Harry'emu w końcu udało się dojść do małego, kamiennego domu na obrzeżach miasta więc wszedł do środka i z całej siły trzasnął za sobą drzwiami. Kolejną - zapewne pozostawioną bez rozwiązania na zawsze - zagadką wszechświata jest to, dlaczego ludzie wyładowują swoją agresję na niewinnych drzwiach. Wszystko, co wiem to to, że drzwi na pewno tego nie lubią. Framuga zatrzęsła się, jakby mówiła: „Zrobisz coś takiego jeszcze raz, młody człowieku, a odchodzę!", ale wspomniany młody człowiek miał w nosie żądania jakiś drzwi. Był zbyt zdenerwowany, a kiedy był zdenerwowany, pomóc mu mogły tylko dwie rzeczy: przyjaciele... i czekolada. Zastanawiał się nad tym tylko sekundę i wybrał je obie.
Tak więc z kawałkiem czekolady w ręku, uklęknął przed kominkiem, aby zafiukać do Nory. Był weekend, więc to, że zastanie tam Hermionę, było więcej niż prawdopodobne. Po chwili ktoś odebrał jego połączenie.
— Witaj, Harry, kochaneczku!
— Dzień dobry, pani Weasley.
— Ile razy już ci mówiłam, że masz mówić mi Molly?
Harry uśmiechnął się.
— Za każdym razem o jeden więcej.
— Potrzebujesz jedzenia? Niebiosa tylko wiedzą, że musisz tam głodować samemu. Powinnam przesłać ci jakiś ciasteczek albo...
— Nic nie trzeba, naprawdę! Poza tym mam jeszcze sporo żywności. Nie wiem, czy będę w stanie to zjeść!
— Uważaj, mój drogi, nie chcę, żebyś był osłabiony, ponieważ nic nie jesz!
— Tak jest, proszę pani.
— Cóż, jeśli nie chodzi o jedzenie, to pewnie chcesz zobaczyć się z pozostałą dwójką.
— Tak, są gdzieś w pobliżu?
— Gdzieś są. Wysłałam Rona, aby odgnomił ogród, a Hermiona czyta jakąś książkę.
Harry wyszczerzył się. Ron na pewno już żałował spędzania wakacji w Norze. Rudzielec planował pod koniec sierpnia zgłoszenie się do profesjonalnej drużyny quiddticha. Nawet jeśli dostanie się do jakieś pomniejszej grupy, zysk z tego nie będzie duży, ale zawsze będzie mógł znaleźć sobie dodatkową pracę, zanim nie wyprowadzi się na stałe. Decydując „poświęcić swój cały czas na treningi", zdecydował się wcielić to wszystko w życie dopiero po wakacjach. Uważał to za genialny plan. Hermiona uważała, że był idiotą. I teraz, zamiast skupiać się na treningach, wykonywał kolejne polecenia swojej matki. Twarz jego dziewczyny całą dobę wyrażała minę „a nie mówiłam?".
Jak tylko dostała wyniki egzaminów — ze wszystkich dostała najwyższe oceny, poza jednym (Harry w głębi duszy cieszył się, że jest od niej lepszy w Obronie, ale nigdy jej o tym nie powie; zbyt mocno kochał życie) — Hermiona zgłosiła się do pracy w Ministerstwie i teraz zajmowała stanowisko asystenta w dziale Kontaktów z Magicznym Stworzeniami. Z jej całym zaangażowaniem w W.E.S.Z na czwartym roku, była to dla niej praca idealna. Już udało się jej pomóc w kilku sprawach o niewłaściwe traktowanie magicznych stworzeń. Nie musiał czekać długo, zanim w kominku pojawiła się burza brązowych włosów.
— Cześć, Harry!
— Hej, Hermiono. Gdzie Ron?
— Chyba ciągle na zewnątrz. Coś się stało? Wyglądasz okropnie!
— Dzięki, słodka jesteś.
— Wiesz, co mam na myśli. O co chodzi?
— Pokłóciłem się z Severusem.
YOU ARE READING
Klaśnij w dłonie, Perfekcyjna Dziwaczność | Snarry
FanfictionOPOWIADANIE NIE NALEŻY DO MNIE - zostało znalezione na chomikuj.pl i przeniesione tutaj, by łatwiej się czytało :) Autor: point-of-tears Tłumaczenie: carietta Harry otrzymuje swoje dziedzictwo, lecz co ma z tym wspólnego Severus?