» seven «

35 2 2
                                    

Była piąta rano, kiedy się pakowałam. Matthew miał na tyle twardy sen, że nie słyszał, kiedy rzucałam swoimi ciuchami i butami. Na swojej poduszce zostawiłam małą karteczkę.

Miałam parę spraw do załatwienia. Wzięłam Forda Mustanga Matta i ruszyłam z piskiem opon do Miami, gdzie ukrywał się ten skurwiel. Dojechałam tam w 11 godzin, choć normalnie potrzeba prawie 20... Podjechałam pod pewien bar znajdujący się w slumsach. Na sobie miałam moją ukochaną skórzaną czarną sukienkę. Zaparkowałam pod samym wejściem. Stukałam swoimi obcasami po zniszczonym asfalcie. Wzrok wszystkich zgromadzonych skupił się na mnie. 

- Czego tu szukasz, mała? - jeden z nich uderzył mnie z otwartej ręki w pośladek.

Wkurzyłam się i wykręciłam facetowi rękę.

- Na pewno nie ciebie, Gandalfie. - prychnęłam.

- Ay, Mami! - zaśmiał się radośnie jeden z latynosów. - Klasa, klasą, ale może puścisz puścisz tego biednego chłopca? To mój Gandalf.

Podeszłam do tamtego faceta z lekkim uśmiechem na twarzy.

- Mamasita. - pocałował mnie w policzek.

- Ricky, mówiłam ci, żebyś mnie tak nie nazywał. W końcu... Jesteśmy rodziną, no nie? - uniosłam zalotnie brew opierając się łokciami o drewniany bar.

- Dalekie kuzynostwo się nie liczy. - zaśmiał się. - Co ciebie sprowadza do tej nędzy, kiedy to mogłaś prowadzić swoje bogate życie ze swoim chłoptasiem? - odchrząknął. - Ten pieprzony Gringo, kazał mi na ciebie czekać wieki.

- Ten pieprzony Gringo, pomógł mi wylizać swoje rany. Nie ćpałam od dawna... Jestem spragniona. Jak wilk. - wypięłam swój tyłek opierając się łokciami o blat. - Ale nie po to tu przyjechałam... Szukam Leona.

- Woah, wilczyco. Zwolnij trochę. - Ricky zbladł. - Szukasz tego psychopaty, przez którego wylądowałaś w Nowym Jorku?

I już miałam odpowiedzieć, kiedy w barze zjawił się mój klon.

- Ford Mustang, pierwsza klasa, ale przy Ferrari to zabawka. - powiedziała.

- Ufoludek? - Ricky skinął głową w jej kierunku. - Mogę adoptować?

- Umiem mówić po hiszpańsku i rozumiem każde wasze słowo, więc możecie sobie darować. - prychnęła moja bliźniaczka. - I nie jestem ufoludkiem, na miłość boską.

- Ona jest powodem dla którego tu przyjechałam. - powiedziałam. - Gdzie Leon, Ricardo.

- No dobrze, już dobrze... - fuknął Ricky. - Odjedziesz w kierunku Zachodzącego Słońca, jakieś 20 za miastem na wschód. Tam powinnaś go znaleźć. Nic więcej naprawdę nie wiem. - odchrząknął i upił łyka swojego whisky.

- Dziękuję... - powiedziałam uwodząco. - Papi. - dodałam drocząc się z Ricardem.

Na pożegnanie pocałowałam go w policzek. Nie zważając na moją bliźniaczkę, poszłam szybkim krokiem do samochodu. Letty zdążyła wsiąść do auta.

- Coś tu nie gra. Zachodzące słońce na wschodzie? To bez sensu... - uniosła brew.

- Nie masz pojęcia jaki sens to ma. - powiedziałam.

Ponownie ruszyłam z pieskiem opon. Był tam, naprawdę był tam. Kazałam zostać Leticii w samochodzie, ale ona oczywiście nie posłuchała.

- Leon! - zawołałam.

Oczywiście pojawiła się cała gwardia uzbrojonych mężczyzn. A w samym środku... Leon.

tak, matthew (gif) robi salut, bo w końcu pojawi się rozdział

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

tak, matthew (gif) robi salut, bo w końcu pojawi się rozdział.

i nie, nie zapomniałam o was, ale czas na majorce płynie zupełnie inaczej 😍

the other half → kendall jenner&matthew daddarioWhere stories live. Discover now