Rozdział 16

648 41 2
                                    

Obudził mnie dzwonek do drzwi. Uchyliłem powieki patrząc na zegarek, który wskazywał godzinie dziewiątą rano. Wstałem z łóżka idąc otworzyć te cholernie drzwi.

Otworzyłem i zauważyłem, że za nimi stał mój brat z reklamówką.

-Obudziłem?- spytał chichocząc na widok mojej nieogarniętej postaci.

-I tak musieliśmy już wstać. Przywiozłeś.?

-Tak, proszę- podał swój bagaż.

-Dziękuje, że musiałeś pokonać tyle kilometrów, aby przywieźć koszule. Może zostaniesz? Nie ma sensu wracać i ponownie przyjeżdżać.

-W sumie masz rację.

-To wchodź. Zjemy śniadanie.- uśmiechnąłem się i zaprosiłem go do środka.- Kawy?

-Nie, nie piłem po drodze, ale może być herbata.- skinąłem głową. Włączyłem czajnik i uszykowałem szklanki z zawartością.

-Jak tam rodzice? Przyjadą?

-Mama chce, ale ojciec coś nie za bardzo.

-Ale mama przyjedzie?

-Tak.- odetchnąłem z ulgą

-Dzień dobry- usłyszeliśmy, dlatego spojrzeliśmy w tamtą stronę. W progu stała osoba, która wczoraj prawie wytrąciła mnie z równowagi.

-Cześć Jimin- przywitał się brat z uśmiechem na twarzy. Ja za to nie odpowiedziałem i odwróciłem się do nich plecami zaczynając robić kanapki.

-Więc jednak przyjechałeś?- zagadał czarnowłosy

-Tak. Dla braciszka mogę nawet specjalne lecieć do Japonii zawieźć mu tą koszulę.- zaśmiał się

-No proszę, ale kochające się rodzeństwo.- stwierdził, a ja prychnąłem pod nosem. Nie zauważyłem, kiedy się przeciąłem. 

-Aish...- syknąłem cicho, aby tamci nie usłyszeli, ale myliłem się.

-Kookie wszystko dobrze?- zapytał brunet

-Tak, tak- odpowiedziałem.- Zaraz wracam- dodałem i poszedłem do łazienki. Tam wyciągnąłem apteczkę szukając plastra. Gdy go znalazłem, wyprostowałem się, a w odbiciu lustrzanym zauważyłem czarnowłosego. Podskoczyłem ledwo widocznie, ale olałem to i przykleiłem sobie plaster na palec. Chciałem wyjść, ale mi to uniemożliwił i wepchnął mnie do środka zamykając drzwi.

-Chyba musimy porozmawiać.- powiedział stanowczo

-Niby o czym?- prychnąłem krzyżując ręce odwracając głowę

-O wczorajszym.- podszedł bliżej, ale ja się cofnąłem.- Albo i nawet ogólnie. Odkąd się zaręczyliśmy to nic tylko się kłócimy o byle błahostki takie jak wczoraj. Mam już tego dość. Tych kłótni. Po prostu jestem już przez nie zmęczony.

-No i jaki masz plan?

-Zmienić to.

-Czyli jak? Zerwać ze mną?

-Nie, coś ty. Nigdy z tobą nie zerwę. Po prostu chce byśmy się już nie kłócili.

-Kłócimy, bo to przez ciebie. Ty je zaczynasz jakimiś tekstami. Nawet wtedy nie pomyślisz, że ja czuję twój ton głosu i wtedy jest mi przykro, albo ciśnienie się mi podnosi, dlatego są te kłótnie.

-To przestanę- obiecał

-Yhm, zobaczymy.- mruknąłem i wyszedłem z łazienki, ale zanim to zrobiłem zostałem złapany za nadgarstek i przeciągnięty do czułego pocałunku. Z powodu tego, że byłem na niego obrażony nie oddałem gestu, lecz starszy nie dawał za wygraną, więc koniec końców oddałem pocałunek  zarzucając ręce za jego kark. Starszy pogłębił pieszczotę i przybił mnie do ściany.- Dosyć- oderwałem się od niego oddychając ciężko.- Tam jest mój brat.

Piłka to nie wszystko 2 /JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz