~3~

1.2K 106 24
                                    



Dziś był ten dzień. Długo czekałam razem z Levi'm aby wykonać nasze najlepsze zlecenie w życiu. Pieniądze jakie byśmy zyskali starczyły by na trzy może i cztery tygodnie. Ubrałam swoją czarną pelerynę z uszami kota i czarne glany. Zakrywanie swojej twarzy było bardzo korzystne, ponieważ w razie przyłapania mnie na misji nikt by nie miałnajmniejszego pojęcia kim jestem, dzięki czemu nie miał by nawet szansy na zemszczenie się.

- Jesteś już gotowa? - Zapytał mnie kruczowłosy mężczyzna.

-Zawsze i wszędzie.- Odpowiedziałam natychmiast.

-Uważaj na siebie. Pamiętaj co obiecałaś. Nic ci się ma nie stać.- Popatrzył na mnie surowym wyrazem twarzy, jak by chciał dać mi do zrozumienia, że jak nie dotrzymam obietnicy i zginę to on i tak znajdzie sposób aby mnie jeszcze bardziej dobić w ramach złamania przysięgi. Pełna obaw pokiwałam głową i wskoczyłam na pobliski dach, aby potem znaleźć się przy oknie budynku, który mieliśmy obrabować. Delikatnie weszłam do pokoju. Mogłam się spodziewać, że będzie on bogato udekorowany. Choć jedna rzecz mnie intrygowała. Czemu szlachcic miał dom w takim miejscu jak podziemie?

Ale to nie była odpowiednia pora na doszukiwanie się głębszego znaczenia zachcianki szlacheckiej. Stać ich, to mogą sobie na takie rzeczy pozwolić. Natychmiast zaczęłam przeszukiwać szuflady, półki i szkatułki w poszukiwaniu zwoju papierowego.

-Pamiętaj czerwona pieczęć z literką „E". Zawinięty zwój. Prawdopodobnie czerwona lub zielona wstążeczka. - Szeptałam powtarzając sobie opis wyglądu papieru. Już dosyć sporo czasu spędziłam w poszukiwaniu naszego celu zlecenia, który był tak istotny a ja dalej nie mogłam go znaleźć.- Levi już by dawno go znalazł. Czemu nie mogłam go nauczyć czytać?!- Zaczęłam nerwowo przeszukiwać biblioteczkę. Wtedy usłyszałam gwizd, który miał sygnalizować zbliżające się zagrożenie. Powinnam już uciekać, ale byłam tak zdeterminowana, że ignorowałam nasilające się sygnały Levi'a. Tylko mnie to bardziej motywowało. Wtem drzwi zaczęły się otwierać. W panice wskoczyłam do szafy, abym nie została zauważona.

-Mój Panie. Z całym szacunkiem, ale nie sądzę aby Lord Kornel szykował na ciebie zamach, po za tym podziemia to nie miejsce dla tak wspaniałego, utalentowanego i szczodrego...

-Nie zapomnij o skromnym.- Do pokoju wszedł jeden mężczyzna trzymający tacę z jedzeniem, a po nim gruby facet ubrany w płaszcz z skóry lisów. Po czym ten gruby usiadł na krześle. Zapewne to szlachcic.- Antoni to jest pewne, że ten łachudra będzie chciał wykraść ten list na temat jego zbrodni. Gwałty, odbieranie mień, zabójstwa ...sam byś się nie obawiał? Na pewno kogoś wyśle. To tylko kwestia czasu.

-Oczywiście mój Panie. Ale nie sądzisz, że mimo wszystko nie był by w stanie cię zabić. Każdy wie, że szlachcic bez zgody królewskiej nie może zabić innego człowieka z rodu złotych panów.

-Nie mówię o zabójstwie. Bardziej o kradzieży listu.

-W takim razie nie powinieneś go nosić na szyi Mój Lordzie. Jest to zbyt duże zagrożenie aby mój Pan..

-Zamilcz.- Przerwał szlachcic wyniosłym tonem.- Sam decyduję co mogę a czego nie! Pamiętaj kto wyrwał cię z biedoty. A teraz przydaj się na coś i przynieś mi koszulę, a następnie przygotuj kąpiel.

-Tak jest mój Panie.- Służący zaczął zbliżać się w kierunku szafy. Cholera. Gorzej być już nie może! Całą siłą przylgnęłam do drewnianej ściany szafy i instynktownie wstrzymałam oddech, po czym zamknęłam oczy. Słyszałam skrzypnięcie jednej z drzwi szafy i stukot wieszaka. Moje serce skakało jak szalone. Ja zaraz umrę tu na zawał! Niebywale długo służący nie zamykał szafy. Może mnie zauważył? Otworzyłam jedno oko i zobaczyłam, że szafa nie została zamknięta tylko mężczyzna usługujący szlachcicowi zaczął oglądać jedwabną koszulkę.

Levi x Reader | Impossible | SNKWhere stories live. Discover now