Masz coś do mnie?

333 25 4
                                    

Obudziłam się nie zbyt zadowolona... Całą noc śniłam o Levi'm... Serce mnie boli, ponieważ nasze drogi się nie zejdą, nigdy nie poczuję jego męskiego, przytulającego mnie ramienia, nigdy nie zasmakuje jego ust... Nie! Nie myśl o tym!

Zaczęłam bić się po policzkach. Nie... Idę coś zjeść...

Zjadłam śniadanie i podszedł do mnie Jean.

- Nie dałaś sobie rady że zwykłym odmieńcem? Ja go zabiłem.

- Ja używam mózgu, a ty idziesz na łeb na szyję.- wstałam i odłożyłam naczynia.

- Co to miało znaczyć?

- To, że nie zabijam dla satysfakcji.

- Każdy zabija dla satys-

Zabiłam go wzrokiem

- Ja, zabijam dla wolności.- Jean popatrzył na mnie krzywo - Dla Skrzydeł Wolności! Rozkładam Skrzydła i Staram się lecieć! Pomimo utraty piór, staram się uleczyć! Nie idę zabić, aby tylko było o jednego mniej... Zabijam aby ofiar było mniej...

Jean nie mógł na to odpowiedzieć. Odwrócił się jednak i chwycił mnie za nadgarstek. Szybkim, sprawnym ruchem powaliłam go na ziemię.

- Umyj łapy za nim mnie dotkniesz... Skrzydła nie mogą być brudne...- puściłam go i wychodząc zdałam sobie sprawę, że wszyscy na to patrzyli łącznie z Levi'm.

Poszłam do biblioteki aby oddać przeczytaną książkę. Odłożyłam na swoje miejsce i usiadłam w ciemnym kącie, o dziwo był czysty.

- Co ja robię...?- szepnęłam i schowałam głowę w kolana.

- Bronisz Skrzydła Wolności.- odpowiedział ten znany mi głos. Podniosłam głowę a tam stał Levi.

- Ja...

- Nic nie mów.- usiadł obok mnie.- Dobra akcja, dostał reprymendę.

- Przepraszam...

- Przepraszasz? Uważasz, że obrona Skrzydeł Wolności to coś złego? Błąd?

- Nie... Zwiadowcy... To moje życie...

- Życie?

- Pokochałam ten Korpus... Przygody...

,, Ciebie" pomyślałam, ale przecież nigdy mu tego wprost nie powiem.

- Ale mnie zdziwko kopnęło...- podrapał się po karku.

- Co?

- Nikt nigdy nie podchodził do tego tematu w ten sposób.

- Każdy do Zwiadowców dołącza z zemsty.

- A ja/ty dołączyłaś/dołączyłam bo go pokochałaś/pokochałam.- powiedzieliśmy razem.

- W tedy mogłaś równie dobrze powiedzieć, że-

- Wolę odział Żandarmerii.-  dokończyłam za niego

- Lub Oddział Stacjonarny. - znów powiedzieliśmy zgodnie.

Serce biło mi szybko... Kochałam go, a nasze rozmowy, kiedy mówiliśmy to samo, były gwoździem do trumny.

Odprowadził mnie do pokoju. Zasnęłam myśląc o nim i o tym czy mam jakieś szanse...

Obudziłam się idealnie przed kolacją. Wyszłam z pokoju i udałam się do jadalni.

Usiadłam i zaczęłam jeść.

- Onami!- krzyknął Jean. - Tu cię mam!

- Czego znów!?- warknęłam.

- Pojedynku na miecze.- Popatrzyłam zgodnie na Levi'ego, ja prosząc, nie zgadzaj się! A Jean, proszę!!!

Shingeki no Kyojin - Zabij lub zostań zabitym.Where stories live. Discover now