Rozdział VI: Ocal go

1.5K 99 29
                                    

Moja siostra od kilku lat chorowała na zapalenie wielomięśniowe. Jest to choroba, która obejmuje zazwyczaj jeden lub kilka mięśni szkieletowych, lecz u Hitomi było inaczej — zajmowała również serce i płuca, co doprowadzało do niedotlenienia organizmu. Dodatkowo nie reagowała na większość leków, jedynie na te najsilniejsze. Nie wiedzieliśmy, kiedy jej stan się pogorszy. Wiedzieliśmy jedynie, że z pewnością umrze.

Czekałam przed salą, w której leżała Hitomi. Chodziłam w tę i z powrotem. Siedzący na krześle Kise próbował mnie uspokoić, ale bez skutku. W końcu, po jakiejś godzinie, wybuchłam niekontrolowanym płaczem.

— Na pewno coś poszło nie tak! — krzyknęłam. Kolana się pode mną ugięły, ale Kise złapał mnie w ostatniej chwili i przytrzymał. Pomógł mi podejść do krzeseł i posadził na jedno z nich. Sam kucnął przede mną, a następnie mocno przytulił. Wtuliłam się w niego, jakby był ostatnią rzeczą, która podtrzymuje mnie w świecie rzeczywistym. Chciałam uciec do świata nierzeczywistego, gdzie mogłam w dowolnym momencie zmienić przeszłość, jak i przyszłość, i uratować moją siostrę, chronić ją.

Niestety świat rzeczywisty nie pozwalał mi na to.

W końcu uspokoiłam się nieco. Otarłam rękawem mundurka łzy z policzka. Kise ostrożnie się ode mnie odsunął i uśmiechnął delikatnie.

— Wszystko będzie w porządku — zapewnił. Pogłaskał mnie po policzku. — Pewnie robią jej jakieś dodatkowe badania, dlatego tyle to trwa.

Miał ciepłe, miodowe oczy, przypominał mi małego labradora. To wrażenie potęgowały jego tlenione włosy. Poza tym jego wygląd był zbyt idealny; za taką cerę, bez ani jednej skazy, można by zabić.

Następne wydarzenia potoczyły się bez naszego udziału. To się po prostu stało, jasne? W jednej chwili głaszcze mnie po głowie, patrząc mi w oczy, a w następnej się całujemy. Wyszło to jakoś tak naturalnie. Pocałunek nie powiem, był cholernie przyjemny, ale nie czułam ani motylków w brzuchu, ani nie zapomniałam o całym świecie. Jakby czegoś mi w nim brakowało, mimo że bez wątpienia był w sztuce całowania prawdziwym mistrzem.

Oderwał się ode mnie i uśmiechnął nieco zmieszany.

— Przepraszam — powiedział, kładąc rękę na swój kark. Zarumienił się uroczo. — Twoja siostra jest, chora, a ja cię tak nagle całuję...

— N-nie, w porządku — odpowiedziałam. Ten pocałunek pomógł mi odepchnąć od siebie mroczne myśli, nawet jeśli tylko na chwilę.

Przez chwilę nawet zastanowiłam się, jak Akashi całuje... ale przyłapałam się na tym, o czym myślałam i potrząsnęłam głową, jakbym dzięki temu mogła pozbyć się myśli o tym świrze. Za dużo rzeczy ostatnio dzieje się w moim życiu — stwierdziłam. — Chciałabym móc zwolnić tempo wydarzeń.

Po chwili z sali wyszedł lekarz i zaczął gadać jakieś medyczne bzdety, które zrozumiałabym będąc w pełni sił psychicznych. Pod wpływem ciągłego szoku wywnioskowałam z nich jedynie, tyle że mojej siostrze nic nie było. Zaczęłam z ożywieniem dopytywać, czy mogę się z nią zobaczyć. Lekarz, widząc moją nieokiełznaną naturę, zgodził się. Weszłam do środka.

Hitomi leżała na szpitalnym łóżku całkiem wykończona. Miała sińce pod oczami, choć mimo to uśmiechała się do mnie słabo. Jak zwykle przypominała mi anioła — jej jasne włosy rozsypały się na poduszce, tworząc aureolę, co tylko utwierdziło mnie w tym przekonaniu. Na twarz miała założoną maskę, która dostarczała jej płucom tlen.

— Cześć — szepnęła słabo.

— Jak się czujesz? — zapytałam, siadając na krześle obok jej łóżka i pogłaskałam po jedwabistych, długich włosach.

Kuroko no Basket: Siódmy cud [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz