Rozdział VIII: Dziwny obrót wydarzeń

1.5K 92 34
                                    

— Zobaczmy... — powiedziała Hitomi przeglądając listę zakupów. — Musimy ci jeszcze kupić nowe buty na treningi.

— Cholera, całkiem o tym zapomniałam... — mruknęłam. Nienawidziłam zakupów w sklepach z ubraniami. Jednak zbliżało się lato, więc trzeba kupić to i owo. Na dodatek Hitomi uwielbiała takie rzeczy. Jak mogłabym odmówić siostrze? Spojrzałam na nią. Mimo że byłyśmy bliźniaczkami, całkowicie się od siebie różniłyśmy, zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym. Hitomi wyróżniała się delikatną urodą aniołka —  miała jasne, długie włosy układające się w idealne fale. Mimo choroby jej cera była wręcz alabastrowa, a bladoróżowe usta komponowały się z całością. Nic dziwnego, że spodobała się Kise.

Ja natomiast wyróżniam się nieco dziką, wręcz egzotyczną urodą. Włosy miałam niesforne, ciemnobrązowe, a czasem wydawały się niemal czarne. Skórę opaloną, ponieważ dużo czasu spędzałam na treningach na zewnątrz. W dodatku byłam kilka kilogramów cięższa od siostry, ze względu na większą masę mięśniową (cóż, nie miałam jej drobnej figury, mimo równego wzrostu między nami, ale nie można mieć wszystkiego).

Jednak oczy miałyśmy te same, złociste, nieco odcieniem przypominające płomienie, nawet jeśli nasze spojrzenia się różniły.

— No dobra, to chodźmy do... — zaczęłam, ale przerwał mi znajomy, kobiecy głos.

— Hitomi? Akane? Co wy tu robicie?

Powoli odwróciłyśmy się, modląc, by to nie była prawda. Za naszymi placami stała nasza matka. Średniej długości, cienkie włosy tańczyły na wietrze, na nosie miała ciemne okulary, ale wiedziałam, że jej oczy są o odcień, czy dwa ciemniejsze od naszych. Była kilka centymetrów wyższa, a wrażenie to potęgowały jej czarne szpile. Ubrała ciemne jeansy i białą, asymetryczną tunikę. Na szyi zawiesiła mnóstwo naszyjników, sięgające aż do pępka, z prawdziwymi diamentami.

— Czego chcesz? — warknęłam, mrużąc przy tym oczy. Diametralnie zmienił mi się humor ze złego na gorszy.

Zmroziła mnie wzrokiem.

— Jak się zwracasz do matki?

— Tak jak na to zasługuje — odparowałam. Nienawidziłam jej, naprawdę. Opowiedziałyśmy matce o tym, co robił nam ojczym, a ona stwierdziła, że kłamiemy. Następnego dnia kazała nam dosłownie wypierdalać z domu. Już nawet nie potrafię myśleć o niej ciepło.

— Spokojnie — powiedziała Hitomi, próbując załagodzić napiętą atmosferę.

Matka chciała coś powiedzieć, ale przeszkodził jej nowy, znajomy, męski głos. Robi się coraz dziwniej — pomyślałam.

— Chiyokocchi! Hitomicchi! Co za miła niespodzianka! — krzyknął uradowany Kise, podbiegając do nas. Za nim szedł wyraźnie zirytowany Akashi.

— Co wy tu, do cholery, robicie? — zapytałam. Zauważyłam, że Hitomi wyraźnie się ożywiła, widząc blondasa. Przypomniało mi się, że ostatnio spędzała z nim dość dużo czasu. Więcej niż ze mną. Aż się poczułam trochę zazdrosna.

— Właśnie wracam z sesji zdjęciowej! — powiedział zachwycony. Stwierdziłam, że Kise musiał coś ćpać. Inaczej to niemożliwe być ciągle w dobrym nastroju.

— A dlaczego jesteś z tą czerwoną jaszczurką? — zapytałam, nie rozumiejąc. Kise to jedna z osób, których Akashi ma powyżej uszu. Bardziej dla niego jestem wkurzająca tylko ja i Aomine.

— Reklamuje jeden z produktów firmy mojego ojca — wyjaśnił zirytowany Akashi.

Przyjrzałam mu się bliżej. Ubrał jasnoniebieskie jeansy, rozpiętą, jasnobrązową bluzę z kapturem i białą koszulkę pod spodem z napisem RAKUZAN. Na nogach miał markowe, charakterystyczne buty, których nazwy za cholerę nie mogłam zapamiętać. Na dodatek dobrze mu w brązie.

Kuroko no Basket: Siódmy cud [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz