9

7.7K 324 18
                                    

EVA

Tajemnice Wybrzeża

Wieczór spędzony w towarzystwie państwa Bellucci był prawdziwie magiczny. Rozmowy przeplatane śmiechem i radosną atmosferą sprawiły, że czułam się w ich domu jak u siebie. To było doświadczenie zupełnie inne niż w moim rodzinnym domu, gdzie ciepłe słowa były rzadkością. Silvia okazała się osobą zabawną i pełną dowcipu. Mimo dziesięcioletniej różnicy wieku między nią a Giovannim ich miłość była tak silna, że nie przeszkadzała w codziennym funkcjonowaniu. Pobrali się, gdy Silvia skończyła osiemnaście lat. Angelo pojawił się na świecie rok po ich ślubie, a po dwóch latach na świecie przywitali, Francescę.

Właścicielem pięknej willi był Giovanni, który odziedziczył ją po rodzicach. Jednak życie nie było dla niego łaskawe, pozostawiło go bez rodziców w stosunkowo młodym wieku. Jego matka zmarła rok po narodzinach Giovanniego, a dwie dekady później ojciec opuścił ich na skutek zawału serca. Mimo tych utrat atmosfera w domu Belluccich była pełna ciepła i wspólnego rodzinnego szacunku.

Po kolacji udałam się do swojego pokoju. Sypialnia ukazała się przede mną jako oaza spokoju po dniu pełnym wrażeń. Światło delikatnie przebijało się przez zasłony, tworząc na ścianach subtelne wzory. Po zrelaksowaniu się pod prysznicem, gdzie krople wody łagodnie masowały moją skórę, owinęłam się w ręcznik i ruszyłam w stronę łóżka. Koc o miękkiej fakturze delikatnie pieścił moją skórę.

Po założeniu piżamy rzuciłam się na wygodne łóżko. Poczułam jak miękkość materaca przyjmuje moje ciało. Sypialnia, nasycona ciepłym światłem lampki nocnej, stworzyła atmosferę, w której mogłam się zrelaksować. Sen, jak czarodziejska poduszka, porwał mnie w ramiona Morfeusza, prowadząc przez krainę snów pełną kolorów i spokoju.

Zjawiskowy poranek przywitał mnie delikatnym blaskiem wschodzącego słońca. Jego promienie tańczyły na powierzchni morza, tworząc olśniewający obraz jak wielki, płonący balon unoszący się ku niebu. Odbicie tego magicznego spektaklu w toni wody sprawiło, że słońce podwajało swój blask, malując ognisty okrąg na falującej tafli.

Taras, uniesiony na skarpie, stanowił doskonałe miejsce do obserwacji tego przyrodniczego widowiska. W oddali ukazywały się wyspy, a kolorowe domy rozsiane na zboczach tworzyły malowniczą grę kontrastów z surowymi skałami. Widok ten, jakby zaczerpnięty z baśni, dosłownie zapierał dech sprawiając, że każdy moment stał się magiczny i niezapomniany.

- Evo! – Usłyszałam, nawoływanie zza drzwi. Podeszłam i je otworzyłam.

- Witaj Angelo.

Angelo przyniósł mi ciepłe śniadanie, a ja otworzyłam mu drzwi z uśmiechem na twarzy. Stał przede mną, ubrany w spodnie lniane i koszulkę na ramiączka, co eksponowało jego muskularną sylwetkę. Mężczyzna ten, o niebiańskich oczach, trzymał tacę z pysznym śniadaniem.

- Dziękuję, ale nie trzeba było się fatygować – powiedziałam, wypuszczając go do środka.

- O gościa trzeba dbać, Evo – odpowiedział z uśmiechem, kiedy postawił tacę na stole. – Chciałem zjeść z tobą śniadanie, jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko.

- Będzie mi bardzo miło. – usiedliśmy, a Angelo nalał nam kawę.

- Jak się tobie spało w nowym miejscu? - zapytał, przegryzając świeżą bułeczkę.

- Muszę ci powiedzieć, że zasnęłam jak niemowlę. – uśmiechnęłam się, podziwiając jego przystojną sylwetkę.

- Nie przeszkadzał ci szum morza?

- Nie, ten odgłos jest dla mnie jak kołysanka.

- Piękne porównanie, moja droga Evo – napił się kawy – Masz ochotę na małą przejażdżkę?

- Pewnie, że tak. – zgodziłam się z entuzjazmem.

- Za godzinę będziesz gotowa?

- Oczywiście. – spojrzałam na jego oddalającą się sylwetkę. Zaczynałam zdawać sobie sprawę, że ten mężczyzna potrafił mnie onieśmielać swoją obecnością.

Angelo emanował pewnym magnetyzmem, który bardzo mnie przyciągał. Jego męski głos brzmiał jak melodyjna symfonia, a każda chwila spędzona w jego towarzystwie była czarująca. Postanowiłam wybrać się na małą przejażdżkę w jego towarzystwie, przekonana, że taki czas spędzony razem z nim pozytywnie wpłynie na moje samopoczucie.

Po relaksującym prysznicu skupiłam się na pielęgnacji moich włosów. Starannie je wysuszyłam, pozostawiając je rozpuszczone. Włosy emanowały zdrowym blaskiem. Następnie przystąpiłam do wykonania makijażu, chcąc osiągnąć efekt subtelnej elegancji.

Przeszukałam szafę, by wybrać wygodny strój. Moim wyborem była lekka sukienka w kolorze błękitu, bez ramiączek, podkreślająca moją kobiecą delikatność. W połączeniu z białymi tenisówkami tworzyła stylowy, a jednocześnie wygodny strój na przejażdżkę.

Stałam przed lustrem, zatopiona w refleksji nad wyborem stroju, gdy niespodziewane pukanie do drzwi rozbrzmiało w pokoju. Podeszłam i otworzyłam.

- Jestem gotowa. – Powiedziałam, unosząc delikatnie wzrok na mężczyznę.

- Evo, sei bellissima – jego komplement brzmiał jak melodia.

- No co ty – machnęłam ręką, choć uśmiech pojawił się nieświadomie na moich ustach. – Zwyczajny strój – dodałam, zbierając się do zejścia ze schodów. – Czy pan idzie, czy będzie tak sterczał pod drzwiami? – przerwałam mu, kiedy zapatrzył się we mnie.

Ocknął się i ruszył za mną. Schodząc na dół, jego spojrzenie sprawiło, że czułam się pewniej, choć jednocześnie nieświadomie zdenerwowana. Na dole czekał na nas piękny kabriolet.

- Każdy będzie mi zazdrościł tak pięknej kobiety – powiedział, otwierając drzwi od strony pasażera. Usiadłam, a on z uśmiechem przeszedł na stronę kierowcy, zasiadając za kierownicą tego pięknego auta.

- Jaki piękny samochód – zachwyciłam się, obserwując linie tego stylowego pojazdu.

- To jest kabriolet z 1962 Triumph Spitfire Mk1 – Angelo wyjaśnił z dumą w głosie, unosząc delikatnie klapę przednią, byśmy mogli zobaczyć każdy detal tego zabytkowego pojazdu.

Jego klasyczne kształty, eleganckie linie i chromowane detale sprawiały, że samochód emanował urokiem minionych lat, a jednocześnie wyróżniał się z tłumu współczesnych pojazdów. Gładka, błyszcząca karoseria w kolorze głębokiego niebieskiego doskonale współgrała z drewnianym kierownicą i wygodnymi skórzanymi fotelami. Odczuwałam, że podróż tą ikoną motoryzacji będzie niezapomniana.

To jest cudo – westchnęłam, przyglądając się uważnie. Usiadłam na miejscu pasażera, odczuwając pod palcami miękki skórzany fotel.

- Żebyś wiedziała – uśmiechnął się, a dźwięk silnika przy rozruchu sprawił, że serce zabiło mi szybciej.

Z wyczuciem ruszył, unosząc nas w kierunku nieznanego jeszcze zakątka. Dach kabrioletu schodził, otwierając przed nami szeroką perspektywę krajobrazu.

Wiatr rozwiewał moje włosy, niosąc ze sobą zapach morskiej bryzy, która pieściła moją skórę, tworząc delikatne muśnięcia na policzkach. Z każdym oddechem wdychałam mieszankę świeżości i słonej morskiej aury. Widoki Amalfi, malowane odcieniami lazurowego nieba i intensywnością zieleni gajów oliwnych, ukazywały się jak pejzaż z bajki. Przez każdy wąski zakręt, odsłaniały się nowe atrakcje – kolorowe domy, starożytne drzewa cytrusowe, a w oddali migotał błękit Tyrreńskiego morza. Droga, pełna krętych serpentyn, składała się jak rzeźbiona w skale tafla morskiego krajobrazu. To był niezwykły taniec przyrody, który wciągał mnie coraz głębiej w piękno tego miejsca.

- Lepiej będzie, gdy się przespacerujemy. – Zatrzymał samochód na miejscu parkingowym i zgasił silnik. – Oprowadzę cię po tym pięknym miasteczku. – Znalazł się po mojej stronie, otwierając drzwi z elegancją i podając mi swoją dłoń. Była ciepła i delikatna, tworząc moment przyjemności w dotyku.

Angelo zabrał mnie w podróż przez historię i piękno wybrzeża Amalfi, zaczynając od korzeni jako kolonia rzymska. Opowiadał o strategicznym położeniu, gdzie krzyżowały się starożytne szlaki handlowe, a malownicze miasteczka zachwycały wspaniałymi widokami i niepowtarzalną architekturą.

Mój przystojny przewodnik wiedział, jak skupić moją uwagę na szczegółach, zwłaszcza przy prezentacji kościoła św. Łukasza Ewangelisty z pierwszej połowy XII wieku. Zachwycał mnie nie tylko historią miejsca, ale również malowidłami renesansowego malarza, Giovanni Bernardo Lamy, które zdobiły ściany tego zabytkowego budynku.

Podczas zwiedzania Positano, moje serce podbił widok kolorowych domów górujących na stromych skałach. Angelo prowadził mnie w krętych i wąskich uliczkach, gdzie każdy zakątek skrywał tajemnice. W miejscowości odnalazłam urok kościoła Santa Maria Assunta z ceramiczną kopułą oraz bizantyjską ikoną Czarnej Madonny z Dzieciątkiem.

Zakochana w tych miasteczkach i oczarowana malowniczym krajobrazem, nie mogłam się oprzeć myśli, że gdyby ktoś zaoferował mi pracę w tym magicznym miejscu, przyjęłabym ją z radością. Nie było dziwne, że wybrzeże Amalfitańskie, z tymi urokliwymi miasteczkami i niezwykłym krajobrazem, było uznawane przez wielu za Cud Świata.

- Z pewnością jesteś głodna i zmęczona – odezwał się mój przewodnik, patrząc na mnie z troską.

- Zmęczona nie jestem, ale głodna tak, i to bardzo – uśmiechnęłam się do niego, a on odpowiedział gestem, biorąc mnie delikatnie za rękę. Mieszkańcy okolicy spoglądali na nas z radością, każdy kłaniał się z szacunkiem.

Należymy do siebie - Korekta (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz