Zmarszczyła brwi, kiedy zauważyła, że w rogu sali stał jakiś blondyn. No tak, to przecież o nim mówili Mike, Alex i Emily, kiedy się obudziła.

Kto to mógł być?

-Ee... przepraszam, kim jesteś? -palnęła, nie do końca wiedząc, jak sformułować pytanie.

Chłopak drgnął lekko i przeniósł ciężar swojego ciała z jednej nogi na drugą, ale poza tym nie dał po sobie poznać, że ją usłyszał.

-Halo, panie tajemniczy! -zawołała, uważnie wpatrując się w tył głowy postaci, ponownie próbując rozpoznać, kim on był, ale na marne.

-A więc teraz jestem dla ciebie panem tajemniczym? -spytał znajomy, irytujący głos.

Scorpius Malfoy odwrócił się w jej stronę, a na jego twarzy pojawił się ten głupi uśmieszek.

Rose wytrzeszczała na niego oczy.

-Malfoy?! -zawoła, zaskoczona.

-We własnej osobie, jak widać. -odparł, wzruszając ramionami.

W uszach jej zaszumiało, a w żyłach krew zaczęła szybciej pulsować. Była na niego taka zła, że była pewna, że jeśli zaraz się nie powstrzyma, to rąbnie w niego jakimś zaklęciem.

Jak śmiał po tym wszystkim jeszcze tutaj przychodzić? Co on właściwe tu robił? Chciał ją wyśmiać, czy co?

-Co ty tu robisz, Malfoy? -spytała, zaciskają zęby ze zdenerwowania.

-Zobaczyć, jak się czujesz. -odpowiedział, wkładając ręce do kieszeni.

Jej brwi powędrowały do góry. Czyżby obudziły się w nim wyrzuty sumienia? Pokręciła głową. Na pewno nie. Scorpius Malfoy nie posiadał przecież w sobie, czegoś takiego jak uczucia, co udowodnił podczas ostatniego meczu Quidditcha. Pozwolił, by spadła z miotły tylko po to, by Slytherin mógł wygrać!

-Po prostu stąd wyjdź, Malfoy. -powiedziała, ignorując jego pytanie. -Chyba, że chcesz, żebym rąbnęła cię jakimś zaklęciem.

-Przecież nie masz ze sobą różdżki. -zauważył, wyszczerzając zęby.

Poklepała się po tylnej kieszeni spodni i zmarszczyła brwi, kiedy zorientowała się, że faktycznie nie ma tam magicznego przedmiotu. Przypomniała sobie, że przed meczem zostawiła ją w swoim dormitorium.

-Hej, chwila. Skąd o tym wiedziałeś? -spytała, celując palcem w jego pierś.

Wzruszył ramionami.

-Ślizgońskie przeczucie. -odparł, wyszczerzając swoje równiótkie, białe zęby.

Rose przewróciła oczami, niezmiernie już zirytowana.

-Naprawdę, Malfoy, wyjdź już stąd, chyba, że chcesz mi wytłumaczyć, dlaczego jesteś takim egoistycznym dupkiem. -powiedziała, prychając pod nosem.

Zmarszczył brwi.

-Egoistycznym dupkiem? -powtórzył.

-Och, przepraszam, pomyliło mi się. Bardzo egoistycznym dupkiem. -poprawiła się sarkastycznie.

Jasne brwi Malfoya wciąż pozostały zmarszczone.

-Przecież cię przeprosiłem. -zauważył.

Rose zaśmiała się ironicznie.

-Udałeś, że mnie przeprasz. -warknęła. -Tylko po to, żebym dostała tłuczkiem i spadła z miotły. Czyżbyś tego nie pamiętał, Malfoy?

Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w nią uważnie, jakby analizując powoli to, co powiedziała.

wcale jej nie kocham! | scorose ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz