2

10.2K 398 13
                                    

EVA

Zakłócone Namiętności

Po uderzeniu Nathaniela moje ciało przypomniało sobie o rzeczywistości, a instynkt samoobrony naprowadził mnie do jednego prostego, fizycznego rozwiązania. Wstrząśnięta, ale zdecydowana, skierowałam pięść w jego kierunku, celując bezlitośnie w nos. Zdałam sobie sprawę, że to moment, w którym musiałam wziąć sprawy w swoje ręce.

Dźwięk zderzenia mojej pięści z jego nosem był wyraźny, a ściana windy musiała być dla niego całkiem solidna. Nath odbił się od niej i opadł na podłogę, zsunął się niemal płynnie, jakby całe zdarzenie zdziwiło go tylko na chwilę. Jego dłonie natychmiast zacisnęły się na twarzy, a krew ciekła im między palcami, malując palce na czerwono.

W pierwszym odruchu chciałam powiedzieć coś ostrego, ale powstrzymałam się, obserwując, jak Nathaniel siedzi na podłodze, trzymając się za twarz. Chwilę trwała cisza, przerywana jedynie odgłosem dzwoneczka, sygnalizującego zatrzymanie windy na moim piętrze.

Nie zamierzałam sprawdzać, czy moje uderzenie przyniosło mu jakieś poważniejsze obrażenia. Zdecydowanie nie chciałam, aby sytuacja przeszła na kolejny poziom. W zaskakujący sposób przyszło mi zaczekać, aż Nath zebrał się do kupy i podniósł na nogi. Miał spojrzenie zaskoczenia, ale także pewną dozę szacunku.

– Odbiło ci! – powiedział z oburzeniem – Złamałaś mi nos! – Wyjęłam z torby paczkę chusteczek i mu rzuciłam.

– Mnie odbiło? Chyba się zagalopowałeś! – darłam się na całą windę – Ostrzegałam cię, byś więcej nie próbował. Ciesz się, że tylko nos ci złamałam, po powinnam urwać ci fiuta przy samych jajach – siedział na podłodze i wycierał nos. Trochę za mocno go uderzyłam, ale zasłużył sobie.

-- Przecież też tego chciałaś – kolejny raz przesadził.

– Słuchaj mnie – podeszłam do niego i złapałam go za koszulę – Jeszcze raz spróbujesz czegoś podobnego, a twoje ciało będą zbierać z ulicy.

– Wybacz, Evo – widać, że się przestraszył.

– Nie wybacz, tylko zapamiętaj to sobie raz na zawsze. Zrozumiałeś? – puściłam go.

– Tak, Evo.

– Nie Evo, tylko panno Morgan. Koniec spoufalania – wkurzyłam się całkowicie.

– Tak panno Morgan – posadzka windy była we krwi.

Winda, w końcu ruszyła.

– No dobra – poprawiłam swój strój – Ja jadę na spotkanie, a ty idź lepiej do lekarza – nie czekałam na jego żadną odpowiedź. Miałam gdzieś, co Nathaniel odpowie. Drzwi się rozsunęły i wysiadłam. Odwróciłam się na chwilę i powiedziałam – Życzę miłego dnia – spojrzał się na mnie wkurzonym wzrokiem. Domyślałam się, co on sobie myślał.

Po wyjściu z windy odetchnęłam głęboko, próbując złapać równowagę. Wiedziałam, że to, co zrobiłam, było ekstremalne, ale w jakiś sposób wyzwalało we mnie energię, którą od dawna tłumiłam. Czułam się, jakbym właśnie wygrała bitwę, choć w rzeczywistości wciąż toczyłam wojnę z własnymi emocjami.

Przeszłam przez korytarz biurowy, ignorując spojrzenia przechodzących obok ludzi. Nie chciałam teraz rozmawiać z nikim, chociaż musiałam przyznać, że trochę bałam się reakcji ludzi na moje zszargane ubranie i widoczne zdenerwowanie.

Ruszyłam ku wyjściu na parking. Wsiadłam do samochodu i odetchnęłam głęboko. Co on sobie myślał, że każdą kobietę mógł traktować jak swoją własność? Tym razem się pomylił. Nie byłam taka jak kilka lat temu. Teraz byłam odważną i twardo stąpającą, dorosłą kobietą. Nie mogłam pozwolić sobie na ponowne załamanie. Powinnam była go zwolnić, ale nie mogłam, jeszcze nie teraz. Na wszystko przyjdzie z czasem.

Należymy do siebie - Korekta (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz