44.6

488 34 9
                                    

Ty

Leżał w złym stanie cały czas coś mówił pod nosem śpiąc. Był poobijany z bandażem wokół głowy mocno musiał uderzyć w szybę samochodu. Potrząsam głową i siadam obok niego. Wygląda z lekka strasznie przymykam oczy. Tylko się nie rozpłacz... Tylko się nie rozpłacz. Za późno. Ocieram łzy. Śpi tak niewinnie po tym wszystkim. Ledwo z tego wyszedł. Boże nie wyobrażam sobie innej opcji. Słyszę jak szepta moje imię śni o mnie? Potrząsam głową może zaczynam wariować. Wstaje z krzesła i zaczynam chodzić w tą i z powrotem po sali. Mam ochotę uderzyć w coś byle by wyładować emocje.

- Przestań - słyszę znowu ten sam szept przestaje chodzić i staje w miejscu.

- C-Co? - potrząsam szybko głową - Jak się czujesz?

- Stabilnie - lekko się uśmiecha.

- Wiesz, że przez swoją głupotę mogłeś zginąć?

- Nie rozumiem czemu jesteś w ogóle na mnie zła. - wzdycham.

- Jedziesz tam?- Milczę.

- Tak czy nie? - podnosi mu się ciśnienie.

- Czy to ważne? Teraz ważny jesteś ty.

- Nie prawda. Teraz liczy się dla mnie tylko ta jedna odpowiedź.

Nie wiem co mam mu odpowiedzieć, jak odpowiem, że tak to go stracę a tego bym już nie przeżyła, a jeżeli odpowiem, że nie to ja stracę szansę dostania się na Juilliard. I co mu powiedzieć? Przygryzam lekko dolną wargę, zastanawiając się co mu powiedzieć, i jak, tak żeby go nie zranić.

- Dlaczego chcesz to tak bardzo wiedzieć? Przecież ważne jest teraz twoje zdrowie, miałeś wypadek a nie jest ważne to, czy wyjadę.- mówię na jednym wdechu.

- Bo od tego co odpowiesz zależy moje życie uczuciowe. Odpowiedz mi czy jedziesz tam czy nie, proszę.- naprawdę nie wiedziałam co ja mam mu odpowiedzieć, ale raz kozie śmierć, nie?

- Shawn, ja dużo o tym myślałam i tak, chcę tam jechać.

- To zanim wyjedziesz, dam mi się zaprosić chociażby na trzy randki, proszę.- on mnie wręcz błagał, żebym się zgodziła iść z nim na te randki. Decyduje się mu spojrzeć w oczy i z niedowierzaniem na niego patrzę.

- Tylko trzy?- pytam po czym on kiwa głową z uśmiechem- Dobrze, niech będzie. Ale tylko trzy i więcej nie.

Pozostały czas spędzamy na rozmowie, po czym udaje się już wieczorem do domu.

Następny dzień

Następnego dnia idę znowu do Shawna zobaczyć jak on się czuje, wczoraj powiedział mi że jeszcze spędzi dwa dni w szpitalu, dlatego wyjmując torbę sportową w której były jego rzeczy które przygotowałam mu poprzednim razem kiedy był w szpitalu, kiedy wypisał się na własne żądanie, wtedy stał mu się ten wypadek. Przechodząc przez korytarz, zmierzając do sali Mendesa i wchodząc uprzednio pukając w szybę drzwi, spostrzegam że Shawn rozmawia z lekarzem ale kiedy zauważa mnie odwraca się do mnie po czym uśmiecha się do mnie i wraca wzrokiem jak i słuchem do lekarza, który stoi przed nim. Ja natomiast odchodzę kawałek i staję przy ścianie po czym opieram się o nią. Kiedy Shawn kończy rozmawiać z lekarzem, lekarz podchodzi do mnie i pyta się o moje zdrowie, na co ja mu odpowiadam że czuję się dobrze i nie podstaw do jakichkolwiek obaw i się uśmiecham do niego. Po skończonej rozmowie z lekarzem podchodzę do jego łóżka, po czym siadam na tym bardzo niewygodnym krzesełku i łapię go za rękę.

- Jak się czujesz?- pytam kreśląc kółeczka na wierzchu jego dłoni.

- Dobrze, jak ze złamanymi żebrami to zaskakująco dobrze, a ty? Widziałem, że też rozmawiałaś z lekarzem.

Shawn Mendes ImaginyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz