★ Shin x Reder: Byle po cichu [Drabble] [Diabolik Lovers]

1.2K 88 25
                                    

W celu zmotywowania się do powrotu do pisania one shotów, postanowiłam napisać coś krótkiego żeby utrzymać to miejsce przy życiu. Bardzo krótkiego. Ale jak się ogarnę to będę pisać dłuższe, obiecuję!


Wpatrując się w istotę przed sobą, jednego byłam pewna.

Posiadała najbardziej puszyste futerko, jakie kiedykolwiek w życiu widziałam.

Był tylko jeden problem.

Istota ta nie była zainteresowana interakcją z kimś mojego pokroju.

Był to jesienny wieczór i Carla siedział w swoim gabinecie, niecałą godzinę temu jednoznacznie dawszy nam do zrozumienia, że nie życzy sobie, by mu przeszkadzano i że, krótko mówiąc, pourywa nam głowy jeśli usłyszy choćby najmniejszy dźwięk. Było to o tyle problematyczne, że jego nadludzkie zmysły były w stanie wychwycić znacznie więcej niż normalnie, tak więc jedynym sposobem na upewnienie się, że nic nie usłyszy, było spoczywanie w bezruchu, nie odzywanie się, nie ruszanie się i najlepiej to w ogóle nie oddychanie.

Nie miałam pojęcia jakim cudem z wszystkich istot na świecie Shinowi udało się w tej kwestii podporządkować, bo do najcichszych to on nigdy nie należał.

A jednak leżał, sierota, rozłożony na wprost kominka, rozkoszując się ciepłem i jeszcze bezczelnie rozkładając łapy.

No jakby na to nie spojrzeć, to była bezpośrednia prowokacja. 

Miękkość futra już na pierwszy rzut oka wychodziła poza skalę. Niektóre zwierzęta mają dłuższe futro, a rzadsze. Inne mają krótkie, ale za to wyśmienicie gęste. Futro Shina jest jednocześnie dość długie i gęste. Innymi słowy, wymarzony dywanik. I po prostu widać, że jest mięciusie. To... po prostu widać, nic dodać, nic ująć.

Wstałam, rozprostowując nogi. Tam, gdzie siedziałam - na końcu pokoju - było dość chłodno, a piec był zaledwie parę metrów dalej. Pomieszczenie znajdowało się dość daleko od gabinetu Carli, stąd była szansa, że jednak nie zauważy on mojego przemieszczania się.

Poza tym... albo mi się wydawało, albo Shin zasnął. Z łapami w powietrzu. 

Czyż jest jakakolwiek istota będąca jednocześnie ofiarą losu i ideałem...?

No dobra, do ideałów Shin może nie należał. Ale jego futro już tak.

Przeszłam na palcach aż pod sam kominek. Jak do tej pory starałam się być ostrożna, jednak chyba oczywistym stało się, że możliwość zakradzenia się tak blisko wynikała tylko i wyłącznie z niesamowitego szczęścia, bo normalnie nigdy by mi się to nie udało.

Kucnęłam obok tej niebiańskiej istoty, wyciągnęłam dłoń...

Och tak, już prawie, już blisko...

- ... Co ty wyprawiasz?

Wilcze kły wbiły się w moją rękę. Może bez zamiaru dokonania zniszczeń, ale jednak zabolało.

Otworzyłam usta, czując potrzebę krzyknięcia z bólu.

Ludzka dłoń zastawiła mi usta i przyparła mnie do podłogi z siłą wystarczającą do zapobieżenia powstawaniu jakiegokolwiek hałasu.

- Oszalałaś?! - szepnął Shin, choć z jego tonu od razu dało się wywnioskować, że gdyby mógł, to by mnie właśnie dość głośno opierniczył. 

Rzeczywiście, być może robienie hałasu w naszym położeniu nie byłoby najlepszym pomysłem.

Och, no dobrze. Było beznadziejnym pomysłem, porównywalnym w szerszej perspektywie do próby samobójczej.

Ale skoro tyle już wiemy, jesteśmy w stanie nie wywoływać... wilka z lasu. Haha.

- Co ty w ogóle odpierdzielasz?! - syknął, pozwalając mi w końcu wstać i usiąść po turecku tyłem do pieca. Miałam tylko nadzieję że przypadkiem nie zjaram sobie włosów, ale przyjemne ciepełko na plecach zdecydowanie było tym, czego w tej chwili potrzebowałam.

- Daj mi się pomiziać! - odparłam bezwstydnie i twarz Shina zastygła w wyrazie, w którym ciężko byłoby szukać jakiegokolwiek zrozumienia.

- I za coś takiego próbowałaś zginąć?!

- W pierwszej chwili wydawało mi się, że warto!

Pacnął się dłonią w czoło. Mocno. Skrzywiłam się, słysząc ledwie stłumiony jęk bólu. 

- Sierota - mruknęłam z pogardą, gdy Shin skulił się, rozmasowując obolałe czoło.

- To twoja wina!

- Jak zwykle!

- To zawsze jest twoja wina!

- Twoje pchły pewnie też!

- Niby od kiedy JA mam pchły?!

Wyszczerzyłam zęby.

- Co, nawet nie zauważyłeś? Musimy ci obrożę kupić - oznajmiłam.

I w tej chwili Shin rzucił się na mnie, oplatając palce wokół mojej szyi.

A w następnej drzwi salonu otworzyły się z hukiem, sprawiając, że oboje zastygliśmy w niemym przerażeniu. Twarz Carli jeszcze nigdy nie wyrażała aż takiej pogardy, irytacji i niedowierzania w tym samym momencie. Godna uwiecznienia chwila.

- Czy ja naprawdę nie mogę mieć jednego dnia spokoju?

Powiedzmy, że po tym wydarzeniu pchły były naszym najmniejszym problemem.


A tak poza tym to zapraszam na nasz wattpadowy discord: https://discord.gg/wgB4dpd

oraz do pozostałych książek, w tym Dazai x Reader: Więzy Przeznaczenia, które ostatnio zaczęło nabierać nieco tempa :3

eeee...... i sorka za bycie martwym, hehe!

𝐑𝐞𝐚𝐝𝐞𝐫𝐥𝐚𝐧𝐝 || 𝐎𝐧𝐞𝐒𝐡𝐨𝐭𝐲Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz