Rozdział 2: The truth

195 21 118
                                    

- Wejdź – oznajmiła udając się do kuchni. Posłusznie wszedłem do środka zamykając za sobą drzwi. Udałem się do kuchni, gdzie była kobieta. Ta kazała mi usiąść w salonie. Lekko skołowany, zapewne trochę niemrawy, udałem się do wskazanego pomieszczenia. Usiadłem w fotelu i odgarnąłem dłońmi włosy, które opadły mi na twarz. Co ja jej do cholery powiem? prawdę. Tylko nie wiem jak. Nic już nie wiem. Spojrzałem na biały zegar powieszony na ścianie. Wskazywał siedemnastą. Kobieta, mimo iż na jej twarzy widać było rozpacz, próbowała nad sobą panować. Postawiła świeżo zrobioną herbatę na stoliku tuż obok mnie. Poczułem aromatyczną woń.

- Melisa – jakby czytała mi w myślach – przyda się nam obu. Więc jak to się stało, Prime?

- Nie wiem jak mam to Pani powiedzieć...

- Jakoś musisz. Wymagam tego od ciebie.

- To, że walczy o życie jest moją winą. I nie jest to spowodowane złą strategią, ani niczym takim... Zobaczyłem, że Starscream ma ją w objęciach i natychmiast zadziałałem... Chciałem go zabić. Wbiłem miecz zbyt głęboko. Przeszył też Selen – powiedziałem otępiały. Kobieta patrzyła się na mnie pustym wzrokiem. Sam zapewne miałem podobny.

- Nie zamierzam... - wyjąkała w końcu – nie zamierzam cię teraz za to nienawidzić, chociaż może powinnam.

- Nie proszę ani o wybaczenie, ani o zrozumienie, ponieważ wiem, że na takowe nie zasługuje. Moim obowiązkiem było powiadomienie Pani o stanie córki, chociaż wiem, że dokładniej mógłby zrobić to lekarz... - powiedziałem zbierając się na odwagę – domyślam się, że nie interesuje Pani co teraz czuję. Nigdy sobie tego nie wybaczę, a mój ból potęguje fakt, że kocham ją tak bardzo.

- Nie chcę już rozmawiać o tej sytuacji – zbyła mnie krótko i ozięble. Opuściłem głowę – Mówiłeś, że walczy o życie... Muszę przedzwonić do szpitala i dowiedzieć się o szczegóły. Chyba nadszedł czas, w którym wszelkie tajemnice zostaną odkryte – rzuciła i podniosła się z siedzenia. Po chwili wyszła z pokoju, pozostawiając mnie z dziwnym uczuciem. O czym mówiła? cóż, miałem nadzieję, że wkrótce będzie mi dane wiedzieć.

Kobiety nie było jakiś czas. A ja nie mogłem usiedzieć na miejscu. Teraz już tak będzie? - pomyślałem przybity. Nie będę wiedział co ze sobą zrobić przez resztę moich dni? próbowałem sobie przypomnieć, co działo się ze mną po stracie Ariel, mojej pierwszej dziewczyny. Było to jakieś dziesięć milionów lat temu, więc trudno mi było pamiętać jak się zachowywałem. Czułem pustkę, okropny ból. Miałem też świadomość tego, że już jej nie zobaczę. Teraz mam iskierkę nadziei, że może Selen ocaleje, ale nawet jeśli, to mogę zapomnieć o tym, że w ogóle będzie chciała na mnie spojrzeć. A ja będę się zawsze czuł jak potwór. Poderwałem się z miejsca. Matka mojej ukochanej siedziała przy stole i rozmawiała przez telefon. Jej paznokcie stukały o stół, a noga chodziła z nerwów. Nie do końca przemyślałem, gdzie chcę iść. Stopy skierowały mnie na górę. Gdy już się tam znalazłem oczywistym było, że otworzyłem drzwi do pokoju dziewczyny. I znów mnie uderzyło. Wszystko jak dawniej. Jak jeszcze z przed tygodnia, gdy u niej nocowałem. Na ramie lustra zwisało nasze zdjęcie. Nie pamiętam kiedy je robiła. Trzymała swój telefon na wysokości naszych twarzy i kazała się uśmiechnąć. Zrobiłem jak mówiła. Potem pokazała mi na ekranie nasze postacie. Wyjaśniła mi zasadę fotografowania, a ja szybko ją załapałem. Niektóre "fotki" robiłem nawet ja. Były one umieszczone w pamięci jej komórki oraz na komputerze. Podchodziłem do szafek i grzebałem jej w ciuchach. Potem usiadłem na łóżku.

- Co ja zrobiłem? - zapytałem sam siebie szeptem nie mogąc uwierzyć w wydarzenia, które miały miejsce jakiś czas temu. Przejechałem ręką po kołdrze, gdzie dziewczyna zwykła leżeć. Nie było jej. Być może już nigdy nie będzie.

Transformers 4: The BetrayalWhere stories live. Discover now