Randka z camembertem

Start from the beginning
                                    

Zadzwonił przedostatni dzisiejszego dnia dzwonek na lekcje, oznajmiając wszystkim, aby każdy przyszedł do swojej zamierzonej klasy. Pani Bustier wyszła na środek przywdziewając jednocześnie szeroki, tudzież szczery uśmiech, którym mogłaby rozweselić wszelakiego człowieka. Nawet takiego ponurego pierdołę, jak rurkomana Gabriela Agreste.

— Dzień dobry, dzieci! — przywitała się śpiewająco, a następnie nakazała wszystkim usiąść. Otoczyła podopiecznych bacznym wzrokiem, a gdy dostrzegła dwa puste miejsca, posłała im spojrzenie tak bezsilne, że aż skręcało niektórych w środku. — Gdzie jest Nathanael? On zawsze jest punktualny... w porównaniu do Marinette. 

— Poszedł do wychodka. — poinformowała ją Alix. — Pewnie mu to ostre zakończenie utknęło nie tam gdzie trzeba.

— Ostre zakończenie...? — rudowłosa uniosła brwi ze zdziwienia. Gdy przypomniała sobie, kim dokładnie była Alix, zrozumiała słowa swojej wychowanki. — Nieważne. Wiecie może gdzie jest Marinette? Przecież rano stawiła się na lekcje. 

— Pewnie przejmuje się swoją zewnętrzną brzydotą w samotności! — stwierdziła Chloe, zarzucając swoimi włosami. 

— Raczej twoją, bo do brzydoty Marinette ma za daleko. — warknęła Alya, strzelając w nią laserem z oczu. 

— PRZEPRASZAM ZA SPÓŹNIENIE! — w drzwiach pojawiła się średniego wzrostu dziewczyna. — Ktoś zaklinował drzwi w łazience i nie mogłam ich otworzyć. — wysapała brunetka, ledwie łapiąc oddech. 

— Jaki agresor z Natha — zarechotała Alix. — Tak mu się ten ołówek do dupy wbił, że włączając turbo bieg pomylił sobie łazienki, bahaha! 

Rose fuknęła pod nosem zdegustowana tymi brzydkimi słowami, które jej koleżanka wykrzykiwała na prawo i lewo. Juleka ostatkiem sił utrzymała ją w ławce, albowiem blondynka chciała się rzucić na Kubdel z pięściami. 

— Rose, spokojnie — uspokajała ją. — Potem naślemy na nią bombardowce, teraz jest lekcja...

— Nic na to nie poradzimy — zabrała głos Caline. — Kim, idź sprawdzić co się dzieje z Nathanaelem. A wy otwórzcie podręczniki na stronie osiemdziesiątej piątej, mamy do omówienia pewien bardzo ważny temat.

— Ale prze pani, dlaczego ja? — marudził chłopak, leniwie idąc ku drzwiom wyjściowym. 

— A masz duporyjcu — parsknęła Alix, wystawiając mu dwa środkowe palce. — To za "Bolało jak spadłaś z nieba? Już wiem dlaczego masz zgniecione cycki"

Wszyscy chłopcy przenieśli wzrok na Kima, zasłaniając dłońmi swoje usta z wprawionego wrażenia i szoku.

— TY NAPRAWDĘ TO POWIEDZIAŁEŚ? O MÓJ BOŻE. 

— A ZAMKNIJCIE SIĘ, IDIOCI. NIE MIAŁEM WYJŚCIA. 

— JAK TO NIE MIAŁEŚ?! 

— POWIEDZIAŁA, ŻE MOJE BRWI SĄ UPOŚLEDZONE.

— Bo to prawda.

— Dzięki, Max. — zapłakał fałszywie. — Dobra, adieu. Idę czynić swą powinność.

— Bycia debilem?

Kobieta westchnęła głośno, po czym kazała wszystkim skupić się na lekcji. 

***

Nino znudzony nieobecnością duchową Adriena, szatkował dłońmi powietrze przed jego twarzą. Brak reakcji. Choćby najmniejszej, żadnego mrugnięcia... prócz wzdychania i wpatrywania się w śmiejącą się w oddali Marinette, która rozmawiała z Luką Couffaine. 

Sztuka podrywu || Miraculous ✔Where stories live. Discover now