III

178 22 32
                                    


    Piękny, ciepły wieczór - powiedzieli by mieszkańcy Seulu. Rozgwieżdżone niebo wyjątkowo nie zostało przykryte powłoką chmur, pozwalając tym samym na jego podziwianie. Chanyeol miał zamiar skorzystać z tej jakże rzadkiej okazji zaraz po wzięciu krótkiego prysznica, jednak było coś, co mu to uniemożliwiało.

    I byłam to ja. 

- No dalej, Cherry! Ile można siedzieć w łazience?! - krzyknął, opierając się o futrynę drewnianych drzwi, które po zaledwie dwóch, może trzech sekundach otworzyłam z zadziwiającym impetem. 

- Tye, ie szeba! - wrzasnęłam, starając się utrzymać pianę od pasty do zębów w ustach, by nie zapluć Parkowi tej jego obleśnie przystojnej twarzyczki.

    Choć była to kusząca propozycja.

- Myjesz zęby dokładnie od siedemnastu minut i zużyłaś już chyba połowę tubki pasty! - warknął z pretensją, wyraźnie niezadowolony z moich działań.

    Och... rozkosz dla moich uszu. 

   Przewracając oczyma, splunęłam do zlewu, by już po chwili przepłukać usta wodą i kontynuować kłótnię. 

    Czwarta w tym dniu. Jeszcze ze dwie w nocy i wyrobimy dzienną normę.

- To nie ja prosiłam cię o pocałunek, oblechu! - krzyknęłam, czując mdłości na samą myśl o tym, co miało miejsce zaledwie kilka godzin wcześniej. Nie mogłam od razu umyć zębów, gdyż Park zdecydował się na zagranie brukowcom na nerwach i bezcelowe chodzenie po jakże godnym uwagi miejscu, jakim była galeria handlowej, której szczerze nienawidziłam.

- Nazywasz to pocałunkiem? - prychnął, kręcąc z niedowierzaniem głową. - To był co najwyżej buziak. - dodał, uśmiechając się wrednie. Właśnie dlatego użyłam odrobiny nauki, układając swoje ramię poziomo, a łokieć zginając pod kątem ostrym, by dźgnąć nim z odpowiednią siłą żebra Yeola. 

    Psorek mówił, że jeszcze nam się matematyka w życiu przyda i miał rację. 

- Ał! - wrzasnął, wywołując tym samym szeroki, zadowolony uśmiech na mojej twarzy. - Na chuj mnie bijesz?! 

- Biję? - zapytałam, jakbym zupełnie nie wiedziała, o czym mówi starszy. - To było najwyżej szturchnięcie. - dodałam, kopiując jego zachowanie. Z głupimi trzeba walczyć ich sposobami.  

- Dobra, wynocha. Idź już do siebie i zajmij się czymś. - polecił Park, wprawiając mnie w niemałe osłupienie. Nie byłam pewna, jak powinnam się zachować po jego słowach. 

- Hał? - prychnęłam, udając szczekanie psa, co raczej marnie mi wychodziło, ale przynajmniej spróbowałam, a to się liczy. 

- Co znowu... - westchnął Yeol, patrząc na mnie zmęczonym i jakby z lekka poirytowanym wzrokiem. 

     Ja doprawdy NIE WIEM dlaczego. 

- Odzywasz się do mnie jak do psa, to co mam odpowiedzieć? - odparłam, rzucając mu pogardliwe spojrzenie.

- Udajesz moją dziewczynę i zdaję sobie sprawę z tego, iż raczej nigdy nie było to twoim marzeniem, ale w zamian masz opłacone studia na uczelni, dach nad głową, jedzenie i wszelkie potrzebne do wygodnego życia przedmioty. To za mało? - zapytał, nie ukrywając szczególnie swojej pretensji. - Masz swój własny pokój, więc choć pod wieczór uszanuj moją przestrzeń osobistą. - dodał, dając mi jakieś sprzeczne sygnały. Może faktycznie każde z nas powinno mieć chwilę spokoju, zwłaszcza bacząc na porę, ale to nie ja się prosiłam, by z nim mieszkać, a tym bardziej by zostać jego pierdolonym zwierzaczkiem. Może i nie goliłam nóg od kilku dni (tygodni), ale to nie robi ze mnie psa czy innego pupilka. 

PromiseNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ