44.5

496 27 5
                                    

Ty

Wychodząc ze szpitala owiewa mnie zimne powietrze, a ja wyciągam telefon z tylnej kieszeni w celu sprawdzenia godziny i czy ktoś do mnie nie dzwonił czy pisał, 21:10. 

57 nieodebranych połączeń od: Thomas.

39 wiadomości od:Thomas. 

3 nieodebrane połączenia od: mama.

To mam przechlapane, najpierw dzwonie do domu i pytam czemu dzwoniła, powiedziała że zadzwoniła żeby sprawdzić co u mnie, pogadałyśmy chwilę i potem zadzwoniłam do Thomasa, prosząc go o przysługę. Odbiera po trzech sygnałach.

Nie zdążyłam wziąć nawet wdechu a on od razu zaczął na mnie krzyczeć.

- DZIEWCZYNO CZY TY SOBIE WYOBRAŻASZ CO JA PRZEŻYŁEM? UMIERAŁEM ZE STRACHU! ŻE COŚ CI SIĘ MOGŁO STAĆ, ALBO ŻE JUŻ W OGÓLE NIE ŻYJESZ!

- Thomas spokojnie, jestem przed szpitalem, mam prośbę, mógłbyś przyjechać po mnie? J-ja nie dam rady jechać sama, bo jeszcze mi się coś stanie, albo spowoduje wypadek..

- Jaki wypadek, co ty mówisz dziewczyno, zaraz będę.

Podaje mu adres szpitala po czym się rozłączam i grzecznie czekam aż przyjedzie po mnie pod ten cholerny szpital. Mimo że ja tutaj przybiegłam to nie mogę iść sama do domu, potrzebuje się komuś się wygadać, i tutaj będzie najlepszy Thomas. Siedziałam zamyślona na chodniku aż podskoczyłam na dźwięk klaksonu dobiegającego z samochodu Thomasa. Wsiadłam do jego auta, po czym zapięłam pasy oraz podałam mu mój adres zamieszkania i pojechaliśmy w jego stronę. Kiedy po kilku minutach byliśmy na miejscu zaprosiłam go na coś gorącego. Przenieśliśmy się do salonu, gdzie zaczęliśmy rozmawiać aż w końcu zapytał się mnie co robiłam przed szpitalu, opowiedziałam mu wszystko, a kiedy skończyłam, poryczałam się. To było dla mnie trudne, mimo że nie znam go wystarczająco długo, to zaczęłam coś do niego czuć, a powiedzieć te dwa słowa, w moim przypadku jest ciężko. Thomas przez dłuższy czas siedział obok mnie i mnie przytulał do swojej piersi, pozwalając mi się wypłakać. 

- Thomas, d-dziękuje.

- Nie masz za co, skarbie.- pocałował mnie w czubek głowy. Thomas podniósł mój podbródek po czym zaczął się do mnie przybliżać, szepcząc że nigdy nie przestał mnie kochać, a ja zaczęłam go odpychać.

- Thomas, nie.. Ja nie mogę.

- Czemu nie możesz?

- J-ja czuje coś do Shawna.- powiedziałam i opuściłam swój wzrok na swoje ręce, stały teraz się ciekawe. 

- W takim razie nie wiem po co ja przyjechałem.- mówi po czym słyszę już tylko trzask drzwi. 

Shawn 

Leże na łóżku szpitalnym, pisząc do T/I aby pojechała do mnie do mieszkania i przywiozła mi najpotrzebniejsze rzeczy, ponieważ spędzę tutaj następny tydzień ,podałem jej adres i powiedziałem że klucz jest w doniczce, powiedziała że będzie w ciągu pół godziny. 

Tak na prawdę to tylko pretekst bo chce się z nią zobaczyć, oraz potrzebne mi są te rzeczy. Bawiłem się telefonem, i usłyszałem ciche skrzypienie drzwi. Zobaczyłem w nich drobną, zgarbioną nieco dziewczynę z moją torbą w ręce. Podziękowałem jej za fatygę do mnie i już chciała wychodzić ale złapałem ją za rękę i powiedziałem. 

- Nie uciekaj ode mnie, i nie udawaj że nic  między nami nie zaszło bo jednak coś zaszło i będziemy musieli o tym pogadać. Przyjdź do mnie jutro, to pogadamy, jak dorośli.- powiedziałem po czym puściłem jej rękę i zobaczyłem jak kiwa głową oraz wychodzi z mojej sali. Westchnąłem cicho, po czym otworzyłem torbę i na wierchu leżał liścik.

Wiem, że prosiłeś mnie żebym przyjechała wtedy, kiedy będę gotowa, ale nie mogłam Ci odmówić kiedy do mnie napisałeś z tą prośbą, dlatego przyjechałam do Ciebie, ale ja jeszcze nie jestem gotowa aby wrócić do Ciebie i rzucić CI się w ramiona.

Przepraszam, T/I 

Nie mogłem tak tego zostawić, wypisałem się na żądanie i jestem tutaj niecały dzień, miałem zostać tutaj tydzień, ale czuję się dobrze. Muszę się z nią zobaczyć, bo inaczej zwariuje. 

Ty 

 Właśnie jestem znowu na sali prób niedługo mam recital po za tym muszę cokolwiek robić by nie myśleć o nim. Zauważam wysoką postać przy drzwiach. 

 - Cześć - widzę jego piękny delikatny uśmiech.

 - Cześć Shawn nie powinieneś być w szpitalu?- pytam marszcząc swoje czoło.

 - Nie, nie powinienem.-uśmiecha się.

 - Ah - przygryzam wnętrze swojego policzka - jak się czujesz?

 - Lepiej - kiwa głową i siada na ławce klepiąc miejsce obok ciebie.

- Co tutaj w takim razie robisz?

 - A co nie chcesz mnie tutaj mogę wyjść nie ma problemu. - wstaje z miejsca a ja go zatrzymuje.

 - Nie. Zaczekaj więc co u ciebie? - to najlepszy moment by o to zapytać prawda?

 - No nie jest tak źle a u ciebie? 

 - Również jest w sumie dobrzePrzymykam na chwilę oczy. Muszę odpocząć przynajmniej chwilkę.

.- Wszystko okej? 

 - Tak jasne - powoli otwieram znowu oczy.

 - Nie zemdlejesz mi tutaj,prawda?- pyta z przejęciem i jakby..troską? w głosie.

 - Nawet nie zaczynaj z tym tematem proszę nie nie zemdleje.

 - T/I posłuchaj wiem, że znamy się bardzo krótko i na pewno nie mogę powiedzieć Ci... 

 - T/I - słyszę głos Thomasa uśmiechniętego od ucha do ucha - przygotowuj się wyjeżdżamy za dwa dni na recital musimy tam być musisz tam lśnić to będzie dobry start do Juilliard proszę zgódź się tam jechać ze mną wrócimy dzień później.

- To ja może już sobie pójdę, miłej zabawy.- Shawn mówi wstając po czym wychodzi a ja odwracam się do Thomasa.- Nie mogłeś poczekać, aż sobie pójdzie?!- pytam z wyrzutem.

- Ależ skarbie, nie złość się na mnie.- mówi po czym kładzie swoje dłonie na moich ramionach. Ja szybko jest strącam po czym mrukam ciche "zostaw mnie".

- Nie nazywam mnie tak, i już zaczynajmy bo chcę iść do domu. 

Po mniej niż pół godzinie próby dzwoni mój telefon, dziwne. I jest to lekarz Shawna, boże trzymaj mnie w opiece żeby nic mu się nie stało.

- Tak słucham?- pytam po czym lekko gryzę paznokcia.

- Dzień dobry Panno T/I, z tej strony doktor Lucas Galvin, został przewieziony do nas do szpitala pani chłopak, pan Mendes, został przewieziony tutaj w ciężkim stanie, i prosiłbym aby pani jednak do nas przyjechała. 

- Dzień dobry, już jadę.- odpowiadam po czym się rozłączam.- Thomas, bardzo cię przepraszam ale muszę jechać do szpitala, muszę sprawdzić co się stało z Shawnem, dokończymy kiedy indziej, cześć.- mówię po czym wybiegam z sali zostawiając Thomasa bez możliwości odpowiedzi. Wsiadam w samochód i jadę z piskiem opon do szpitala, co jeżeli ma zagrożenie życia? Co jeżeli nie dojadę na czas a on będzie już nie żył. Nie T/I, nie myśl tak. Szybko odgoniłam te złe myśli, po czym podjechałam na parking szpitala, wybiegłam z samochodu po czym pobiegłam do pokoju lekarzy, tam czeka już na mnie doktor Galvin. 

- Dzień dobry, co się dzieje z Shawnem?

- Panno T/I, stan pana chłopaka jest ciężki aczkolwiek stabilny, proszę się nie martwić, zrobimy co w naszej mocy aby pański chłopak przeżył. 

Grzecznie podziękowałam za informacje, i zapytałam się czy mogę do niego wejść, na co uzyskałam zgodę. Idę do sali Shawna, po chwili staje przy drzwiach, to co tam zobaczyłam, zamurowało mnie..

Ciąg dalszy nastąpi...







Shawn Mendes ImaginyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz