Rozdział 19: Cause sometimes to stay alive you gotta kill your mind

155 12 78
                                    

Twenty One Pilots - Migraine

_____________________


Wstawanie o szóstej miałam już we krwi. W wojsku to norma - nie wygląda to tak, że człowiek trąbi ci przy uchu wesołą melodyjkę, a ty niemal od razu wyskakujesz z łóżka - ale nieco podobnie. Mamy takiego gościa w szeregach, nazywa się Owen, ma on za zadanie walić w drzwi naszych pokoi niczym poparzony i krzyczeć, że za dziesięć minut mamy pojawić się na porannych ćwiczeniach. Tylko w dniach, w których mamy czas dla siebie, wywieszamy na drzwi specjalną tabliczkę(sznurek i kawałek tektury z napisem "wolne"), by niebieskooki brunet wiedział, że nie musi budzić nas na trening. Zwykle i tak większość z nas zostaje wytrącona ze snu słysząc krzyk Owena przy drzwiach obok, ale po tym jak robi się w końcu cisza, możemy jeszcze chwilę podrzemać. Dziś także nie miałam problemu z pobudką. Owen dał z siebie wszystko. Przez ułamek sekundy zdawało mi się, że drzwi nie wytrzymają presji i się poddadzą. Nie, jednak były dzielne. I bardzo solidne.

Wyrwana z marzeń sennych przetarłam oczy i zorientowałam się, że dzięki temu, że mamy nasz wojskowy budzik, nie spóźnię się do szkoły. Lider również wstał z łóżka. Przez chwilę towarzyszył mi w organizacji, potem całując mnie w policzek oznajmił, że idzie pod prysznic, a ja w tym czasie dokończyłam przygotowania i udałam się do Sidewaysa, by upewnić się, czy jest przekonany o tym jak trafić do mojej szkoły, a właściwie do budynku w którym miała się tymczasowo znajdować.

Jeszcze przez kilka dni mowa była o wojnie i tym co ze sobą przyniosła. Nasze miasto, oraz drugie, w którym obecnie znajduje się nasza nowa szkoła są dość małe, co za tym idzie wszyscy się znają i wiedzą niemal wszystko. Wiedzą, że działam w służbach wojskowych i uczestniczyłam w walce. Całe szczęście nie wiedzą, że jestem robotem. Pytaniom nie byłoby końca. Już teraz czułam się nieco dziwnie, bo dużo czasu poświęcano mi i moim opowiadaniom o walkach. Jeeej, czułam się jak jakiś stary człowiek, który musi zebrać swoje doświadczenia i wspomnienia dot. wojny i opowiadać to przed kamerą lub publicznością. W tym wypadku to drugie, na szczęście. Brakowało mi tylko tego, by zjechała się ekipa telewizyjna i tego, by z mojego życia zrobili jakiś program. "Selen, dziewczyna, która przeżyła najazd obcych". Błagam. Czułam się zakłopotana, gdy nauczycielka bądź ludzie na przerwie pytali o szczegóły mojego życia.

"Jak było podczas twojej pierwszej walki?" -- "Nie no całkiem w porządku. Walczyłam łukiem zrobionym z gałęzi, przez mojego kumpla hipisa. Ogólnie dobrze się czułam. Tylko trochę niepokoiło mnie, że wrogowie nie mają twarzy."

" Jacy są twoi wrogowie?" -- "Decepticony? Równi goście, serio. Jeden nawet tańczył ze mną, gdy zostałam porwana. Większość z nich chce mnie zabić, mały procent przelecieć, a potem...zabić, a reszcie jestem po prostu obojętna."

" Jej, jak się schylałaś widziałem twoją bliznę na lędźwiach. Jest jakby napisem. Chyba chińskim... zrobiłaś to celowo? Taka odmiana tatuażu?" -- "Zrobił to psychol, który marzy o tym by mnie zabić, a potem przelecieć. Tak. W tej kolejności, wcale się nie pomyliłam. Nie koniecznie podoba mi się, że wyrył sobie swoje imię na mojej skórze, ale wisząc przywiązana do sufitu miałam raczej mało do gadania."

" Podoba ci się takie życie?" -- "Kogo nie kręci świadomość, że może być w każdej chwili rozszarpany przez wybuch granatu? No ja nie wiem, serio."

" Możesz żyć ze świadomością, że zabijasz?" -- "I don't wanna die, I don't wanna die, I don't wanna die so you're gonna have to."*

Transformers 4: The BetrayalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz