3. początki kłamstw

179 28 13
                                    

-Nie będę dłużej tolerował takiego zachowania - warknął ojciec Caluma, gdy ten wszedł do domu i rozłożył się na kanapie w salonie kładąc nogi wraz ze swoimi trampkami na stole przed nim - Jesteś tak cholernie nieodpowiedzialny! Wiesz, że ja i matka niedługo umrzemy, a wtedy już nie będzie kogoś, kto będzie cię utrzymywał i dawał kieszonkowe, które przepijasz w tydzień?

Calum wywrócił oczami, po czym wzrokiem wrócił do ekranu swojego telefonu i przeglądania swojego Instagrama.

-Słyszysz co do ciebie mówię? Koniec z pieniędzmi na alkohol i narkotyki. Musisz się ustatkować, zacząć być odpowiedzialnym.

Calum uniósł jedną z brwi i zaśmiał się cicho.

-Wiesz co sądzę na ten temat? - zapytał Hood i wyciągnął nóż ze swojego plecaka, po czym rozciął jedną z poduszek i wyciągnął z niej pióra, rozsypując wokół siebie - Spoko, matka to posprząta - machnął ręką i wstał.

Chciał iść do swojego pokoju, jednak ojciec przytrzymał go za ramię i pociągnął mocno w swoją stronę.

-Nie. Ty to posprzątasz, gnoju. - trzymał go mocno, wskazując na rozwaloną poduszkę.

-Chyba śnisz - prychnął, przez co po chwili poczuł piekący ból na swoim lewym policzku - Co do chuja? - złapał swój policzek i spojrzał na niego pytająco.

-Należało ci się. Teraz to sprzątasz - syknął - I stawiam ci warunek. Jeśli do końca tygodnia nie znajdziesz kogoś odpowiedzialnego, kto nie jest ćpunem, to wyprowadzasz się. Nie obchodzi mnie to, gdzie pójdziesz. Możesz znaleźć znajomego, kolegę, chłopaka…

-Mam już chłopaka! - powiedział szybko Calum - Nie mówiłem ci o nim? - zapytał, udając zaskoczenie.

Ojciec puścił go, jednak cały czas patrzył na niego podejrzliwie.

-Jak ma na imię?

-Ashton - brunet uśmiechnął się szeroko - I nie jest ćpunem! - zapewnił swojego ojca - Jest w stu procentach odpowiedzialny i od teraz będzie pilnował, żebym nic nie brał.

-Tak? - prychnął mężczyzna - W takim razie musisz mi go przedstawić, skoro jest taki ułożony i odpowiedzialny.

Calum przełknął głośno ślinę, a jego ciało zaczęły oblewać poty. Nie chciał, żeby rodzice wyrzucili go z domu, więc musiał jakoś nakłonić Irwina, żeby przyszedł do niego na jeden z tych rodzinnych obiadków, które zawsze są katastrofą i zawsze, ale to zawsze są nudne i niezręczne.

Wtedy też zadzwonił jego telefon.

-Tak, skarbie? - przeciągnął słodko, gdy odebrał połączenie - To Ashton - szepnął swojemu ojcu.

-Skąd wiedziałeś, że to mój numer? - Irwin zmarszczył brwi, bawiąc się długopisem.

Calum odsunął się nieco od ojca.

-Zgadywałem, kurwa - warknął - Jestem w dupie, a ty musisz mi pomóc, bo inaczej przypomnę sobie co robiłeś z piętnastoletnim mną - uśmiechnął się zwycięsko.

-Nie zamierzam pomagać ci w dealowaniu.

-Nie o to mi chodzi, cymbale! - powiedział nieco za głośno, na co jego ojciec spojrzał na niego podejrzliwie.

Calum zasłonił głośnik w telefonie i poruszał brwiami.

-Lubi brudną gadkę. - uśmiechnął się szeroko do ojca, po czym znów przyłożył telefon do ucha - Masz udawać mojego chłopaka, bo starzy chcą mnie wyjebać z domu.

-Nie wiem, ustalimy to, jak się spotkamy - mruknął blondyn - W sobotę ci odpowiada?

-W sobotę nie mogę, Michael ma nowy towar i chciał, żebyśmy go spróbowali.

Ashton uniósł brew, zastanawiając się, czy chłopak aby na pewno pamięta, że rozmawia z policjantem.

***

A to dzisiaj jeszcze jeden, żeby było śmieszniej.

Miłego dnia!

too many lies || cashtonWhere stories live. Discover now