IV

170 22 60
                                    



- Co ty tutaj robisz? - zapytałam, nie ukrywając swojego zdziwienia. Widok Chanyeola w pokoju higienistki był ostatnim, czego się spodziewałam. Prędzej uwierzyłabym, że mama specjalnie przejechała setki kilometrów, żeby zabrać mnie do domu. 

- Dlaczego tak cię to dziwi, kochanie? Powiadomiono mnie, że zemdlałaś. To chyba oczywiste, że się zmartwiłem i przyjechałem? - odparł, patrząc na mnie z tak wielką troską, iż niemal uwierzyłam, że mężczyzna mówi szczerze.

    Wtedy do mnie dotarło.

    Przecież od wczoraj jesteśmy wielce zakochaną parą. Gdyby ktokolwiek się dowiedział, że Park całkowicie olał moje omdlenie, mogłyby powstać jakieś niekorzystne dla niego plotki, które w zasadzie byłyby całkowitą prawdą i sama hejtowałabym go na mediach społecznościowych, ale to tylko założenia.    

- Ty to Park Chanyeol? - odezwał się niespodziewanie Byun, zwracając na siebie również moją uwagę. No tak, kto nie znał wielkiego Yody? 

- Tak, to ja. Jestem chłopakiem Chaeri, a ty to...? - zapytał, wyszczerzając te swoje chemicznie wybielone kły i układając je w swój zapewne wyćwiczony uśmiech. 

- Byun Baekhyun. Mój kolega wpadł na Seo i tak jakoś wyszło. Przepraszam za niego.

- Miło poznać. Nie masz za co przepraszać, to nie twoja wina. Twojego kolegi w zasadzie też nie. Chaeri od małego boi się krwi, nie mogliście o tym wiedzieć. - odparł łagodnie Park, jakby wcale nie był zły, że musiał zerwać się z planu filmowego i przyjeżdżać po mnie do szkoły, a doskonale wiedziałam, że BYŁ. - Czujesz się na tyle dobrze, by wstać, czy powinienem cię zanieść? - zapytał nieco ciszej Yeol, pochylając się nade mną. Nie czułam się najlepiej, ale nie było ze mną tak źle, bym dała Parkowi dotknąć swojego ciała. Od samego patrzenia na niego wszystko mnie bolało.

- Dam radę. - odpowiedziałam po chwili ciszy, którą zużyłam na zapewne bezsensowne rozmyślanie. Wstałam niespiesznie z łóżka, na którym chwilę wcześniej leżałam i uniosłam z podłogi swoją torbę, by móc w końcu opuścić to przesadnie oświetlone pomieszczenie. Moje ruchy były dość powolne i wcale nie robiłam tego po to, by zabrać Parkowi jak najwięcej jego cennego czasu.

    Nawet nie przeszło mi to przez myśl.

    ...

    Może jednak.

     Chanyeol bez słowa ściągnął torbę z mojego ramienia, chcąc zapewne mi ulżyć (pokazać się z jak najlepszej strony przed moim nowym, przystojnym znajomym), a ja jakoś nie miałam ochoty odciągać go od tego pomysłu. 

- Dziękuję za dotrzymanie mi towarzystwa. - wspomniałam jeszcze, uśmiechając się szczerze w stronę Byuna. 

- Nie ma za co, Chaeri. - odparł chłopak, odwzajemniając mój gest. - Myślisz, że dasz radę przyjść na jutrzejsze zajęcia? - zapytał, mierzwiąc swoje własne włosy. 

- Uh, tak. Na pewno będę. - odpowiedziałam, czując nagle dotyk dłoni na swojej. Spojrzałam na twarz Parka, który uśmiechał się niby troskliwie, a jednak potrafiłam zobaczyć ten przekąs, który pojawiał się zawsze, gdy chciał mi dokuczyć. Wykrzywiłam swoją twarz w najokropniejszym grymasie, na jaki było mnie wtedy stać i ruchem ust bezgłośnie powiedziałam "no fuj", mając nadzieję, że to zmusi go do cofnięcia ręki, co się jednak nie stało. 

-Dziękuję, że przy niej zostałeś. - dodał niespodziewanie Park, dygając lekko przed Byunem, co było dla mnie więcej, niż zwykłym zdziwieniem. 

PromiseWhere stories live. Discover now