kierunku. Kiedy on nagle oprzytomniał.

- Zostaw mnie.- syknął wyrywając się z mojego uścisku gdy ja bezwładnie puściłam jego przeraźliwie zimną dłoń. Ujrzałam już tylko coraz bardziej oddalającą się sylwetke. Miałam biec? Krzyczeć? Prosić go aby zostawił tych biednych ludzi w spokoju? Na nic by to sie zdało.

Więc stałam tak w osłupieniu nie mogąc powstrzymać gromadzących się łez. Pojedyncze krople spływały z moich policzków kapiąc na ciemną posadzke przy tym przyozdabiając ją o kilka małych niczym płatki śniegu, mokrych plamek.

RiddleWhere stories live. Discover now