Piękny, ciepły wieczór - powiedzieli by mieszkańcy Seulu. Rozgwieżdżone niebo wyjątkowo nie zostało przykryte powłoką chmur, pozwalając tym samym na jego podziwianie. Chanyeol miał zamiar skorzystać z tej jakże rzadkiej okazji zaraz po wzięciu krótkiego prysznica, jednak było coś, co mu to uniemożliwiało.
I byłam to ja.
- No dalej, Cherry! Ile można siedzieć w łazience?! - krzyknął, opierając się o futrynę drewnianych drzwi, które po zaledwie dwóch, może trzech sekundach otworzyłam z zadziwiającym impetem.
- Tye, ie szeba! - wrzasnęłam, starając się utrzymać pianę od pasty do zębów w ustach, by nie zapluć Parkowi tej jego obleśnie przystojnej twarzyczki.
Choć była to kusząca propozycja.
- Myjesz zęby dokładnie od siedemnastu minut i zużyłaś już chyba połowę tubki pasty! - warknął z pretensją, wyraźnie niezadowolony z moich działań.
Och... rozkosz dla moich uszu.
Przewracając oczyma, splunęłam do zlewu, by już po chwili przepłukać usta wodą i kontynuować kłótnię.
Czwarta w tym dniu. Jeszcze ze dwie w nocy i wyrobimy dzienną normę.
- To nie ja prosiłam cię o pocałunek, oblechu! - krzyknęłam, czując mdłości na samą myśl o tym, co miało miejsce zaledwie kilka godzin wcześniej. Nie mogłam od razu umyć zębów, gdyż Park zdecydował się na zagranie brukowcom na nerwach i bezcelowe chodzenie po jakże godnym uwagi miejscu, jakim była galeria handlowej, której szczerze nienawidziłam.
- Nazywasz to pocałunkiem? - prychnął, kręcąc z niedowierzaniem głową. - To był co najwyżej buziak. - dodał, uśmiechając się wrednie. Właśnie dlatego użyłam odrobiny nauki, układając swoje ramię poziomo, a łokieć zginając pod kątem ostrym, by dźgnąć nim z odpowiednią siłą żebra Yeola.
Psorek mówił, że jeszcze nam się matematyka w życiu przyda i miał rację.
- Ał! - wrzasnął, wywołując tym samym szeroki, zadowolony uśmiech na mojej twarzy. - Na chuj mnie bijesz?!
- Biję? - zapytałam, jakbym zupełnie nie wiedziała, o czym mówi starszy. - To było najwyżej szturchnięcie. - dodałam, kopiując jego zachowanie. Z głupimi trzeba walczyć ich sposobami.
- Dobra, wynocha. Idź już do siebie i zajmij się czymś. - polecił Park, wprawiając mnie w niemałe osłupienie. Nie byłam pewna, jak powinnam się zachować po jego słowach.
- Hał? - prychnęłam, udając szczekanie psa, co raczej marnie mi wychodziło, ale przynajmniej spróbowałam, a to się liczy.
- Co znowu... - westchnął Yeol, patrząc na mnie zmęczonym i jakby z lekka poirytowanym wzrokiem.
Ja doprawdy NIE WIEM dlaczego.
- Odzywasz się do mnie jak do psa, to co mam odpowiedzieć? - odparłam, rzucając mu pogardliwe spojrzenie.
- Udajesz moją dziewczynę i zdaję sobie sprawę z tego, iż raczej nigdy nie było to twoim marzeniem, ale w zamian masz opłacone studia na uczelni, dach nad głową, jedzenie i wszelkie potrzebne do wygodnego życia przedmioty. To za mało? - zapytał, nie ukrywając szczególnie swojej pretensji. - Masz swój własny pokój, więc choć pod wieczór uszanuj moją przestrzeń osobistą. - dodał, dając mi jakieś sprzeczne sygnały. Może faktycznie każde z nas powinno mieć chwilę spokoju, zwłaszcza bacząc na porę, ale to nie ja się prosiłam, by z nim mieszkać, a tym bardziej by zostać jego pierdolonym zwierzaczkiem. Może i nie goliłam nóg od kilku dni (tygodni), ale to nie robi ze mnie psa czy innego pupilka.
BẠN ĐANG ĐỌC
Promise
Teen FictionObietnica złożona dziesięć lat temu stała się szansą dla obojga. On potrzebuje dziewczyny od zaraz. Ona musi się wyrwać z koszmaru, jakim są studia. Zdaje się, iż lepiej trafić nie mogli, jednak co z faktem, że kilka lat temu dość burzliwi...